Łódzkie fatum
13.03.2007 08:35
<b>Bartłomiej Grzelak</b> trafił do Legii za 600 tys. euro. - On obroni dla was ten tytuł - przekonywał <b>Zbigniew Boniek</b>. Piłkarz gola na razie nie strzelił, a na dodatek doznał kontuzji. W przerwie piątkowego spotkania z Groclinem (0:1) Grzelak zastąpił <b>Macieja Korzyma</b>. Otrzymał szansę, ale podobnie jak większość podopiecznych Dariusza Wdowczyka, jej nie wykorzystał.
Na kilka minut przed zakończeniem meczu opuścił murawę, trzymając się za pachwinę. A ponieważ Legia wyczerpała już limit zmian, spotkanie kończyła w "dziesiątkę".
Może na ŁKS
- Będziemy mądrzejsi po badaniu USG. Bartek ma problemy z mięśniem przywodziciela - stwierdził Wdowczyk. Poniedziałkowe badanie na szczęście dla piłkarza wskazało naciągnięcie, a nie naderwanie. To bardzo ważne, gdyż w pierwszym przypadku przerwa w treningach trwa około trzech tygodni, w drugim dwukrotnie dłużej. Przy odrobinie szczęścia Grzelak opuści tylko niedzielny mecz z BOT GKS. Po nim nastąpi dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach ligowych, więc na kolejne spotkanie - z ŁKS Łódź napastnik powinien być już w pełni sił.
Były zawodnik Widzewa ma wyjątkowego pecha. Chociaż, jak sam twierdził, lubi grę pod presją, na razie tego nie udowodnił. Jako jedyny z napastników nie zdobył gola ani w meczach kontrolnych, ani w oficjalnych. Jak na razie przygodę z Legią rozpoczyna tak, jak jego słynniejsi koledzy, którzy na Łazienkowską trafili z łódzkiego klubu - Tomasz Łapiński, Marek Citko czy Rafał Siadaczka. Wszyscy kosztowali bardzo dużo, bardzo szybko doznawali kontuzji, a po powrocie do gry nie odzyskiwali dawnej dyspozycji.
Urazu w meczu z Groclinem nabawił się też Wojciech Szala (skręcił staw skokowy), ale on w Bełchatowie powinien zagrać.
Cisza. Przed burzą?
Mimo porażki w siedzibie legionistów panował względny spokój. Piłkarze - z wyjątkiem bramkarzy - dostali dwa dni wolnego. Po sobotnim rozruchu zawodnicy spotkali się we własnym gronie i przeanalizowali swoją grę w piątkowym spotkaniu. - Każdy wyciągnął wnioski. We wtorek zapewne porozmawiamy jeszcze raz, ale chcemy o tej przegranej jak najszybciej zapomnieć. Nie ma sensu rozdrapywać ran i patrzeć w przeszłość. Szczególnie, że w niedzielę czeka nas bardzo ważny mecz - stwierdził bramkarz Legii Łukasz Fabiański.
Reprezentant Polski, podobnie jak jego koledzy, nie chciał jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną tak słabej postawy zespołu. Odniósł się do słów fizjologa Ryszarda Szula, który stwierdził, że czasem obciążenie psychiczne może sparaliżować poczynania zawodników. - Być może tak było. Jednak w zespole jest wielu bardzo doświadczonych piłkarzy, którzy musieli sobie radzić z jeszcze większą presją - przyznał.
Wczoraj obradował zarząd klubu, na którym omawiano sprawy bieżące, a po dzisiejszym treningu jego członkowie spotkają się z trenerem Wdowczykiem i wybranymi zawodnikami. - Chcemy wygrać w Bełchatowie i udowodnić, że Legii nie można zbyt wcześnie skreślać. Zmiana trenera? Nie czytam prasy, nie sprawdzam niczego w internecie. Zresztą, jeśli wygramy najbliższe spotkanie, temat przestanie być aktualny - kończy Fabiański.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.