Legia – Raków Częstochowa: Po puchar Legio marsz!
02.05.2023 08:40
Legia jest zdecydowanie najlepsza w historii Turnieju Tysiąca Drużyn i przez lata to się nie zmieni. Drugi pod względem gier w meczu finałowym jest Górnik Zabrze (13), a trzeci Lech Poznań (11). "Wojskowi" zdobyli 19 Pucharów Polski, wyprzedzając w klasyfikacji wspomnianych Górnika (6) i Lecha (5). Przed nimi 26. finał i okazja na 20. triumf w tych rozgrywkach. Ostatni raz sięgnęli po to trofeum w 2018 roku, czyli 5 lat temu, pokonując Arkę Gdynia (2:1).
– Otrzymałem wiele życzeń, że to czas, by wygrać PP – mówił trener Legii, Kosta Runjaić, dla którego będzie to największe spotkanie w karierze. Przed nim pierwszy finał krajowego pucharu w życiu. Dziewięć lat temu dotarł do półfinału Pucharu Niemiec, będąc szkoleniowcem 1. FC Kaiserslautern, wówczas drużyny z 2. Bundesligi, ale na tym etapie przegrał 1:5 z Bayernem Monachium, prowadzonym przez Pepa Guardiolę. – Udział w tegorocznym finale to spełnienie marzeń. Moi zawodnicy i ja jesteśmy profesjonalistami, ale wszyscy byliśmy kiedyś dziećmi, które grały w piłkę na łące za domem i marzyły o tym, by wystąpić w prawdziwym finale krajowego pucharu. Teraz ten czas nadszedł. Czuję wielką radość i podekscytowanie. Wiele osób, które znam, mówiło mi, jak fantastyczna atmosfera panuje podczas finału, gdy Legia bierze w nim udział, a stadion zalany jest dziesiątkami tysięcy naszych wspaniałych kibiców. Chcemy dać im niezapomniany dzień – zapowiadał Runjaić.
Niemiec postara się o to, by sięgnąć po pierwsze trofeum w karierze. Oprócz wspomnianej historii z Kaiserslautern, w sezonach 2020/21 i 2021/22 walczył o mistrzostwo z Pogonią Szczecin, ale skończyło się na dwóch brązowych medalach, które pozostawiły lekki niedosyt. W ostatnich miesiącach, jako szkoleniowiec "Wojskowych", chciał podłączyć się do rywalizacji o 1. miejsce w lidze, ale zapewne zostanie wicemistrzem, gdyż Raków okazał się za mocny, a ostatnio – ze względu na wpadki Legii (raptem 2 punkty w 3 meczach z rzędu) – powiększył przewagę i za kilka dni zdobędzie tytuł. – Skupiam się wyłącznie na pracy, którą mam do wykonania. Niezależnie od tego, opinia publiczna nie powinna mierzyć szkoleniowca tylko po tytułach. Czy trenerowi udaje się rozwijać zespół nieprzerwanie przez lata? Czy wydobywa nieproporcjonalnie dużo z klubu o niewielkich zasobach finansowych? Czy sprawia, że piłkarze są lepsi? To wszystko mogą być bardzo duże sukcesy bez zdobycia tytułu. Ale we wtorek, 2 maja, chodzi o tytuł. I chcę go zdobyć! – opowiadał Runjaić.
Można powiedzieć, że po ligowej wygranej z Rakowem (3:1), w Legii rozpoczęły się dożynki i myślenie jedynie o finale Pucharu Polski. Stołeczna drużyna przystąpi do niego w dobrych nastrojach, gdyż 4 dni temu zwyciężyła u siebie 2:0 Wisłę Płock (gole Josue i Ernesta Muciego), czego dokonała jak najmniejszym nakładem sił, mając włączony tryb ekonomiczny. Piątkowa wygrana sprawiła, że ekipa Runjaicia odłożyła koronację klubu z Częstochowy, a dodatkowo zapewniła sobie udział w eliminacjach europejskich pucharów w przyszłym sezonie.
