Domyślne zdjęcie Legia.Net

ŁKS Łódź – najbliższy rywal Legii

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

02.05.2009 00:44

(akt. 17.12.2018 20:07)

Po trudnym meczu z Lechem przed legionistami o niebo łatwiejsze zadanie. Na Łazienkowską zawita bowiem ŁKS. Łodzianie mają potężne problemy, zarówno finansowe, jak i kadrowe. W wyniku braku wypłat piłkarze ostatnio zaprotestowali odmawiając wyjazdu na przedmeczowe zgrupowanie, a trener <b>Grzegorz Wesołowski</b> zdołał zebrać tylko siedemnastu piłkarzy, których może zabrać do Warszawy. W składzie łodzian zabraknie kontuzjowanych lub chorych: <b>Piotra Świerczewskiego</b>, <b>Pawła Drumlaka</b>, <b>Rafała Kujawy</b>, <b>Adama Czerkasa</b> i <b>Wahana Geworgiana</b>.
ŁKS pomimo wszystkich zawirowań i problemów osiąga wiosną dobre wyniki. Cztery zwycięstwa, w tym to najbardziej sensacyjne na Konwiktorskiej oraz remis w Poznaniu pokazują, że łodzianie potrafią się zmobilizować i zaskoczyć nawet dużo wyżej notowanych rywali. Z drugiej strony, w ostatnim, przegranym meczu u siebie z Piastem, podopieczni trenera Wesołowskiego zaprezentowali się słabo. Jest to zespół nieobliczalny, grający ambitnie, po którym zawsze można oczekiwać, że na boisku się nie położy, nawet przed dużo silniejszym przeciwnikiem. Łodzianie grają ustawieniem 4-5-1. O ile wcześniej było to zazwyczaj 4-1-4-1, to na mecz z Legią, wskutek absencji większości piłkarzy ofensywnych, grających regularnie w pierwszym składzie, będzie to zapewne 4-2-3-1. Ataki ŁKS buduje na trzy sposoby – jednym jest atak ofensywnie usposobionymi skrzydłami, drugim atak pozycyjny, w którym drużyna z Łodzi funkcjonowała dość dobrze, ale w zestawieniu, w którym zagra ona przy Łazienkowskiej, raczej nie będzie on istniał, wreszcie trzecim, najczęściej stosowanym jest długa piłka od obrony na walkę dla wysuniętego napastnika. Defensywa łodzian zazwyczaj ustawiona była wysoko, a wskutek rozwarstwienia między linią obrony wspieraną przez defensywnego pomocnika, a przesuniętymi do przodu i niechętnie wracającymi się pozostałymi pomocnikami, w środku pola powstawała spora dziura. Z parą defensywnych pomocników takiego mankamentu raczej nie będzie, aczkolwiek bardzo mocno ucierpi na tym potencjał ofensywny łodzian. Bramki ŁKS niezmiennie broni Bogusław Wyparło i jeśli ktoś ma zatrzymać w sobotę Legię, to jest to najlepszy kandydat. Wyparło ma dobry refleks, jest zwinny i szybki, świetnie broni na linii i w sytuacjach jeden na jeden. Brakuje mu jednak kilku centymetrów wzrostu, przez co dużo gorzej radzi sobie w powietrzu oraz ma problemy przy mocnych, górnych strzałach. Tu podpowiedź dla napastników Legii – w sytuacji sam na sam z „Bodziem W” koniecznie szukać długiego rogu i uderzać raczej górą niż po ziemi. Środek obrony stanowić będą doświadczeni Marcin Adamski i Tomasz Hajto, obaj dawno już po trzydziestce. Adamski to piłkarz twardy, silny, dobrze się ustawiający, niełatwy do minięcia w indywidualnym pojedynku, Hajto natomiast to przywódca zespołu. Powolny i mało zwrotny, stanowi jednak do przejścia dość trudną zaporę, przede wszystkim ze względu na niezwykłą siłę. Góral z Makowa Podhalańskiego ma również walory w grze ofensywnej – często jest głównym rozgrywającym drużyny, zwłaszcza, gdy trzeba zagrać dokładne, kilkudziesięciometrowe podanie, która to umiejętność jest nieznana innym obrońcom Ekstraklasy. Hajto ma też, jak na polskiego stopera duże umiejętności techniczne, potrafi dokładnie dośrodkować, a nawet minąć rywala zwodem, pomimo braku szybkości. Można się tylko zastanawiać, czemu w Polsce już nie szkoli się w tak wszechstronny sposób młodych stoperów, zwłaszcza jeśli chodzi o umiejętność kilkudziesięciometrowych, dokładnych przerzutów. Hajto