Maciej Iwański: Legia to jest Legia
22.06.2008 19:22
- Legia gra lepiej technicznie niż Wisła. I ma ciekawszą drużynę. Nie wiem, jak to się przełoży na punkty czy bramki, ale przyszedłem zdobyć mistrzostwo. Nie przychodziłem do Legii z myślą, że Roger odejdzie. Rozmawiałem z panem Trzeciakiem, który mówił mi, że na razie Roger jest w Legii. Równie dobrze możemy grać razem. - mówi 27-letni pomocnik, który przychodzi z Zagłębia Lubin za 650 tys. euro <b>Maciej Iwański</b>. Podpisał trzyletnią umowę. Legia jedzie w poniedziałek na zgrupowanie do Grodziska Wlkp.
Dlaczego Legia? Tylko dlatego, że była stąd propozycja, czy po prostu każdy polski piłkarz chciałby zagrać w tym klubie?
- Jedno i drugie. Była to jedyna propozycja. Ale biorąc pod uwagę, że właśnie z Legii, długo się nie zastanawiałem. Porozmawiałem z żoną, dostałem zgodę i jestem. To znaczy, jeżeli chodzi o wybory sportowe, podejmuję je sam. Zdanie żony jest jednak ważne, bo przecież rodzina też będzie mieszkać w Warszawie. Gdy wrócę ze zgrupowania w Grodzisku, zaczniemy szukać mieszkania, żeby mogła tu przyjechać z naszym synkiem Filipem. Kluby szybko się dogadały, ja też nie miałem problemu. Przede wszystkim chcę grać o jakieś cele. Nie mówię, że w Zagłębiu tak nie było, ale Legia to jest Legia. Co rok gra o mistrzostwo. Chcę też pograć w Pucharze UEFA, a w przyszłości powalczyć o Ligę Mistrzów. Tym się kierowałem.
Zagłębie zostało karnie zdegradowane do II ligi.
- Wielka szkoda. Akurat zaczęło dobrze się dziać. W Lubinie jest mocny sponsor, buduje się nowoczesny stadion, od trzech lat mieliśmy mocną ekipę. Szkoda dla całej polskiej piłki. Po Legii i Wiśle to trzeci klub, w którym wszystko jest zapięte na ostatni guzik.
Przed rokiem zdobywał pan z Zagłębiem mistrzostwo Polski właśnie na stadionie Legii.
- Ciekawi mnie, jak to tutaj wygląda. Czuć presję w każdym spotkaniu.
A czy presji nie stwarza kwota pańskiego transferu? 650 tys. euro to rekord pomiędzy polskimi klubami. Swego czasu za tyle Legia wykupiła Marcina Burkhardta z Amiki Wronki. Nie obawia się pan, że jak coś pójdzie nie tak, to ta suma będzie się ciągnąć za Maciejem Iwańskim?
- To miłe, że zostałem tak doceniony, ale te pieniądze mi w głowie nie siedzą. Przed paru laty ekstraklasę dla Zagłębia mieli uratować piłkarze sprowadzani z Wisły Kraków. Nie udźwignęli ciężaru, Zagłębie spadło. Kiedy przychodziłem ze Szczakowianki, mówiono, że oto jest kolejny zawodnik, który rozczaruje. Tak raczej nie było. Gram zawsze na sto procent. Poza tym nie lubię, jak się mnie z kimś porównuje.
Jednak tego nie unikniemy, bo w Polsce ciągle rozważa się, kto jest lepszym rozgrywającym - Iwański czy Łukasz Garguła. Nim zresztą także interesowała się Legia. Rozważa się też, czy będzie pan w stanie zastąpić Rogera.
- Każdy jest inny i nie ma co porównywać. Tak jak i z Rogerem. Nie przychodziłem do Legii z myślą, że Roger odejdzie. Rozmawiałem z panem Trzeciakiem, który mówił mi, że na razie Roger jest w Legii. Równie dobrze możemy grać razem.
Miał pan z Zagłębia odejść do Wisły Kraków. W Krakowie pan się urodził.