"O zwycięstwo walcz, ukochana ma, puchar będzie nasz, Legio Warszawa" – tę zmodyfikowaną przyśpiewkę "Nie poddawaj się…", tuż po ograniu Wisły, usłyszeli zawodnicy od Żylety. Poza tym, w poprzedni, poniedziałkowy wieczór doszło do odsłonięcia muralu (hasło "Po puchar Legio Marsz!" oraz wizerunek kibica w szaliku i z flagą w ręku), zaprojektowanego przez fanów, w czym uczestniczyło kilku piłkarzy, plus trener Runjaić. Co więcej, klub stanął na wysokości zadania, jeśli chodzi o promocję finału, tworząc m.in. spektakularne filmiki. Takiej presji, jaką da się odczuć w stolicy, nie było od dłuższego czasu. Jest napięcie, adrenalina, są ogromne oczekiwania i nadzieje, wszyscy związani z "Wojskowymi" liczą na pokonanie Rakowa i pierwsze trofeum dla klubu od prawie dwóch lat. – To nie presja, to przyjemność. Czujemy naprawdę dużą euforię z powodu awansu do finału, to była trudna podróż – mówił Runjaić, doskonale pamiętając, że droga na Narodowy okazała się dość kręta, gdyż kilka poprzednich rund nie należało do spacerków. O ile "Wojskowi" gładko wygrali po 3:0 z Wisłą Płock (1/16 finału) i Lechią Zielona Góra (1/4), to występy z Bruk-Betem w Niecieczy (1/32; 3:2 po dogrywce), z Lechią w Gdańsku (1/8; po karnych) oraz z KKS-em w Kaliszu (1/2; 1:0) przypominały męczarnie, które mogły przyprawić niektórych o palpitacje serca.
To, w jaki sposób Legia dotarła na Narodowy, nie ma już jednak znaczenia. Teraz liczy się tylko finał, na który nikogo nie trzeba motywować. – Skupiłem się na właściwym doborze słów i wyłuszczeniu tego, co najważniejsze. Nie zmieniłem systemu przygotowań do tego meczu. Zawodnicy wiedzą, czego się po mnie spodziewać, a ja wiem, czego spodziewać się po nich. Mamy odpowiednią jakość, by zwyciężyć. Po kiepskim, poprzednim sezonie staramy się zrehabilitować naszym kibicom, dlatego chcemy zdobyć Puchar Polski i wspólnie cieszyć się z trofeum. Koncentrujemy się na swojej robocie, nic innego nas nie interesuje – dodał 51-latek.
Niektórych, poza występem z Rakowem, interesują jeszcze losy Josue i Filipa Mladenovicia, którym w czerwcu wygasają kontrakty. Portugalczyk zapowiadał, że określi się po finale PP, lecz nie podał konkretnej daty, nie wspominał, czy stanie się to np. dzień, tydzień, czy miesiąc po tej grze. – Musicie być czujni, cierpliwi. Moja przyszłość nie zależy jednak od wyniku wtorkowego spotkania. Tę decyzję podejmę wspólnie z rodziną, nic innego nie będzie miało na to wpływu. Teraz nie zaprzątam sobie tym głowy. Obecnie chodzi tylko o zdobycie pucharu. W Polsce takiego rodzaju mecze, przy takiej atmosferze, z takimi fanami, można grać jedynie w Legii – ocenił kapitan. Jeśli chodzi o "Mladena", to Serb przyznał, że ruszyły rozmowy nt. nowej umowy.
– Czujemy się bardzo pewnie przed meczem z Rakowem. Ranga spotkania na pewno zrobi swoje. Będziemy gotowi, mogę to zapewnić. Walczymy dla całego klubu. Zdobycie Pucharu Polski będzie nagrodą dla każdej osoby, która dołożyła cegiełkę do tego sukcesu – mówił Artur Jędrzejczyk, mający na koncie najwięcej PP (5) z obecnej Legii, nie licząc Inakiego Astiza (6), asystenta Runjaicia, który w latach 2007-2015 i 2017-2021 zagrał 273 razy w pierwszym zespole.
