Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia a Liga Mistrzów

Krzysztof K.

Źródło:

06.08.2006 14:16

(akt. 25.12.2018 06:27)

Decydująca faza eliminacji Ligi Mistrzów zbliża się wielkimi krokami. Jeszcze tylko kilka dni i nastąpi pierwsza odsłona III rundy. Wielu kibiców zadaje sobie pytanie, jak w tym roku wypadnie polski zespół. Wielu również (przede wszystkim sympatyków Legii) żywi spore nadzieje i wierzy, że tym razem jednak uda się zakwalifikować do elitarnych rozgrywek grupowych tegorocznej LM. Aby jednak ten cel zrealizować, każda drużyna powinna się do tego przedsięwzięcia solidnie przygotować.
Czy w przypadku Legii wszystko zostało należycie zrobione i dopięte na ostatni guzik? Czy właściciele i działacze klubu nie przespali okresu przygotowawczego i transferowego? Czy nie pominięto żadnego szczegółu mogącego mieć wpływ na być albo nie być Legii w tegorocznych rozgrywkach LM? Tak się do tej pory składało, że przez ostatnie lata mistrzowie Polski z reguły się osłabiali zamiast wzmacniać przed eliminacjami LM. Ostatnimi drużynami, które się znacząco wzmocniły były Legia (w 1995 r.) i Widzew rok później. Ostatnie ruchy kadrowe działaczy Legii przed rozpoczęciem bieżącego sezonu budziły mieszane odczucia wielu kibiców. Z jednej strony pozbyto się kilku piłkarzy, z drugiej sprowadzono na ich miejsce kilku innych o niezbyt znanych nazwiskach. Na liście strat należy na pierwszym miejscu wymienić najlepszego środkowego obrońcę naszej ligi Moussę Ouattarę, którego Legia pozbyła się w sposób niezamierzony. Za całe zajście obwiniono obrońcę z Burkina Faso, jednak nie można jednoznacznie stwierdzić, że działacze i trenerzy Legii byli sami bez winy. Zapis w kontrakcie o możliwości jednostronnego decydowania o przedłużeniu umowy przez klub bez pytania o zgodę piłkarza jest zapisem żywcem wyjętym z XIX-wiecznego kapitalizmu i kompromitującym prawników przygotowujących kontrakt z Ouattarą. Jest to o tyle dziwnie, że Dariusz Wdowczyk pare lat temu zapytany w Canal+, czy Kosowski powinien odejść z Wisły, odpowiedział: „Niech idzie, z niewolnika nie ma pracownika”. Pomijając kwestię prawną tego incydentu nie da się ukryć, że po odejściu Ouattary obrona Legii z najlepszej formacji stała się z dnia na dzień jej piętą Achillesową. Dalsze straty (już zamierzone) to pozbycie się Djokovicia, Rzeźniczka, Magiery i zakończenie kariery przez Kucharskiego. W ich miejsce pozyskano Eltona, Hugo Alcantarę, Radovicia, Korzyma (powrót z wypożyczenia), Jędrzejczyka i ostatnio Balde. Czy te zmiany były korzystne? Prześledźmy je po kolei. Z pewnością Veselin Djoković i Jakub Rzeźniczak to nie są piłkarze, których przestraszą się czołowe kluby Europy. Jednak po odejściu Ouattary najpierw pozbyto się Rzeźniczaka i Djokovicia, a dopiero potem zaczęto rozglądać się za solidnym obrońcą. Postawiono na Hugo Alcantarę, jednak po kilku meczach obecnego sezonu okazało się, że stało się to bardziej na zasadzie mitu Brazylijczyków sprowadzanych przez Mariusza Piekarskiego, jaki powstał po (zresztą bardzo udanych) transferach Edsona i Rogera niż na podstawie rzeczywistej dyspozycji Hugo. Na dzień dzisiejszy Legia ma dwóch zdrowych w miarę pewnych obrońców - Szalę i Choto. Bronowicki jest kontuzjowany, Edson w obronie prezentuje 25% wartości Edsona przy stałych fragmentach gry, a Hugo jeśli nie zmieni swojego zachowania na boisku, to w europejskich pucharach jego największym sukcesem będzie dotrwanie do końca meczu. Sprowadzenie Senegalczyka Balde to melodia niepewności i nadziei. Natomiast kompletnie niezrozumiałe jest odesłanie do Widzewa Rzeźniczaka i sprowadzenie na jego miejsce Jędrzejczyka. W pomocy wzmocnieniem może być przyjście Radovicia. Zawodnik ten wydaje się mieć bardzo duży potencjał, jednak na dzień dzisiejszy jest trochę chaotyczny. Być może przyczyną tego jest fakt, że nie dostaje szansy gry od 1. minuty i za wszelką cenę stara się pokazać, nie mając na to zbyt wiele czasu. Ze „starych” piłkarzy bardzo solidnie prezentują się Surma i Szałachowski, natomiast Vuković jest cieniem Vukovicia z 2002 roku i Vukovicia z wiosny 2004 r., kiedy większość bramek dla Legii padała po jego asystach. Z kolei Burkhardt powinien być chyba na wiecznym wypożyczeniu w Legii, bo od czasu podpisania stałego kontraktu gra