News: Łukasz Moneta: Cieszę się z transferu, za Magierą idzie się w ciemno

Łukasz Moneta: Cieszę się z transferu, za Magierą idzie się w ciemno

Piotr Kamieniecki, Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

04.07.2017 18:24

(akt. 02.12.2018 12:25)

- Legia od początku chciała skorzystać z prawa pierwokupu. Cały czas byłem w kontakcie z trenerem Magierą. Rozmawialiśmy o tym, jak on to wszystko widzi. Nie musiałem się długo zastanawiać, bo za takim szkoleniowcem idzie się w ciemno. Pracowałem już z nim w rezerwach i usłyszeć od niego, że znowu chce ze mną współpracować, było przyjemnością - mówi dla Legia.Net w pierwszym wywiadzie po powrocie do Legii Łukasz Moneta, nowy zawodnik mistrzów Polski.

Jakie uczucia towarzyszą po transferze do Legii? Duma, radość?


- I to, i to. Wielkim wyróżnieniem jest dla mnie fakt, że jestem pierwszym zawodnikiem, którego Legia pozyskała korzystając z klauzuli pierwokupu. Warszawski klub jest marką samą w sobie, mistrzem Polski… Bardzo się cieszę, że wracam na Łazienkowską, gdzie spędziłem już trochę czasu. Znam tu wiele osób zaczynając od ochroniarzy czy fizjoterapeutów. Nawet dziennikarze są ci sami (śmiech). Fajnie, że znowu będę mógł przebywać w tym samym środowisku.


W momencie kiedy szedłeś na wypożyczenie do Wigier, chyba nikt nie spodziewał się, że akurat ty będziesz tym zawodnikiem, który wróci do Legii i dostanie taką szansę.


- Jestem człowiekiem kładącym duży nacisk na cierpliwość i ciężką prace. Trafiając do Ruchu, miałem tylko uczyć się od Marka Zieńczuka i walczyć o miejsce w składzie. Jadąc na reprezentację, szykowano mnie na zmiennika lewego obrońcy. Opłaca się harować na treningach. Jestem o siebie spokojny i znam swoje umiejętności. Ok, może nie przypuszczałem, że wrócę do Legii, ale byłem przekonany, że potrafię grać w piłkę i dzięki chłodnej głowie, robię duże postępy w odpowiednim tempie. To musiało w jakimś momencie zaowocować.


W jakim aspekcie najbardziej rozwinąłeś się w czasie, kiedy nie było cię w Legii?


- Czym więcej grasz, tym większe łapiesz doświadczenie. Człowiek uczy się cały czas. Byłem w Suwałkach i w Chorzowie i każdy trener potrafi stymulować rozwój w innych aspektach. Ważną kwestią jest ogranie pozwalające zwiększać umiejętności. Przykładem niech będzie wspólna gra z Łukaszem Surmą. Od tak doświadczonego piłkarza, można było nauczyć się wielu rzeczy. Mówię tu o kwestiach sportowych, ale też mentalnych. Głowa jest bardzo ważna w życiu piłkarza. To była bardzo ważna postać w szatni ruchu. Autorytet i łącznik między drużyną a trenerami. Miał bardzo dobry kontakt z młodymi i ze starszymi. Łukasz bardzo fajnie współpracował ze wszystkimi i cieszę się, że mogłem dostąpić zaszczytu wspólnej gry z nim.


Czas spędzony w Ruchu był taką szkołą życia?


- Nie był to łatwy okres. Na pewno w jakimś stopniu odbił się na psychice mojej i chłopaków. Jestem wdzięczny Ruchowi za to, że dostałem tam szansę i mogłem się rozwijać. To czas, który mogę nazwać pozytywny. Byłem na Śląsku, w rodzinnych okolicach, dobrze się czułem w tamtych klimatach. Co było, to było, należało to przyjąć na klatę i tyle.


Sztab szkoleniowy Legii widzi cię w obronie czy na skrzydle?


- To już pytanie do trenera. Cały czas będę powtarzał, że nie jestem lewym obrońcą. Jeśli jednak będzie konieczność zagrania na takiej pozycji i szkoleniowiec zobaczy mnie w tym miejscu, to będę robił wszystko, by sprostać zadaniu. Z trenerem Magierą wiele rozmawialiśmy, ma na mnie jakiś plan, a ja zamierzam ciężko pracować. Jaki? Nie mogę zdradzać tajników (śmiech). Poważnie mówiąc, Jacek Magiera naprawdę wie, gdzie na murawie czuję się najlepiej.