– To finał, jeden mecz, typu wszystko albo nic. Wiemy, że wszystko może się zdarzyć, ale jesteśmy świadomi i gotowi, damy z siebie maksimum, by zdobyć trofeum – dodał Josue. – Nastawienie zespołu jest bardzo dobre. Wiemy o co gramy, zaznajomiliśmy się z historią tych rozgrywek, zdajemy sobie też sprawę, ile razy wygrywaliśmy to trofeum i na ilu kibiców będziemy mogli liczyć na trybunach – wyjaśniał Runjaić, który nie może narzekać na sytuację kadrową. Niemiec ma do dyspozycji wszystkich, oprócz Mattiasa Johanssona, który nie ćwiczył w ostatnich dniach z powodu drobnego urazu.
W zasadzie jedyny znak zapytania, jeśli chodzi o podstawową jedenastkę, to obsada bramki. Już przed startem sezonu stało się jasne, że konkurencja jest niezwykle zacięta, dlatego trenerzy Runjaić, Krzysztof Dowhań i Arkadiusz Malarz mogą mieć pozytywny ból głowy. Cezary Miszta bronił w 4 z 5 spotkań aktualnej edycji Pucharu Polski, opuścił jedynie mecz w Zielonej Górze (kontuzja). Wówczas między słupkami stanął Dominik Hładun, który od końca lutego do połowy kwietnia był podstawowym zawodnikiem, udanie zastąpił wracającego do zdrowia Kacpra Tobiasza, dotychczasową jedynkę. "Tobi" wrócił jednak do wysokiej formy i ostatnio odzyskał miejsce w składzie, zagrał z Wartą i Wisłą.
O ile do tej pory było tak, że w rozgrywkach Pucharu Polski na ogół bronił numer dwa, to niewykluczone, że tym razem będzie inaczej. Dwójką jest teraz Hładun, który pokazał, że można na niego liczyć, lecz na jego niekorzyść przemawia fakt, iż nie jest młodzieżowcem. Z racji, że w meczach PP musi grać przynajmniej jeden taki zawodnik (rocznik 2001 lub młodszy, posiadający obywatelstwo polskie), a Maik Nawrocki, Maciej Rosołek, czy Igor Strzałek zapewne zaczną finał na ławce, to Legia powinna postawić na młodzieżowca między słupkami, czyli na kogoś z dwójki Miszta – Tobiasz. Z naszych informacji wynika, że będzie to Tobiasz.
Reszta wyjściowego składu Legii, który wyklarował się w ostatnich tygodniach i często się sprawdzał, nie powinna być zaskoczeniem. W trójosobowym bloku znajdą się Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak i Yuri Ribeiro, czyli jedna z pozytywnych niespodzianek sezonu. Na wahadłach wystąpią tradycyjnie Paweł Wszołek oraz Mladenović. W środku pola można się spodziewać regularnie grającego trio, czyli Bartosza Slisza, Josue i Bartosza Kapustki, który ma miłe wspomnienia ze Stadionu Narodowego (3 mecze w reprezentacji, 3 zwycięstwa, 2 gole). Duet napastników stworzą nieźle dysponowani Tomas Pekhart oraz Muci.
Raków przystąpi do finału jako zdobywca dwóch poprzednich Pucharów Polski i ma ambicje na więcej. Jak na razie tylko trzem drużynom udało się wywalczyć PP przynajmniej trzy razy z rzędu. W tym gronie są Górnik Zabrze (5 triumfów od sezonu 1967/68 do 71/72), Amica Wronki (3 zwycięstwa od sezonu 1997/98 do 99/00) oraz Legia (3 triumfy od sezonu 2010/11 do 2012/13). – Mimo że już jest to niesamowita historia, to będziemy zdeterminowani, by trzeci raz sięgnąć po puchar – tłumaczył Marek Papszun, który jest szkoleniowcem "Medalików" od 7 lat, lecz po sezonie opuści klub z Częstochowy. – Chcę, by było to odejście z przytupem – dodał były trener m.in. Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, którego zastąpi obecny (jeszcze) asystent, Dawid Szwarga.