potrafić nawet przy niekorzystnym wyniku przesunąć się do linii pomocy i bardzo dobrymi dośrodkowaniami siać zamieszanie w polu karnym rywala. Zarówno Hajto, jak i Adamski są trudni do pokonania w walce powietrznej, choć zazwyczaj ograniczają się do wybicia lub strącenia piłki – gra głową bowiem, w odróżnieniu od powietrznej walki nie jest ich atutem. Osobnym elementem wartym wzmianki jest charakter obu stoperów – warto ich prowokować i liczyć na wykartkowanie. Hajto bowiem rzadko kończy mecz bez kartki, a przy nieustannym prowokowaniu może kompletnie stracić nerwy i zmusić sędziego do wyrzucenia go z boiska. Boki obrony to domena Litwinów. Na prawej stronie gra Nerijus Radżius, a na lewej Tadas Papeckys. Radżiusowi pod względem techniki, stylu gry, motoryki i warunków fizycznych zdecydowanie bliżej do stopera niż nowoczesnego bocznego obrońcy. Wysoki, powolny, mało zwrotny i słabo wyszkolony technicznie jest zarazem solidnym punktem obrony, broniąc twardo i dość pewnie. Papeckys z kolei jest niski, dynamiczniejszy i zwrotniejszy, ale z techniką jest u niego nie lepiej niż u Radżiusa. W ofensywie pożytek z niego, podobnie jak z Radżiusa, jest w zasadzie żaden, zresztą obaj Litwini rzadko zapuszczają się pod bramkę rywala. Papeckysowi częściej niż jego koledze zdarza się zgubić krycie, przegrać indywidualny pojedynek, czy spóźnić się z wejściem. Z twardości i ostrości w grze słynie zresztą cała defensywa łodzian i niejednokrotnie napastnikom i pomocnikom Legii w sobotnim spotkaniu z pewnością zatrzeszczą kości, choć obaj Litwini dostają z reguły mało kartek. Parę defensywnych pomocników, w wyniku absencji Drumlaka, Świerczewskiego i Geworgiana stworzą Mladen Kascelan i Robert Sierant. Ten pierwszy to klasyczny przecinak, piłkarz z gatunku „piłka może przejść, zawodnik nigdy”. Kascelan, gdy nie zdoła odpowiednio się ustawić albo zostanie wyprzedzony przez rywala, bez wahania kopie po kostkach czy wchodzi wślizgiem z boku lub z tyłu w nogi. Można powiedzieć, że jeżeli jakiś pomocnik grał w meczu z ŁKS-em i nie został sfaulowany przez Kascelana, to znaczy, że przeszedł obok meczu. Kascelan zbiera mnóstwo kartek, ale zazwyczaj po napomnieniu pierwszym „żółtkiem” unika prowokowania sędziego do pokazania drugiego. O ile Kascelan jest mimo wszystko dość wartościowym zawodnikiem, choć tylko w defensywie (bo inklinacji ofensywnych nie ma żadnych), to Sierant powinien raczej grać w niższej klasie rozgrywkowej. Powolny, o marnej technice, częściej grający ostatnio na stoperze, może tylko co najwyżej przeszkadzać rywalom w rozgrywaniu piłki, a i w tej materii do orłów nie należy. W odróżnieniu od Kascelana nie będzie stanowił istotnej przeszkody dla budowania ataku przez Legię, zwłaszcza, że często „znika” na boisku nie włączając się do gry. Jedynym ofensywnym pomocnikiem będzie natomiast reprezentujący Albanię (a w przyszłości być może Kosowo) Labinot Haliti, którego zadaniem będzie poukładanie ofensywnych zapędów łodzian. Biorąc pod uwagę, że jesienią niespecjalnie mu to wychodziło, a wiosną zazwyczaj siedział na ławce, wiele oczekiwać od niego nie można. Technicznie wyszkolony jest raczej poniżej standardów Ekstraklasy, przeglądem pola też nie imponuje i będzie raczej ograniczał się do prób uderzania z dystansu i przerzucania piłki do skrzydłowych. W obronie spisuje się raczej słabo. A skrzydłowi to główny motor napędowy ofensywy ŁKS. Po prawej stronie zagra Jakub Biskup, zawodnik niski, niezwykle zwinny, dobrze wyszkolony technicznie i krótko trzymający piłkę przy nodze. Biskup potrafi „nawijać” obrońców zwodami, ma też dobre dośrodkowania i silne uderzenie z lewej nogi. Ponieważ będzie grał po prawej stronie, często zapewne zamiast biec wzdłuż