Skaczesz z piekła do nieba? Spadek Ruchu, występ w skrytykowanej przez wszystkich reprezentacji młodzieżowej, aż tu nagle transfer do drużyny mistrza Polski…


- Mamy tu przykład tego, o czym wspominałem: ważną kwestią u piłkarza jest jego głowa. Niektórzy mogliby sobie z takim rollercoasterem nie poradzić. Nie będę ukrywał: mnie też nie było łatwo. Człowiek bił się z myślami. Trudno było się nie zastanawiać, co będzie z Ruchem, czy się utrzymamy, albo kiedy dostaniemy pensje. To jednak nasza praca, a bez pieniędzy bywa różnie. Z drugiej strony głowy były mistrzostwa: żeby się załapać do kadry, by zagrać na wypełnionym kibicami stadionie. To wielka szansa i świetna przygoda dla każdego zawodnika. Strasznie się cieszę, że mogłem być w drużynie narodowej. Jechałem z myślą wystąpienia przez kilka minut, zapisaniu w CV gry na młodzieżowych mistrzostwach Europy… Stało się tak, że w drugim spotkaniu byłem już w wyjściowym składzie, gdy kontuzji doznał Bartek Kapustka.


Gol ze Szwecja to najważniejsza bramka zdobyta w twoim życiu
?


- Wydaję mi się, że tak. Na ten moment, to najważniejszy gol i najwspanialsza piłkarska chwila. Strzelić gola dla reprezentacji Polski na takiej imprezie… To kapitalne uczucie. Moment, kiedy prawie piętnaście tysięcy osób krzyczy twoje nazwisko. To są emocje, których nie da się opisać. Taka sytuacja zostanie w moich wspomnieniach do końca życia.


Gra przy pełnych stadionach na MME będzie doświadczeniem, które pomoże w Legii? W Warszawie na każdym meczu ciebie i drużynę będzie obserwowało minimum 15 tys. osób. Na innych obiektach będziesz wrogiem.


- Zdaję sobie sprawę z tego, że tak będzie. Takie jest życie piłkarza. Nie można się przejmować takimi rzeczami. Trzeba wyjść na boisko, wykonać swoją pracę, a kibice przeciwników nie powinni być dla mnie problemem.


Legia mocno zmieniła się od czasów, kiedy byłeś w drużynie prowadzonej przez Henninga Berga…


- Generalnie, nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi. Praktycznie cały czas się uśmiecham. Przed badaniami, siedziałem w klinice Enel-Sport obok Thibaulta Moulina. Nie znaliśmy się do tej pory, ale pogadaliśmy kilka minut. Fajnie nam się rozmawiało i myślę, że z pozostałymi kolegami będzie tak samo. Odszedł teraz „Rzeźnik”, ale kilka osób z „moich czasów” zostało: Łukasz Broź, Michał Kucharczyk, Guilherme, Miro Radović i chłopaki, z którymi grałem w rezerwach.


Po mistrzostwach mówiło się o tym, że interesują się tobą m.in. angielskie Leeds United, Lech Poznań oraz klub ze Szwajcarii. Ile było w tym prawdy?


- Wszyscy mówią, piszą i wręcz zarzucają, że Moneta wolał iść do Legii, niż do Leeds. Niektórzy muszą jednak sobie uzmysłowić, że transfer nie jest taką prostą sprawą. Warunków potrzebnych do sfinalizowania transakcji jest mnóstwo. Anglicy wysłali zapytanie, ale konkretów nie było żadnych. Wyglądało to tak: „O fajnie, zagrał na młodzieżowym Euro i strzelił gola. Może go weźmiemy?”. Nie było żadnych szczegółów. Jeszcze w trakcie sezonu, odciąłem się od rozmów transferowych. Powiedziałem menedżerowi, że on ma się zajmować rozmowami z ewentualnymi chętnymi.


