Legia w nieładzie, bez transferów, kłopoty dyrektora
04.02.2021 12:35
Wróćmy do poprzedniego okna transferowego. Legia pozyskiwała piłkarzy uznanych, choć niektórych po przejściach, a Radosław Kucharski stawał się powoli – w oczach mediów i kibiców - królem polowania. Chwalili wszyscy, bo taka jest ludzka natura. Mało kto pomyślał, że jeszcze przyjdzie moment, w którym można powiedzieć „sprawdzam”, czyli zielone boisko i mecze na nim. Aleksandar Vuković chciał 5-6 zawodników, dostał ich, ale kto podołał? W europejskich pucharach, za wyjątkiem Artura Boruca, żaden. A to oznaczało jedno – dyrektor sportowy się pomylił, z prędkością Usaina Bolta przebył drogę od bohatera do zera.
Pozycja Kucharskiego po porażkach z Omonią i Karabachem gwałtownie osłabła. Marzeniem Dariusza Mioduskiego było namówienie do współpracy Mariusza Piekarskiego, ale ten od lat nie chce o tym słyszeć. Dyrektor został na stanowisku, ale nie było już takiego zaufania, jak wcześniej. To widać w obecnym oknie, gdzie pomijając aspekt finansowy (o tym później), chemii pomiędzy najważniejszymi ludźmi w klubie nie ma.
Pod koniec 2020 roku zwolniono środki w budżecie płacowym – pozbyto się Domagoja Antolicia, Williama Remy’go, Vamary Sanogo, Pawła Stolarskiego, potem Anglicy skrócili wypożyczenie Michała Karbownika. To oszczędność ponad miliona euro rocznie dla klubu. Kolejni dwaj piłkarze nie zostali zabrani na zgrupowanie – Jose Kante i Luis Rocha. Gwinejczyk negocjował z Chińczykami ale przeholował z oczekiwaniami i został, do tego doznał kontuzji. Środki z ewentualnego transferu, choć nie jakieś duże, na pewno zwiększyłyby możliwości.
Nie było tak, że próby rozmów z kandydatami do gry przy Łazienkowskiej nie były podejmowane. Były rozmowy, były wysyłane oferty, ale raz, że proponowane zarobki są obecnie sporo niższe od dotychczasowych w Legii Warszawa, a dwa że problemem i tak była często kwota odstępnego. Za piłkarza gotowego do gry, dającego jakość na danej pozycji, zwykle trzeba zapłacić. Byli zawodnicy mający dobre statystyki, regularnie grający, za których trzeba było jednak wyłożyć w okolicach 250 tys. euro i sprawa upadała. A jeśli udało się płatność przełożyć na późniejszy okres, to wtedy nie było porozumienia co do zarobków z zawodnikiem, któremu inne kluby zwyczajnie oferowały lepsze finansowo warunki.
Dlatego, do dziś żaden zawodnik nie trafił do Legii. Blisko był Marko Janković, który jest dobrym przykładem. Bez klubu, bez gry, od razu było wiadomo, że będzie potrzebował czasu, aby się odbudować pod względem fizycznym. Jednak testy wypadły na tyle słabo, że zrezygnowano z możliwości jego pozyskania. Nie zaryzykowano z zawodnikiem, który zrezygnował z premii za podpis i zgodził się na to, aby w pierwszym roku zarabiać na średnim, jak na Legię, poziomie. Brak podjęcia tego ryzyka jasno pokazuje stan finansów. I przy okazji formy fizycznej zawodowego piłkarza.
Zapewne każdy zadaje sobie pytanie, z czego wynika brak ruchów transferowych, bo na pewno powodem nie jest wypasiona kadra pierwszego zespołu. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, to już zostało wspomniane. Kłopotliwy jest również proces decyzyjny, bo dyrektor sportowy nie ma nieograniczonych kompetencji, każda transakcja, co naturalne, musi zostać zaakceptowana przez właściciela, który ma swoich doradców. Ci nie zawsze zgadzają się z tym, co zaproponowano i temat upada. Upraszczając – zbyt dużo ludzi chce w Legii mieć wpływ na budowę pierwszego zespołu. I w tym tkwi problem.
Nic dziwnego, że wewnątrz sytuacja jest nieco napięta, a cierpi na tym kadra pierwszego zespołu. Jednak też nie ma co przesadzać pod tym względem, bo Legia na dziś, nawet bez wzmocnień, jest drużyną z największym potencjałem w ekstraklasie i bez problemu powinna radzić sobie z Podbeskidziem, a jeśli już przegrać, to w jakimkolwiek stylu, a nie kompletnie bez charakteru i sytuacji do zdobycia bramki.
Do końca okna transferowego zostały niespełna trzy tygodnie. Legia potrzebuje jakości w ofensywie, kogoś do środka pola (na pozycję nr 10), na skrzydło, najlepiej dwóch bocznych. Ale żeby tę jakość mieć, potrzebuje nakładów finansowych, bo po prostu jakość kosztuje. W dłuższej, czyli półrocznej perspektywie, musi sprowadzić przynajmniej jednego stopera i pewnie przynajmniej trzech piłkarzy ofensywnych. To są wymagania minimalne, aby zacząć myśleć o szansach na powrót do fazy grupowej któregokolwiek z europejskich pucharów.
Czy dalej dyrektorem sportowym będzie Kucharski? Z każdym dniem mniej na to wskazuje. Zdaje się, że ta formuła współpracy jest na wyczerpaniu. Obecny dyrektor ma w Legii zwolenników, ale chyba więcej jest przeciwników. Są tacy, którzy widzieliby na tym stanowisku Richarda Grootscholtena, obecnego dyrektora Akademii.
Ankieta
Czy Radosław Kucharski powinien pozostać dyrektorem sportowym?
Quiz
Quiz. Rekordowe transfery z Legii
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.