Domyślne zdjęcie Legia.Net

Liga w loży szyderców

Michał Bronowicki

Źródło: Legia.Net

17.09.2007 13:48

(akt. 22.12.2018 05:02)

25 bramek strzelili w VII kolejce spotkań piłkarze Orange Ekstraklasy i przy okazji podnieśli nieco ogólną średnią trafień na mecz w całych rozgrywkach. Wprawdzie większość beniaminków postanowiła odejść od ogólnego trendu i goli nie strzelała, ale za to – poza Jagiellonią – dość obficie nimi obdarowywała i przynajmniej w ten sposób wpłynęła na podniesienie bilansu statystycznego. To właśnie w dużej mierze dzięki niedawnym drugoligowcom na boiskach rodzimej Ekstraklasy padło w miniony weekend więcej bramek niż na murawach w Anglii, Włoszech czy Hiszpanii. I kto powiedział, że nasza liga nie ma nic do zaoferowania?
Nie wszędzie jednak kibice mogli oglądać gole. Żółto-czerwone derby w Białymstoku wypadły raczej szaro, a całe spotkanie zamiast w bramki obfitowało w rozczarowania: fani Jagiellonii zawiedli się od razu po wejściu na stadion brakiem obiecywanych już na sobotę jupiterów, drużyna gospodarzy brakiem jubileuszowego, setnego trafienia w swych pierwszoligowych startach, a obecny na meczu Tomasz Frankowski zawiódł się, gdy ujrzał obok siebie na trybunach Pawła Janasa, za którym nie przepada od czasu ogłoszenia powołań reprezentantów na mundial w Niemczech. Zresztą sam łowczy Janas, do kompletu z Jackiem Zielińskim, też był po spotkaniu rozczarowany i zawiedziony – brakiem oczekiwanego zwycięstwa Korony. Bądź co bądź, piłkarze z Kielc w tym sezonie, na wyjazdach punktują wyłącznie z beniaminkami, więc okazja na trzy oczka uciekła niczym zwierzyna na polowaniu. Odmienne nastroje zapanowały w Zabrzu, gdzie Górnik rozgromił Polonię Bytom. Mimo to, strzelec hat-tricka, Dawid Jarka miał po meczu swoje problemy, zupełnie nie wiedząc co zrobić z kogutem tradycyjnie wręczanym najlepszemu zawodnikowi gospodarzy. Nie jest to jednak jeszcze kłopot kwalifikujący wicelidera klasyfikacji snajperów do wizyty u psychologa. Za taki należałoby uznać dopiero seryjną nieskuteczność, co zdiagnozował wreszcie u swoich podopiecznych trener Wojciech Borecki, wysyłając grupowo piłkarzy ŁKS-u do ww. fachowca. Pomogło. W spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec łodzianie zaliczyli zwycięstwo i trzy bramki, a Bodzio W. trzechsetny występ na pierwszoligowych boiskach. W drugim łódzkim klubie nie czekano na przełamanie drużyny i podczas reprezentacyjnej przerwy zastąpiono dotychczasowego szkoleniowca „nową miotłą” w osobie Marka Zuba. Trener Widzewa szamanem wprawdzie nie jest, lecz zdołał wyraźnie odmienić oblicze zespołu i zdołał wraz z drużyną odczarować bramkę Jana Muchy. Trochę przy tym dopomógł Dickson Choto, który widocznie pozazdrościł Słowakowi dobrej passy i prasy. Zaraz po wygaśnięciu serii bramkarza Legii kibice postanowili gremialnie ugasić pragnienie opuszczając trybuny i udając się prawdopodobnie do bufetu – wcześniej kilkukrotnie, głośno skandowali jakąś potrawę, więc wszyscy na stadionie byli uprzedzeni i więcej goli w pierwszej odsłonie nie padło. W drugiej lider wyszedł na prowadzenie, którego już nie oddał przedłużając tym samym swoją rekordową serię zwycięstw na otwarcie sezonu. Wszystkie trzy gole dla Legii zanotowali obcokrajowcy. Tymczasem obcokrajowcem w naszej lidze przestał być Mauro Cantoro. Pomocnik Wisły dostał wreszcie polski paszport i natychmiast udowodnił, że dla Polaka nic nie jest niemożliwe. Podczas meczu z Odrą Wodzisław zaskoczył wszystkich posyłając piłkę z pięciu metrów nie do pustej bramki, a wysoko ponad poprzeczką. Może gdyby jeszcze do niedzieli pozostał wyłącznie obywatelem Argentyny i Włoch krakowianie cieszyliby się ze zwycięstwa? Pod Wawelem Cracovia zmierzyła się z Groclinem. Atmosfera artystycznego miasta wyzwoliła w niektórych piłkarzach gości skrywane dotąd umiejętności aktorskie. Jarosław Lato bardzo starał się pozostawić po sobie dobre wrażenie, ale sędzia jego popisy subiektywnie zakwalifikował jako ewidentne symulanctwo i „nagrodził” jedynie dwiema żółtymi kartkami. Trzeba jednak podkreślić, że na trybunach rozlegał się przy tym całkiem donośny aplauz – bezprecedensowa to rzecz wylecieć z boiska za umiłowanie sztuki. Wobec takiego stanu rzeczy pozostali piłkarze Groclinu już tylko improwizowali grę i gospodarze odnieśli dość łatwe zwycięstwo.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.