Domyślne zdjęcie Legia.Net

Liga w loży szyderców

Michał Bronowicki

Źródło: Legia.Net

23.04.2008 10:07

(akt. 20.12.2018 16:50)

26. kolejka ligowa właściwie zakończyła zmagania o mistrzowski tytuł w Polsce – Wisła bezceremonialnie zdystansowała pozostałe kluby i pewnie sięgnęła po prymat w kraju. Już od dawna było wiadomo, że w bieżącym sezonie rywalizacja na szczycie nie potrwa do ostatniej serii meczów, a co za tym idzie nie dostarczy kibicom przesadnie wielu emocji. Niestety, trzeba wyraźnie podkreślić, że swoją wyjątkową postawą „Biała Gwiazda” mocno przyczyniła się do obniżenia atrakcyjności rozgrywek Orange Ekstraklasy i sprawiła, że liga bywała mało interesująca. Na szczęście na wysokości zadania ciągle stoi PZPN, który swoimi działaniami trzyma kibiców wielu drużyn w napięciu, bo ciągle nie ma klarownych zasad decydujących o utrzymaniu, spadku, karnej relegacji... Dzięki temu OE jest ligą absolutnie wyjątkową
Niedzielne derby Krakowa uznano za nudne i mało ciekawe. Niesłusznie. Cracovia bardzo starała się zepsuć wiślakom święto i wcale nie była od tego daleka. Najaktywniejszym zawodnikiem „Pasów” został Przemysław Kulig, który starał się nawet podwójnie, grając w tym meczu na dwóch różnych pozycjach, w tym jako golkiper. Najpierw strzelił bramkę, potem udowodnił, że bramki potrafi również strzec i z powodzeniem mógłby otrzymać wyróżnienie dla najwszechstronniejszego sportowca zawodów, gdyby tylko ktoś takie przyznawał i wręczał. Ale w niedzielę do wręczania czegokolwiek nikomu nie było spieszno, nawet przedstawicielom PZPN, którzy nie przygotowali jeszcze dla gospodarzy medali ze złotego kruszcu. Zresztą przy Miodowej maję teraz inne problemy na głowie, a wielka feta pod Wawelem przewidziana jest dopiero po ostatniej kolejce i wtedy też nastąpi oficjalna ceremonia, więc wybić medale na pewno zdążą. Tymczasem w Poznaniu po raz ostatni rozegrano pierwszoligowe derby Wielkopolski w konfiguracji Lech – Dyskobolia. Gospodarze nie byli nazbyt gościnni i zwyciężyli, mimo iż przez większość spotkania występowali w osłabieniu. Dzięki wygranej „Kolejorz” zbliżył się do tytułu wicemistrza Polski, a Franciszek Smuda ponownie uwierzył w swoją wielkość znów na lewo i prawo udzielając wszystkim porad i upomnień, strofując dziennikarzy i sędziów oraz deklarując kolejne triumfy i rekordy. Jest to o tyle dziwne, że akurat ten szkoleniowiec chyba tyle samo razy był na piedestale, co z niego spadał, a pokory mu jakoś nie przybyło, co najwyżej nieco dystansu do świata. Pewnie dopiero ewentualne występy w europejskich pucharach ponownie sprowadzą „Franza” na ziemię. W walce o europejskie puchary ciągle liczy się również Legia, która pokonała w Wodzisławiu Odrę, rewanżując się za jesienną wpadkę przy Łazienkowskiej. Kilka dni wcześniej ziściły się życzenia wielu warszawskich kibiców, by w drużynie „Wojskowych” mocniej postawić na Polaków – oto Legia, bez dokonania transferu, zamieniła jednego z obcokrajowców na rodzimego gracza, który natychmiast stał się jednocześnie reprezentantem kraju. Cud? Większym będzie chyba realizacja marzeń o wicemistrzostwie i równoczesnym wywalczeniu Pucharu Polski. Na cud na pewno liczą w Łodzi – Widzew, po sromotnej klęsce z Polonią Bytom zatrudnił specjalistę od rzeczy niemożliwych, Janusza Wójcika. Na razie trener po swojemu motywuje nowych podopiecznych: „Obudźcie się w końcu. To ma być pierwsza liga? Niektórzy ruszają się jakby mieli pełno w gaciach!”. Czegokolwiek jednak Wójcik nie krzyknie, czegokolwiek nie dokona, pierwszej ligi dla Widzewa nie uratuje. Ma natomiast szansę, by zapisać się jako szkoleniowiec, pod wodzą którego łodzianie spadną aż do trzeciej ligi, gdzie nie grali blisko 40 lat. To też jest rodzaj wyzwania! Drugi łódzki klub, jak przystało na „Rycerzy Wiosny”, poradził sobie nieźle wywożąc punkt z Zabrza i oddalając nieco widmo spadku. Widmo, które wciąż unosi się nad triumfatorem poprzednich rozgrywek – Zagłębiem Lubin. „Miedziowa” jedenastka jest jednym z największych przegranych sezonu, ale w miniony weekend poradziła sobie gładko z beniaminkiem z Białegostoku. Z beniaminkiem, ale tym z Chorzowa, poradził sobie również GKS Bełchatów – niewiele mniejszy przegrany obecnych rozgrywek. Do grona przegranych, zwłaszcza po deklaracji prezesa Klickiego, kibice zaliczają także Koronę, która w meczu bez historii zwyciężyła Zagłębie Sosnowiec. Krzysztof Klicki, notabene, znów zasiadł na trybunach stadionu w Kielcach – długo bez piłki nie wytrzymał. I, mimo wszystko, można go zrozumieć, bo nawet największe rozczarowania nie są w stanie wyleczyć zagorzałego kibica z futbolowej gorączki.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.