linii, będzie łamał akcję do środka szukając strzału. Byłego pomocnika Odry w odróżnieniu od większości mikrusów Ekstraklasy nie jest łatwo przewrócić – z jego strony można oczekiwać sporego zagrożenia bramki Legii. Na lewą stronę zostanie z konieczności przesunięty doskonale znany na Łazienkowskiej Marcin Smoliński. Atuty „Smoły” są znane – ambicja, niezły ciąg na bramkę, bardzo dobre uderzenie z dystansu z lewej nogi. Gorzej zawsze było u Smolińskiego z rozegraniem piłki, a biorąc pod uwagę, że zagra na flance, szans do oddawania strzałów może nie mieć za dużo. Znając jego sposób gry obrońcom Legii powinno być dość łatwo go powstrzymać – o wiele łatwiej na pewno niż Biskupa. Obaj boczni pomocnicy wracają do obrony niechętnie i nie potrafią wypełniać zadań defensywnych. Największym problemem trenera Wesołowskiego jest atak. Kontuzje wyeliminowały ze składu Czerkasa i Kujawę. Szansę najprawdopodobniej dostanie Serb Dejan Dżenić, o którym po kilkudziesięciu minutach dotychczasowej gry w Ekstraklasie można powiedzieć bardzo niewiele, oprócz tego, że nie zademonstrował niczego, co uprawniałoby go do gry na tym poziomie rozgrywek. Biorąc pod uwagę jego przeciętne warunki fizyczne, nie bardzo nadaje się do preferowanego przez ŁKS grania długą piłką od Hajty i w konfrontacji z obrońcami Legii stoi raczej na straconej pozycji. Ławka łodzian wygląda wręcz dramatycznie. Tylko stoper Dejan Ognjanović prezentował do tej pory umiejętności pozwalające mu od biedy grać w Ekstraklasie. Oprócz tego na ławce usiądą oprócz rezerwowego bramkarza Marcina Pająka obrońcy Robert Łakomy i Wojciech Mordzakowski, pomocnik Tomasz Ostalczyk i napastnik Kamil Bartosiewicz - wszyscy ostatnio grali wyłącznie w Młodej Ekstraklasie. Spośród nich należy spodziewać się wejścia na boisko Ostalczyka i Bartosiewicza – zwłaszcza ten drugi może być jakąś alternatywą dla trenera Wesołowskiego, gra bowiem bez kompleksów i ma instynkt strzelecki, choć czym innym jest rzecz jasna gra w ME, a czym innym w lidze na Łazienkowskiej. Stałe fragmenty gry są w wykonaniu ŁKS-u ciekawe i sprawiają pewne zagrożenie, choć bramki po nich padają rzadko. Specjalistów od strzałów z rzutów wolnych łodzianie w zasadzie nie mają, choć kilku zawodników, jak Hajto, potrafi uderzyć mocno z daleka, to są to z reguły strzały na siłę, bez choćby cienia precyzji. W dośrodkowaniach z rzutów wolnych z prawej strony specjalizuje się Papeckys, a z lewej Hajto – są to więc dośrodkowania dochodzące do bramki. Są one jakościowo dobre i robią spore zamieszanie w polu karnym rywala, łodzianom brakuje jednak egzekutorów i zawodników dobrze grających głową, pomimo iż kilku z nich ma sporo powyżej metra osiemdziesięciu. W pojedynkach główkowych pewne zagrożenie mogą stanowić Adamski i Radżius, bardziej jednak należy obawiać się wybitych po rzutach rożnych i wolnych piłek przed pole karne – mający miejsce do strzału Smoliński lub Biskup mogą sprzed szesnastki bardzo groźnie uderzyć. Mocno osłabiony ŁKS nie powinien stanowić szczególnie poważnej przeszkody dla Legii. Łodzianie wyróżniają się wprawdzie niezwykłą ambicją, niezłymi skrzydłami i dość solidnym blokiem defensywnym, a ich osiągnięcia wiosenne w meczach na boiskach czołowych drużyn Ekstraklasy mogą imponować, jednak osłabienia w środku pola i w ataku znacznie obniżają ich potencjał ofensywny. Wprawdzie Ruch pokazał ostatnio, że na Łazienkowskiej można wygrać walecznością i zaangażowaniem, ale czym innym jest Puchar Polski, a czym innym liga – w tym sezonie Legia zazwyczaj w Warszawie nie dawała szans takim drużynom jak ŁKS. Każdy inny wynik niż zdecydowane zwycięstwo podopiecznych Jana Urbana będzie ogromną sensacją.

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.