Szczerze mówiąc, po sezonie powiedziałem, że chcę odejść z Chorzowa. Nie chciałem grać w pierwszej lidze, bo to stopowałoby mój rozmów. Rozmawialiśmy z menedżerem, że byłoby łatwo, gdyby Legia skorzystała z prawa pierwokupu i w ten sposób wyciągnęła mnie z Ruchu. Ale to było gdybanie, potem sprawy potoczyły się tak, że trafiłem do zespołu mistrza Polski. Los, ale i ciężka praca, okazały się łaskawe.


Legia od początku chciała skorzystać z prawa pierwokupu. Cały czas byłem w kontakcie z trenerem Magierą, rozmawialiśmy o tym, jak on to wszystko widzi. Nie musiałem się długo zastanawiać, bo za takim szkoleniowcem idzie się w ciemno. Pracowałem już z nim w rezerwach i usłyszeć od niego, że znowu chce ze mną współpracować, było przyjemnością.


Jak zareagowałeś na zainteresowanie Lecha?


- Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się kariera piłkarza. Czasami decyzje są trudne, ale trzeba podejmować decyzje najlepsze dla zawodnika i jego rodziny. Niektórym pojawiają się kibicowskie rozterki, ale moja sytuacja też jest inna. Nie wychowałem się w potężnym klubie, jestem z Raciborza, a wielkiej piłki zasmakowałem dopiero w Warszawie. Graczowi, który całe życie spędził przy Łazienkowskiej, trudno byłoby odejść do Lecha czy Polonii. Na Śląsku jest tak, że mało kto odszedłby z Ruchu Chorzów do Górnika Zabrze. Nie wyobrażałbym sobie wykonania takiego kroku. Nikt nie podejmie jednak za nas decyzji, każdy ma swój rozum i wybierze to, co dla niego najlepsze. Piłka to dla każdego zawód. To brutalne, kibice patrzą inaczej, bo do futbolu podchodzą uczuciowo i naprawdę to rozumiem.


To prawda, że Ruch chciał za ciebie duże pieniądze?


- Trudno mi się do tego ustosunkować. Wiem tyle, co usłyszałem od prezesa Ruchu. Powiedziano mi wtedy, że chorzowski klub nie chce słyszeć o żadnych ofertach, bo i tak nie zostaną przyjęte. Mam o to trochę żalu, bo wcześniej mówił, że nie będzie nikomu blokował rozwoju i będzie patrzył na dobro zawodnika. Nie było to ładne, ale… Nie wracajmy do tego.


A dostałeś zaległe pensje?


- Część tak. Poprzednią partię tak, teraz powstały nowe, ale większość kwoty wypłacono.


Z drugiej strony, wspomniane słowa prezesa Ruchu mogły świadczyć o tym, że doceniają cię w Chorzowie.


- Trochę tak. Gdyby jednak Legia nie miała zapewnionej opcji pierwokupu, to pewnie musiałbym zostać w Chorzowie. Mogę gdybać, że jeśli zgłosiłoby się Leeds, to nawet ten transfer byłby skazany na niepowodzenie.


Można spodziewać się twojego debiutu w piątkowym meczu o Superpuchar z Arką?


- Oj, to pytanie do trenera. Jeśli będę potrzebny, a szkoleniowiec uzna, że jestem gotowy, to jestem w stanie wybiec na boisko. Obecnie jestem po dziesięciu dniach urlopu, na którym nic nie robiłem. Potrzebuję kilka dni, by dojść do dobrej dyspozycji. Nie wydaje mi się, że mógłbym pokazać się od pierwszej minuty, ale jeśli w ogóle znajdę się w „osiemnastce” i dostanę okazję pobiegania po murawie, to dam z siebie sto procent. Treningi zaczynam od środy.


Wracasz czasem pamięcią do swoich meczów za kadencji Henninga Berga czy czujesz, że rozpoczynasz teraz nowy rozdział i nie myślisz o tym?


- Gdzieś na pewno będą siedziały w głowie. Za czasów trenera Berga debiutowałem w pierwszym zespole Legii, a o takim wyróżnieniu i przeżyciu nie da się zapomnieć. W końcu w spotkaniu z Koroną byłem świadkiem świetnego wydarzenia, kiedy Marek Saganowski strzelił setną bramkę w lidze. Wystąpiłem trzy razy w „jedynce” i każdą z konfrontacji będą w jakimś stopniu pamiętał. 

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.