Domyślne zdjęcie Legia.Net

Łukasz Fabiański: Przepraszamy publiczność

Robert Balewski

Źródło: Życie Warszawy

24.07.2006 08:06

(akt. 25.12.2018 09:37)

Piłkarze, dziennikarze, a w szczególności kibice wciąż rozpamiętują sobotnią porażkę w sobotnim meczu o Superpuchar z Wisłą Płock. Wszyscy zgodni są co do jednego - warszawska drużyna przegrała, bo nie za bardzo chciało jej się biegać i walczyć. O tym samym mówią też zresztą sami piłkarze, przepraszający za swoją postawę. Nam pozostaje mieć nadzieję, że wyciągną oni wniosek ze swojej fatalnej postawy i będą pamiętać, że każde zwycięstwo trzeba wywalczyć i wybiegać. W takim też tonie wypowiada się również w opublikowanym dziś w "Życiu Warszawy" wywiadzie <b>Łukasz Fabiański</b>.
Trener Wdowczyk po spotkaniu był bardzo zdenerwowany. Powiedział, że przeszliście obok meczu. Szczególnie pierwszej połowy nie potraktowaliście na serio. Ma w stu procentach rację. Jaki jest charakter zespołu, tak wygląda gra. To nieładnie z naszej strony, że tak słabo wypadliśmy. Szkoda tego meczu, bo każdy chciałby wpisać do swojego CV zdobywca Superpucharu. Z trybun wyglądało, jakbyście zlekceważyli publiczność, która przyszła zobaczyć dobre widowisko, za które zapłaciła, a otrzymała szmirę. Jeśli chodzi o pierwszą połowę, to na pewno tak wyglądało. Wypada nam przeprosić publiczność, która wspaniale nas dopingowała. My, niestety, nie dostroiliśmy się do tego poziomu. Nie zapieprzaliśmy na każdym kawałku boiska, a tego się od nas przecież wymaga. Wisła Płock nie miała zbyt wiele sytuacji. Poza kilkoma w pierwszej połowie, nie zagrażała nam. Ważne, żeby piłkarze grali na maksimum swoich umiejętności. To czasem jest lepsza droga do sukcesu. Na początku straciliście gola z rzutu karnego, którego Pan sprokurował. Czy sędzia słusznie podyktował jedenastkę? Spóźniłem trochę interwencję. Wyszedłem z bramki, ale kiedy zorientowałem się, że nie zdołam dojść do piłki, podkuliłem ręce i sunąłem po trawie. Nie zaatakowałem rywala i nie sfaulowałem go. Sądziłem, że rywal przeskoczy nade mną. On jednak i tak nie doszedłby do piłki. Drobił, drobił, aż w końcu zamiast przeskoczyć, sprytnie zahaczył o mnie nogą i teatralnie się przewrócił. Mam do siebie pretensję o to, że sprokurowałem karnego i dałem sędziemu powód do podjęcia takiej decyzji. Z perspektywy czasu uważam, że powinienem zostać w bramce. W środę w meczu eliminacji do Ligi Mistrzów z Hafnarfjordurem będziecie chcieli zapieprzać czy pograć sobie w piłkę? I to, i to. Mobilizacją do dobrego występu w środę jest fatalny mecz i przegrana z Wisłą. Każdy z nas wie, jak zagrał i musi wyciągnąć z tego wnioski. Myślę, że przed spotkaniem z Islandczykami powinniśmy jeszcze raz obejrzeć mecz. To będzie wystarczająca mobilizacja. Taka gra nie może nam się więcej przydarzyć.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.