coraz słabiej. Pozostaje jeszcze Roger, który jest chyba najlepiej wyszkolonym technicznie piłkarzem Legii, natomiast jego zbyt efektowny (żeby nie nazwać efekciarski) sposób gry powoduje, że ma wiele niewymuszonych strat, a 50% jego wysiłku to para w gwizdek, która nie przynosi żadnego efektu drużynie. O wykonywaniu przez niego rzutów karnych wolę nie pisać. W ataku niewątpliwym wzmocnieniem jest przyjście Eltona, choć wzmocnienie to wynika przede wszystkim z faktu, że w tej chwili jest to jedyny piłkarz w ataku Legii, którego nie jest wstyd wystawić do składu na europejskie puchary. Pozostali napastnicy (Gottwald, Janczyk i Włodarczyk) na dzień dzisiejszy nie prezentują I-ligowego poziomu. Szczególnie w obliczu beznadziejnej formy Piotra Włodarczyka dziwi usilne wystawianie go do składu przez Wdowczyka. Chyba bardziej rozsądne byłoby wystawienie do ataku robiącego stałe postępy Szałachowskiego, a na prawej pomocy w jego miejsce mającego spore możliwości Radovicia. Powstaje teraz pytanie, czy droga obrana przez działaczy Legii przy wzmacnianiu drużyny była słuszna. Moim zdaniem można mieć co do tego poważne wątpliwości. Według mnie można było prowadzić rozmowy z ewentualnymi piłkarzami dwutorowo i czekać na losowanie III rundy eliminacji. Po pierwsze można było rozmawiać z 2-3 piłkarzami naprawdę wysokiej klasy. W przypadku wylosowania Arsenalu, Valencii czy Milanu można się było spokojnie wycofać z transakcji, bo w przypadku tych drużyn wydanie na transfery nawet 20 mln EURO niewiele by dało, natomiast w przypadku wylosowania Szachtara czy innej drużyny o podobnej klasie należało zaryzykować i ściągnąć po jednym klasowym piłkarzu do każdej formacji. Wygląda jednak na to, że hasła pana Waltera „jemy małymi łyżeczkami” oraz pana Zygo „za rok będziemy gotowi na Ligę Mistrzów” obowiązują nadal. Ciekawe, w jaki sposób działacze i właściciele klubu zamierzają się do tego przygotować? Rozgrywki piłkarskie to nie jest to samo, co otwarcie nowej stacji TV i nie da się tego rozpisać w biznesplanie. Rywale nie będą czekać na panów Waltera i Zygo i będą się zbroić już teraz. Poza tym w tym roku pojawiła się znakomita okazja awansu do LM, gdyż Legii przychodzi rywalizować ze zwykłym europejskim średniakiem. A co będzie, jeśli przez następne 6 lat będziemy losować drużyny z górnej półki, z którymi nawet najlepiej przygotowany mistrz Polski nie będzie w stanie podjąć walki? No i jeszcze może się zdarzyć, że Legia nie obroni tytułu i nie przystąpi do walki o LM. Wówczas deklaracje panów Waltera i Zygo znajdą się w humorze zeszytów szkolnych. No chyba że głównym celem przyświecającym właścicielom klubu nie są wyniki sportowe. Przechodząc do oceny szans Legii w dwumeczu z Szachtarem można stwierdzić, że przy optymalnej dyspozycji piłkarzy Legii nie wyglądałoby to najgorzej. Natomiast w chwili obecnej forma większości piłkarzy jest daleka od doskonałości. Przyzwoicie prezentują się Fabiański, Choto, Szala, Edson (przy stałych fragmentach gry), Surma, Szałachowski, Elton i Roger (jeśli wyzbędzie się nawyków bezproduktywnego holowania piłki i gry pod publiczkę). Reszta jest w formie bardzo przeciętnej, żeby nie powiedzieć słabej. Czy tych ośmiu piłkarzy wystarczy na Szachtar? Żeby nawiązać walkę, każdy z legionistów musi wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Powinni zapomnieć o wszystkich dotychczasowych meczach tego sezonu. W liczbach procentowych szanse Legii ocenię dwutorowo: jeżeli drużyna zagra tak jak w meczach ligowych i z mistrzem Islandii, to jej szanse na awans wynoszą 5-10%, natomiast jeżeli każdy z piłkarzy zagra na tyle, na ile go stać to szanse oceniam 50:50%. Ta różnica w ocenie wynika z tego, że obecnie Legia gra po prostu słabo, natomiast wiem, że każdego z piłkarzy stać na dużo więcej niż pokazuje w tym sezonie (może poza Szalą, Surmą i Szałachowskim, którzy już o wiele lepiej niż np. z Groclnem nie zagrają). Na zakończenie wypada mieć nadzieję i życzyć sobie i wszystkim kibicom Legii, żeby jednak ich ulubieńcy przypomnieli sobie najlepsze chwile w swoich karierach, a wtedy możemy mieć wiele radości w ciągu najbliższych 2 tygodni. W przeciwnym razie trzeba będzie martwić się o awans do fazy grupowej, ale w Pucharze UEFA.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.