Dwa lata temu Raków zdobył Puchar Polski dzięki wygranej z Arką Gdynia (2:1), a w minionym roku obronił trofeum, pokonując Lecha Poznań (3:1). – To nasz trzeci finał. W kadrze jest sporo zawodników, którzy wystąpili na Narodowym w poprzednim sezonie. Połowa składu rywalizowała również z Arką. Zespół wie, jak grać takie mecze, wygrywać. To kapitał, którego nikt nam nie zabierze, aczkolwiek o wszystkim decyduje szereg innych czynników. Ale, jak to bywa w życiu, doświadczenie ma niebagatelne znaczenie. Czeka nas święto, walka dwóch najlepszych klubów w kraju, nie może być chyba nic lepszego dla popularyzacji futbolu, rozgrywek. Prestiż PP jest kapitalny, PZPN wykonał dużą pracę, by ranga pucharu znowu była spora – uważa Papszun.
W poprzednich rundach obecnej edycji Pucharu Polski, Raków wyeliminował Zagłębie Sosnowiec (1:0), Pogoń Szczecin (1:0), Motor Lublin (3:0) oraz Górnika Łęczna (1:0). Lider PKO Ekstraklasy, któremu brakuje już tylko punktu do zdobycia mistrzostwa, będzie naładowany i zrobi wszystko, by zrewanżować się za porażkę z "Wojskowymi" sprzed miesiąca. – Wierzymy, że taki mecz, jaki był przy Łazienkowskiej, nie zdarzy się drugi raz w jednym sezonie – opowiadał właściciel Rakowa, Michał Świerczewski, w czym wtórował mu m.in. Mateusz Wdowiak, który ma szansę na… czwarty Puchar Polski z rzędu, pierwszy zdobył w rozgrywkach 2019/20, jeszcze jako piłkarz Cracovii. – Jesteśmy pewni, że wygramy – dodał 26-latek.
– Porażka przy Łazienkowskiej? Dobrze się stało, że tak się stało. To – z perspektywy tabeli – niewiele zmieniło. Mówiłem na Legii, że przegraliśmy bitwę, lecz wojna trwała dalej i przeciwnik nie mógł w niej za wiele zrobić – wyjaśniał szkoleniowiec "Medalików".
Raków, podobnie jak Legia, ma komfort, jeśli chodzi o wybór składu. O ile w ostatnich meczach "Medaliki" nie mogły skompletować nawet 20 zawodników, to do Warszawy przyjechało 22, z czego 2 znajdzie się poza składem. Gotowi do gry są m.in. Bartosz Nowak i Ivi Lopez, którzy wyleczyli urazy. Do stolicy wybrał się też Patryk Kun, który niedawno podpisał 3-letni kontrakt z… "Wojskowymi" i dołączy do nich w trakcie przygotowań do następnego sezonu. – Chyba dla nikogo nie jest to do końca komfortowa sytuacja, mogą się pojawić różne podteksty, ale Patryk będzie do dyspozycji, walczy o miejsce, rozmawialiśmy o tym już wcześniej. To profesjonalista, realizuje własne cele, ambicje. Nie wyobrażam sobie, by nie chciał zdobyć Pucharu Polski, bez względu na przyszłość. To byłoby nieracjonalne, gdybym – czysto hipotetycznie – miał teraz odejść do Legii i robić wszystko, by nie wygrać pucharu. Jestem w Rakowie i chcę zwyciężyć. Kun powinien podchodzić do tego tak samo i myślę, że tak jest – tłumaczył Papszun.
