Domyślne zdjęcie Legia.Net

Liga w loży szyderców

Michał Bronowicki

Źródło: Legia.Net

24.03.2008 22:59

(akt. 20.12.2018 22:06)

22. kolejka Orange Ekstraklasy upłynęła w atmosferze Świąt Wielkanocy. Wydawało się, że dla zawodników nie będzie lepszej okazji zaprezentowania piłkarskich jaj, które staną się pożywką szyderców, a jednak miniona seria spotkań nie była pod tym względem wyjątkowa. Mimo to, jak zwykle w ligowych zmaganiach, znalazło się kilka osobliwości.
Nietypowo, bo od skosztowania przez piłkarzy tradycyjnego świątecznego jajeczka, rozpoczęło się spotkanie Korony z Jagiellonią. Nie wiadomo dokładnie czym gospodarze przyprawili symboliczną potrawę, ale najwyraźniej poczęstunek nie wyszedł na dobre przyjezdnym, bo żółto-krwiste derby zakończyły się wygraną zespołu z Kielc. Korona tym samym zwyciężyła u siebie po raz pierwszy od października ubiegłego roku, można więc bez cienia ironii powiedzieć, że robi to ostatnio od święta. W Grodzisku Wielkopolskim również w pewnym sensie było jajecznie, bo końcowy rezultat brzmiał zero do zera, ale kibicom satysfakcji to nie przyniosło. Wprawdzie obaj bramkarze – i Przyrowski, i Cabaj – mocno starali się, by gole jednak padły, ale napastnicy byli odmiennego zdania. Może nie chcieli sobie nawzajem zepsuć świątecznej atmosfery? Jak się okazało, Stefan Majewski tak poustawiał swój zespół na wiosnę, że „Pasy” przestały tracić bramki. „Doktorowi” pozostaje teraz już tylko znaleźć kogoś, kto je zacznie strzelać, bo jak na razie wyłącznie dwa zespoły ligowe mają na koncie mniej trafień niż Cracovia. No, ale Majewski wie, że nie od razu Kraków zbudowano. Pod Wawelem Wisła zmierzyła się z Odrą i, jak to przy świętach, nie zabrakło nawiązań do tradycji. A tradycją „Białej Gwiazdy” jest to, że męczy się z drużyną z Wodzisławia jak chyba z nikim innym. W Wielką Sobotę krakowianie znów stracili punkty (nie)oczekiwanie remisując. Spośród ośmiu oczek, które zgubiła w tym sezonie Wisła, połowę zabrała jej Odra. Przy okazji wyszło na jaw, że zagraniczni piłkarze niekoniecznie rozumieją podniosłość polskich świąt – Cleber na boisku nie zastosował żadnej pokory, ani ogłady, za to wyjątkowo brutalnym kopniakiem niemal przebił Szaremu brzuch, czym prawdopodobnie zmusił gracza Odry do wielkanocnej wstrzemięźliwości dietetycznej. W Bełchatowie, pracę przed świętami stracił Orest Lenczyk, którego GKS nie zdążył na wiosnę strzelić choćby jednej bramki i przegrał z Lechem. Trudno przewidzieć czy zwolnienie, które w kontekście piątej porażki z rzędu ciężko traktować w kategorii jajka-niespodzianki, negatywnie wpłynęło na świąteczny nastrój Lenczyka czy też wręcz przeciwnie, bo choć pracę stracić nigdy nie jest miło, to już perspektywa milionowego odszkodowania za zerwanie przez klub kontraktu raczej należy do uczuć przyjemnych. Wielkanocna święconka mogła zatem Orestowi smakować nawet podwójnie dobrze, stół zresztą na pewno był bogaty, a kolejny zapowiada się pod względem obfitości jeszcze lepiej. W każdym razie w Bełchatowie przyszła wiosna – idzie nowe. Nieco wcześniej zmiany dokonało Zagłębie Lubin, gdzie prezesa Roberta Pietryszyna zastąpił Paweł Jeż. W efekcie gracze mistrza Polski zaczęli prezentować się o wiele lepiej, zwłaszcza pod kątem strzeleckim. W poprzedniej serii spotkań stracili przy Łazienkowskiej trzy gole, a teraz sami trzykrotnie trafiali do siatki rywala, którym był chorzowski Ruch. Wprawdzie jedna z bramek padła jako samobójcza, ale za to była naprawdę ładna, więc niefortunnemu strzelcowi w osobie Bartczaka warto szczerze pogratulować, zwłaszcza że Zagłębie zainkasowało ostatecznie komplet punktów. Piękne gole zawsze warto doceniać. Najpiękniejsze, najbardziej imponujące trafienie w 22. kolejce zaliczył jednak Tomasz Hajto. Piłkarz Górnika zniesmaczony nieporadnością swoich partnerów z ataku strzelił bramkę z blisko 60 metrów uderzając piłkę na własnej połowie i lobując zbyt daleko wysuniętego Peskovića, brata lepiej znanego Borisa, który dla odmiany stanął między słupkami w zespole z Zabrza. Bramka była tym bardziej cenna, że zapewniła gościom wygraną nad Polonią. Ironia losu, a dokładniej decyzja wojewody śląskiego, sprawiła jednak, że na żywo widziało ją zaledwie kilkudziesięciu widzów, bo mecz w Bytomiu odbywał się bez udziału publiczności. Ot, polska strategia promowania futbolu. Tymczasem ŁKS dokonał również nie lada wyczynu. Łodzianie strzelili aż trzy gole w jednym meczu, co zdarza im się od wielkiego dzwonu, by nie napisać od święta. W bieżącym sezonie takiego dokonania „Rycerze wiosny” doświadczyli tylko w pierwszym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec, a w Wielki Czwartek powtórzyli wyczyn w rewanżu. Tym samym blisko połowę swoich ligowych goli zaaplikowali sosnowiczanom i chyba żałują, że spotkali się z nimi już po raz ostatni w tym roku. Dla kibiców Legii na miano wydarzenia kolejki zasługuje z pewnością gol Piotra Gizy. Pomocnik ten jeszcze nigdy nie uzyskał bramki dla „Wojskowych” w oficjalnym meczu rozgrywanym poza Warszawą, a od września ubiegłego roku w ogóle zaprzestał strzelania w lidze. Cierpliwość fanów z Łazienkowskiej była odwrotnie proporcjonalna do wiary, jaką w Gizę pokładał Jan Urban. Ale w meczu z Widzewem „Gizmo” postanowił wreszcie wykorzystać znakomitą okazję i trafił do siatki, czym dał Legii zwycięstwo. Może dlatego, że była to jego bodaj tysięczna wyborna sytuacja, może dlatego że mecz w Łodzi odbywał się w Wielką Sobotę i należało to uczcić, a może dlatego że spotkanie z Widzewem było 100. meczem Gizy w rozgrywkach I ligi? Katalog domniemywań mógłby być długi. Nawet sam zawodnik nie potrafił odpowiedzieć dlaczego strzelił właśnie teraz, zaś wcześniej marnował wszystko, co tylko się dało. I w zasadzie coś jest na rzeczy, bo gol Piotra Gizy należy zakwalifikować do kategorii zjawisk niewytłumaczalnych, których racjonalne wyjaśnienie przysparza specjalistom niemało trudności. Sam zawodnik dba jednak, żeby wyjaśniać nie trzeba było nazbyt często. Niestety.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.