Domyślne zdjęcie Legia.Net

Maciej Iwański: Wszystko idzie w dobrym kierunku

Mariusz Ostrowski

Źródło:

01.10.2008 12:56

(akt. 18.12.2018 22:39)

- Na pewno myślimy już o niedzieli. Ale tak jak przed każdym meczem myśli się o najbliższym przeciwniku, tak dziś myślimy o Lechu. Nie ma w zespole żadnej gorączki. Wiadomo, że do takich meczy nie potrzeba dodatkowej mobilizacji. Na pewno będzie ona maksymalna, tak samo jak podejście do meczu. Myślę, że należy poczekać do niedzieli i zobaczymy jak zagramy w tym spotkaniu - mówi będący ostatnio w dobrej dyspozycji, pomocnik Legii <b>Maciej Iwański.</b>
Z pomocnikiem Legii Maciejem Iwańskim rozmawia Piotr Zarzycki.Jak Pan oceni grę Legii w meczu z Piastem? - Ja nigdy staram się nie oceniać. Nie ja jestem od oceniania. Ale myślę, że mieliśmy naprawdę dużo sytuacji i szkoda, że wielu nie wykorzystaliśmy. Widać, że coraz lepiej się rozumiemy na boisku i jesteśmy coraz bardziej zgrani. Czyli przez te niewykorzystane sytuacje pozostaje niedosyt z wyniku? - Na pewno pozostaje niedosyt, ale najważniejsze są trzy punkty, które zdobyliśmy. Problem tkwi w tym, że chcieliśmy strzelić więcej bramek i mieliśmy do tego dużo okazji. To jest naszą bolączką od kilku meczów. Myślę, że te sytuacje, których nie wykorzystaliśmy teraz, odbiją się później i uda się strzelić więcej bramek w meczach, w których będziemy tego bardziej potrzebować. W meczach "na styk". Właśnie w wielu sytuacjach zawodzi skuteczność. Będziecie ćwiczyć więcej strzałów na treningach? - Ogólnie ćwiczymy wszystkie elementy gry na treningach. Skuteczność może nie jest najlepsza, ale zaraz po Lechu, mamy najwięcej strzelonych bramek w lidze. A więc patrząc na inne zespoły u nas ta skuteczność jest dużo lepsza, ale krąży opinia, że powinniśmy tych bramek strzelać dużo więcej. Rozmawiamy też o tym w zespole. Kilka dni wcześniej graliście 120 minut meczu z Wisłą Płock. Odbiło się to jakoś na kondycji zespołu? Jak Pan czuł się fizycznie w tym spotkaniu? - Ja zagrałem dokładnie 48 minut. Wszedłem na boisko na nieco ponad kwadrans przed końcem meczu. Zagrałem całą dogrywkę i wspomniany kwadrans. Rozmawialiśmy z chłopakami w szatni i ci co grali po 120 minut, trochę to odczuli w sobotnim meczu z Piastem. Trener dał nam jednak dwa dni wolnego i wszystko wróci do normy. Pan w meczu z Piastem był najlepszym zawodnikiem na boisku. Jednak tym razem bramki nie udało się strzelić. - Tak, tym razem niestety nie udało się strzelić, ale w końcu udało mi się zagrać na miarę moich oczekiwań. Wiadomo, że trochę brakowało tej bramki czy dwóch aby poprawić sobie humor, ale ja zawsze powtarzam, że ja bardziej się cieszę z podań, które otwierają drogę do bramki. Dobrych podań z mojej strony w tym spotkaniu było sporo, a więc z tego jestem zadowolony. Wiadomo, że jest jeszcze sporo mankamentów i wiele elementów, nad którymi trzeba pracować, ale ciągle nad nimi pracuję. Mecz z trybun oglądał selekcjoner Leo Beenhakker. Po meczu padło pytanie do trenera Urbana o Pański występ. Trener mówił, że jest bardzo zadowolony z takiej gry. Myśli Pan, że to już był "international level", jak zwykł mawiać Holender o występach, takich jak Pana w sobotę? - Ja tak do tego nie podchodzę. W ogóle nie patrzę na to co się o mnie mówi i pisze. Cieszę się, że trener docenił to, co robiłem na boisku. Ja się zawsze staram wykonywać to co do mnie należy, to co trener nakreślił. Zawsze swoją wartość staram pokazać się na boisku i myślę, że tak już zostanie, że to co potrafię pokazuję na boisku, a nie poprzez występy w mediach. I dalej tak będę robił. Jak się Panu żyje w Warszawie? Zadomowił się Pan już w nowym mieście? - Jak na razie jestem bardzo zadowolony. I widzę, że przejście do Legii było dobrym krokiem. Jestem tu dopiero trzy miesiące, ale czuję się coraz lepiej. I ja i drużyna coraz lepiej wyglądamy piłkarsko, a więc wszystko idzie w dobrym kierunku.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.