Domyślne zdjęcie Legia.Net

Maciej Iwański: Nie czuję się krakusem

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

21.10.2008 08:50

(akt. 18.12.2018 20:03)

- Urodziłem się w Krakowie, ale w tym mieście mieszkałem tylko przez pierwszy rok życia, potem w Bieruniu, na Śląsku. Różnie ludzie na to mówią. Dla mnie krakusem jest ten, kto się tam urodził i mieszka. Z Krakowa zostało mi tylko to, że jestem centusiem (śmiech). Oczywiście żartuję. Dlaczego Legia wygra z Wisłą? Bo mamy lepszych zawodników, lepszy zespół i ładniej gramy w piłkę - mówi z przekonaniem pomocnik Legii <b>Maciej Iwański</b>.
Jak to było z tą grą w Wiśle w pana przypadku? - Nie ma czego wspominać. Byłem w pierwszej klasie liceum, chciałem zapisać się do krakowskiej szkółki SMS. Nie dostałem się, bo powiedziano mi, że jestem za niski. Wtedy zgłosiłem się do Wisły. Tam mogłem trenować więcej niż dwa razy w tygodniu. Dzięki mojemu tacie dano mi szansę treningu, ale z zawodnikami dwa lata młodszymi. Miałem zostać tydzień. Minęły trzy dni i nikt nie zamienił ze mną nawet słowa. Po trzech dniach wróciłem do domu. Gdzieś pod nosem szepnąłem sobie, że ja tu jeszcze zagram. I grałem, choć w barwach innej drużyny. Czuje się pan krakusem? - W tym mieście mieszkałem tylko przez pierwszy rok życia, potem w Bieruniu, na Śląsku. Różnie ludzie na to mówią. Dla mnie krakusem jest ten, kto się tam urodził i mieszka. Z Krakowa zostało mi tylko to, że jestem centusiem (śmiech). Oczywiście żartuję. A rodzina komu kibicuje? - Mnie. Babcia także, choć to typowa krakuska. Ale za Maćka zawsze ściska kciuki. Rodzina, jak są mecze z Wisłą czy Cracovią, raczej się nie wychyla. Kończy się na żartobliwych uszczypliwościach, ale zawsze życzą mi powodzenia. Z kolei jeden z moich kuzynów, mieszkający w Warszawie, to od zawsze kibic Legii. Kiedyś kopaliśmy razem piłkę. Ostatnio mi powiedział, że w końcu gramy w jednej drużynie. Mecz z Wisłą będzie dla pana najważniejszym sprawdzianem przydatności do Legii? - Nie patrzę na to w kategoriach sprawdzianu. Dla mnie każdy mecz jest kolejnym testem. Na Wisłę nie trzeba się mobilizować. Czasem te spotkania, w których jest się zdecydowanym faworytem, są trudniejsze. Nic nowego nie powiem. Stawką są trzy punkty i ani jednego więcej. Remisem w Łodzi skomplikowaliście sobie nieco sytuację. - Zgadza się, ale nie można wciąż o tym myśleć. Wszyscy widzieli, jak graliśmy, jaką mieliśmy przewagę. Nie chciało nic wpaść, czasem tak się zdarza. Nie pozostaje nam nic więcej, jak potrenować i zacząć strzelać. Trener Urban wymaga od pana walki w defensywie. Legia na tym nie traci? - Nie zastanawiałem się nad tym. Mamy pewne założenia i ja staram się je realizować. Miałem poprawić grę w obronie i to zrobiłem. Trener nie zabrania mi biegać do przodu, ale szczerze mówiąc, to taka pozycja w Legii bardzo mi pasuje. Być w miejscu, w którym kończy się akcje rywali i zaczyna kreować swoje. A ja lubię popracować na boisku. Dlaczego Legia ogra Wisłę? - Bo mamy lepszych zawodników, lepszy zespół i ładniej gramy w piłkę. Rozmawiał: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.