– Szanse są wyrównane, 50 na 50. Raków jest aktualnie najlepszym zespołem ligi, wygrał dwa ostatnie finały, zdobył Superpuchar. Nie mamy zbyt wielu zawodników z takimi doświadczeniami, ale podejdziemy do meczu ze sporą determinacją. Ważne jest też to, by cieszyć się tym wydarzeniem, czuć przyjemność i radość – wyjaśniał Runjaić.
"Wojskowi" mają wiele pięknych wspomnień związanych z Turniejem Tysiąca Drużyn, wygrali choćby siedem ostatnich finałów, w których uczestniczyli. We wtorek postarają się o kontynuację imponującej passy. – Obowiązkiem Legii jest zdobywać puchary i tytuły. Jeśli wywalczymy 20. Puchar Polski w historii, to na pewno będziemy się cieszyć, świętować, gdyż będzie to dla nas duża sprawa. Ten mecz nas elektryzuje, wiemy też, co potrafią zrobić nasi fani. Cieszymy się bardzo, że będą obecni na Stadionie Narodowym – mówił Kapustka.
Jeszcze kilkanaście dni temu obecność fanów wcale nie była taka pewna. Istniało ryzyko, że rywalizacja znacznie straci na wartości i odbędzie się przy pustych trybunach. Kibice "Wojskowych" zapowiadali, że zbojkotują spotkanie, jeśli nie będą mogli wnieść dużych flag, tzw. sektorówek. Bojkotu nie będzie, gdyż zgodę w tej kwestii wydała straż pożarna. Będzie zatem przednie widowisko, wspaniała atmosfera.
– We wtorek zapowiada się świetny mecz. Nasz pierwszy finał był w pandemii, graliśmy w Lublinie, bez kibiców. Drugi odbył się na Narodowym, ale przeciwnicy postanowili w nim nie uczestniczyć. Wychodzi na to, że w trzecim wszystko będzie się zgadzało. Cieszę się, że wystąpimy w takich okolicznościach, w jakich powinien się odbywać finał Pucharu Polski. To ważne, że rządzący poszli po rozum do głowy i doprowadzili do tego, że stadion się zapełni. Poza występami reprezentacji, jest to jedyne spotkanie w roku, gdzie na tym obiekcie można spodziewać się kompletu publiczności. Oczekuję dobrej, kulturalnej atmosfery, dopingu dla swoich drużyn, by rywalizacja toczyła się w atmosferze święta, a nie dużego antagonizmu i – delikatnie mówiąc – niechęci – komentował Papszun.
Warszawiacy rywalizowali z Rakowem 22 razy. Zwyciężyli 12-krotnie, aczkolwiek dokonali tego tylko raz w 6 ostatnich występach. Poza tym, 6 spotkań zremisowali, a 4 przegrali. Niebawem stanie się jasne, kto poprawi statystyki. Wiele osób życzyłoby sobie takiego meczu, jaki miał miejsce miesiąc temu, przy Łazienkowskiej, czyli emocjonującego, intensywnego, świetnego piłkarsko. Stawką jest nie tylko trofeum, ale także pieniądze. Wygrany otrzyma 5 mln zł, przegrany 760 tys. zł.
– Raków od ponad dwóch lat gra dość konsekwentnie na wysokim poziomie. By rozstrzygnąć finał, musimy dać z siebie wszystko drużynowo i indywidualnie. W lidze udało nam się to dopiero kilka tygodni temu, gdy mierzyliśmy się z Rakowem przy Łazienkowskiej. Zauważyliśmy wtedy, że przy zachowaniu odpowiedniej równowagi pomiędzy odważną grą w posiadaniu piłki a zdyscyplinowaną, kolektywną obroną, jesteśmy w stanie wygrać z każdym – ocenił Runjaić.