- Tak, ale całe życie mieszkałem na Śląsku. Tata był górnikiem, dlatego wyjechaliśmy. W Wiśle chciałem uczyć się piłki nożnej, lecz zostałem pominięty. Jakoś do tego Krakowa mnie nie ciągnie. Gdy grałem w Zagłębiu, dostałem propozycję z Cracovii. Były argumenty, że rodzina bliżej, będzie łatwiej. Ale ja lubię wyzwania. Postawiłem na Zagłębie, tak jak teraz na Legię. Pół roku temu miałem zapytanie z Wisły, ale teraz się nie odzywała.
Styl gry Legii odpowiada panu bardziej od stylu Wisły?
- Zdecydowanie. Trenerem i dyrektorem sportowym w Legii są byli bardzo znani zawodnicy, którzy przez lata żyli w Hiszpanii. Chcą oprzeć grę drużyny na tamtejszych wzorach. Grając w środku pola, nigdy nie lubiłem, jak piłka fruwała mi nad głową. Lubię być pod grą, mieć piłkę przy nodze. A taki styl Legia preferuje - techniczny, krótkie wymiany piłek, dużo szybkiego biegania. Legia gra lepiej technicznie niż Wisła i ma ciekawszą drużynę. Nie wiem, jak to się przełoży na punkty czy bramki, ale przyszedłem zdobyć mistrzostwo.
Kilka lat temu Legia już chciała pana zatrudnić.
- Mam kuzyna w Warszawie. Znalazł w warszawskich gazetach, że chciał mnie Dragomir Okuka. Niedawno, gdy pan Okuka prowadził Wisłę, gdzieś z nim się spotkałem i znowu wspominał mi o zainteresowaniu.
Półtora roku temu już prawie był pan zawodnikiem tureckiej Antalyi. Z transferu nic nie wyszło. Szkoda?
- Na pewno bym tam lepiej zarabiał. Ale jeżeli chodzi o rozwój sportowy, nie żałuję. Zostałem z Zagłębiem mistrzem Polski. Trafiłem do reprezentacji. Na krótko, ale zawsze. I jeszcze pokażę, co potrafię. Teraz trafiam do najsilniejszego klubu w Polsce. Cały czas się rozwijam. Wiadomo - 20 lat już nie mam. Ale 27 to akurat najlepszy wiek do grania w piłkę.
Z Warszawy najłatwiej trafić do kadry. Każdy selekcjoner - nie tylko aktualny - ma najbliżej właśnie na stadion przy Łazienkowskiej.
- O kadrze nie zamierzam mówić. Ale zgadzam się - z Legii mam większe szanse.
Jak pierwsze spotkanie z zawodnikami Legii?
- Gram już parę lat w lidze, więc z większością się znamy. Nie znam tylko tych młodych chłopaków, których teraz w Legii jest sporo.
Trener Urban z zaskoczenia wezwał pana na badania wydolnościowe.
- Dopiero co przyjechałem do Warszawy. Czekałem na doktora, miano zrobić mi badanie echa serca. I nagle wszedł trener. Powiedział: na badania pojedziesz później. W sumie dobrze, bo już mam testy za sobą, a tak musiałbym je przechodzić w innym terminie. Chociaż, uczciwie mówiąc, w czołówce nie byłem.
Legia nie ma etatowego wykonawcy stałych fragmentów gry. Wypełni pan tę lukę?
- Moje warunki fizyczne wskazują, że ciężej byłoby mi strzelić bramkę głową niż dobrze dorzucić piłkę na pole karne. Ale nie ograniczałbym mojej roli do stałych fragmentów. Wydaje mi się, że przez te kilka lat udowodniłem - potrafię strzelić, potrafię podać. Jestem zawodnikiem od takich decydujących piłek.
Kilku zawodników Zagłębia też myśli o przejściu do Legii. Mają stąd propozycje?
- Może i myślą. Wiem, ale nie powiem.
Rozmawiał: Maciej Weber
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.