Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0) - Powrót na pierwsze miejsce
05.05.2013 13:25
- Zapis relacji tekstowej "na żywo"
- Pomeczowy komentarz trenera Urbana
- Pomeczowy komentarz trenera Kaczmarka
- Fotoreportaż z meczu
Po bardzo udanym wyjeździe na pierwszy finałowy mecz Pucharu Polski do Wrocławia Legia gościła w meczu ligowym Lechię Gdańsk. Trener Jan Urban stwierdził, że zwycięskiego składu się nie zmienia i w niedzielne popołudnie w zasadzie wystawił taką samą jedenastkę. Jedyna zmiana była wymuszona – za pauzującego za żółte kartki Wlademira Dwaliszwilego do składu wrócił Danijel Ljuboja. Mecz ten dla warszawian miał duże znaczenie, gdyż sobotniego wieczoru po raz pierwszy od ponad pół roku Legia straciła prowadzenie w ligowej tabeli na rzecz poznańskiego Lecha. Zwycięstwo przywracało poprzedni układ tabeli.
I legioniści od samego początku bardzo mocno przycisnęli. Już w pierwszym kwadransie mogli strzelić trzy bramki, ale brakowało skuteczności. Aktywnie grał Miroslav Radović i Ljuboja, widoczny był też Michał Kucharczyk - temu ostatniemu nie wszystko wychodziło, widać, że za bardzo chce się przełamać. Przez całe 45 minut goście stanowili jedynie tło dla podopiecznych trenera Urbana, a ich nieliczne akcje nie stwarzały w zasadzie żadnego zagrożenia. Ale bronili się dość umiejętnie. Legia osiągnęła przygniatającą przewagę w posiadaniu piłki, bo w zasadzie nie schodzili poniżej 70% gry piłką. Ale przez brak skuteczności do przerwy był bezbramkowy remis.
Bez zmian rozpoczęły oba zespoły drugą połowę. Nie wiemy, co powiedział piłkarzom Legii w przerwie Urban, ale nie rzucili się do ataku. Co więcej, kilka minut po rozpoczęciu drugiej części gry, okazję mieli goście, ale piłka strzelona nożycami przeszła obok słupkami. Chwilę później z drugiej strony próbował Radović, ale bez wymiernego skutku.
Stołecznym piłkarzom brakowało nieco lidera, kogoś kto mógłby wziąć na swoje barki grę w ofensywie. Nieco zagubiony był Ljuboja, często grę zwalniał Radović, niewiele piłek dostawał Saganowski. Z ciągłego utrzymywania się przy piłce legionistów niewiele wynikało.
Mówi się, że najlepsi trenerzy wygrywają mecz dobrymi zmianami. W 60. minucie Urban trafił idealnie, wysyłając na plac gry Jakuba Koseckiego. "Kosie" wystarczyły ledwie 3 minuty, by po podaniu Saganowskiego wpisać się – przy biernej postawie obrońców Lechii – na listę strzelców. Skrzydłowy zanotował więc świetny powrót po kontuzji.
Więcej bramek już nie padło, a napastnicy Legii częściej od stawania oko w oko z Buchalikiem byli łapani na pozycji spalonej. Styl zwycięstwa nad Lechią nie rzuca na kolana, ale w kontekście walki o mistrzostwo Polski liczą się przede wszystkim trzy ważne punkty, dzięki którym Legia wraca na pozycję lidera. O wszystkim i tak zadecyduje prawdopodobnie starcie z poznańskim Lechem za dwa tygodnie. Trudno być jednak optymistą, bo postawa warszawskiej drużyny w ostatnich spotkaniach nie była wzorowa.
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
Bramka: Kosecki 63'
Żółte kartki: Vrdoljak, Astiz - Pietrowski
Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Astiz, Jodłowiec, Suler - Vrdoljak, Furman (60' Kosecki) - Radović (90' Gol), Ljuboja, Kucharczyk - Saganowski (76' Łukasik)
Lechia: Buchalik - Deleu, Bąk, Bieniuk, Janicki - Surma, Pietrowski - Ricardinho (73' Duda), Machaj (70' Brożek), Buzała (75' Frankowski) - Wiśniewski.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.