Podwyższona temperatura w Warszawie, pompowanie balonika, stres. Te i inne, wspomniane kwestie sprawiają, że strach pomyśleć, co się stanie, jeśli Legia nie sięgnie po puchar. Jakby nie spojrzeć, ewentualna porażka mogłaby zepsuć obraz całego sezonu, uznawanego do tej pory za całkiem przyzwoity, tym bardziej mając w pamięci poprzedni, przejściowy, który był bardzo trudnym doświadczeniem dla klubu z Łazienkowskiej. Przed "Wojskowymi" gigantyczne wyzwanie, poprzeczka jest zawieszona niezwykle wysoko.
Zdaniem bukmacherów z Betcris, większe szanse na triumf ma lider PKO Ekstraklasy. Kurs na to, że trofeum zdobędzie Raków, wynosi 1.65, z kolei w przypadku stołecznej drużyny jest to mnożnik 2.20. Finał Pucharu Polski poprowadzi Piotr Lasyk, co zdziwiło trenera "Medalików". – Zagrają zdecydowanie dwie najlepsze drużyny w kraju, ale nie będzie najlepszego arbitra, który prowadzi np. finał Pucharu Grecji. To dla mnie niezrozumiałe, chyba że ktoś argumentuje to tak, że mój sposób myślenia jest zły. Decyzja zapadła, zostawmy to, nie mamy na to wpływu. Wierzę, że pan Lasyk sobie poradzi i nie podda się presji. Ostatnio wyglądało to średnio, lecz to dobry, doświadczony sędzia. Mam nadzieję, że stanie na wysokości zadania i okaże się cichym bohaterem – tłumaczył Papszun.
Rywalizacja, na którą czeka praktycznie cała, piłkarska Polska, już we wtorek, 2 maja (godz. 16:00). Przed meczem dojdzie do przemarszu kibiców "Wojskowych" spod stadionu Legii na Narodowy. Transmisja spotkania w Polsacie, Polsacie Sport i streamingu internetowym (Polsat Box Go, Polsat Go). Redakcja Legia.Net przeprowadzi relację tekstową na żywo, a po zakończeniu gry zapraszamy do zapoznania się z naszymi materiałami.
Przypuszczalne składy:
Legia: Tobiasz – Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro – Wszołek, Slisz, Josue, Kapustka, Mladenović – Pekhart, Muci
Raków: Trelowski – Svarnas, Arsenić, Rundić – Tudor, Koczerhin, Papanikolaou, Silva – Nowak, Gutkovskis, Lopez
ZOBACZ TAKŻE:
- Kosta Runjaić: Nie mam rankingu polskich sędziów
- Josue: Jesteśmy gotowi do walki o puchar
- Marek Papszun: Dziwi mnie obsada sędziowska
- Leszek Ojrzyński: Kun jest jak skała
- Piłkarze Legii trenowali na Stadionie Narodowym
- Kosta Runjaić: Trudne drogi prowadzą do pięknych celów
- Z obozu rywala. Raków Częstochowa
- Bartosz Kapustka: Liczy się tylko finał
- Zoran Arsenić i Fran Tudor przed finałem Pucharu Polski
- Patryk Sokołowski: Finał Pucharu Polski? Możliwe, że to mecz sezonu
- Męczarnie w Niecieczy, Gdańsku, Kaliszu… Trudna podróż na Narodowy
- Ostatnie mecze z Rakowem – 1 zwycięstwo w 6 spotkaniach
- Mateusz Wdowiak: Jesteśmy pewni, że wygramy z Legią
- Bartosz Nowak: Raków jest w stanie zaskoczyć Legię
- Michał Świerczewski: To będzie wyjątkowy finał
- We wtorek przemarsz kibiców na Narodowy
- Bartosz Kapustka: Mam miłe wspomnienia z Narodowego
- Artur Jędrzejczyk: Jeśli dostanę możliwość, to przedłużę kontrakt
- Maik Nawrocki: Gra na Narodowym to marzenie
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.