Maciej Korzym: Nigdy nie odpuszczam
18.02.2007 19:17
- Chciałem, żeby mnie gdzieś wypożyczyli, żebym mógł grać. Działacze kazali mi jednak zostać. I bardzo dobrze zrobili. Teraz walczę o miejsce w pierwszym składzie - mówi najmłodszy z legionistów <b>Maciej Korzym</b>, który w meczach kontrolnych prezentuje się bardzo dobrze. Dziś strzelił jedynego gola w sparingu z duńskim AC Horsens.
W I lidze zadebiutował mając 16,5 roku. Swego czasu został okrzyknięty wielkim talentem. Terminował w Monaco, interesowała się nim Chelsea. Postanowił spróbować sił w Legii. Rozegrał kilka spotkań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Został na rok wypożyczony do Odry Wodzisław. Latem wrócił na łazienkowską, ale za wiele nie pograł.
Zawodnik Austrii Wiedeń, Arkadiusz Radomski powiedział, że to właśnie pan napsuł im w środę najwięcej krwi. - Cieszą mnie takie słowa. Nie ukrywam, że wreszcie chciałbym zaistnieć w Legii. Jestem tu drugi rok, ostatnio za dobrze mi się nie wiodło. W maju skończę 19 lat i chyba już wypada udowodnić ludziom, którzy we mnie nie wierzyli, że nie mieli racji. W Odrze grał pan na lewej pomocy. W Legii raczej w ataku. Gdzie jest lepiej? - W ataku. W Odrze to był eksperyment trenera Fornalika. Co prawda jakieś gole strzelałem, ale przyznam, że nie lubię występować na skrzydle. W Legii jest czterech napastników, a miejsca tylko dwa... - Mam się tu od kogo uczyć. Oczywiście, że chciałbym grać w I lidze, bo tutaj poziom jest zdecydowanie wyższy niż w rezerwach. Cóż, mamy przygotowania, walczę o swoje. Mam nadzieję, że dostanę teraz więcej szans niż jesienią. Jeśli tak się stanie, będę starał się pokazać z jak najlepszej strony. Chcę strzelić pierwszą bramkę dla Legii, bo to duża rzecz. Zimą nie chciał pan odejść? - Chciałem. Miałem w tej sprawie spotkanie z działaczami. Powiedziałem, że chcę, aby mnie gdzieś wypożyczyli, ale usłyszałem, że mam zostać. Teraz cieszę się, że tak się stało. Warto czasem słuchać innych. W Hiszpanii dużo czasu spędza pan na rozmowach z Jackiem Magierą. - Rozmawiamy prawie codziennie. Ciekawe są te pogawędki. Nie tylko na temat piłki, ale i spraw życiowych. Dwa lata temu był pan uważany za ogromny talent. Pojawiał się nawet temat Chelsea. - Piotrek Świerczewski załatwił mi kiedyś wyjazd do Monaco, ale traktowałem to bardziej w kategoriach przygody. Chciałem zobaczyć, jak to jest w tak młodym wieku wyjechać z kraju, opuścić rodzinę. Poczułem smak wielkiej piłki. Ciężko żyć pod taką presją? - Na pewno jest sporo ludzi, którzy we mnie nie wierzą. Chcę grać jak najlepiej, podjąć walkę i może kiedyś zmienią zdanie. Okrzyknięto mnie kiedyś talentem i muszę to udowodnić. Swego czasu zrobiono wielki szum wokół mojej osoby. Od tych ciągłych pytań chciało mi się wymiotować. Wielu piłkarzy nie wykorzystało szansy w Legii. Z panem tak nie będzie? - Jestem góralem, więc mam charakter. Nie odpuszczę, dopóki czegoś nie osiągnę. Spodziewał się pan, że przez te dwa lata w seniorskiej piłce osiągnie więcej? - Kiedy trafiłem do Legii, nie liczyłem, że tak szybko zadebiutuję. Wszystko szło nie po mojej myśli, ale w dobrym kierunku. Potem był epizod w Odrze, z którego jestem zadowolony. Oczywiście zawsze może być lepiej, w życiu nie można być minimalistą. A co będzie, jeśli nadchodząca runda okaże się dla pana nieudana? - Na razie o tym nie myślę, przejmuję się tylko tym, co będzie jutro. Dostałem wezwanie na komisję wojskową, to mnie teraz martwi, a co będzie w przyszłości, zobaczymy. Trzeba być pozytywnie nastawionym do życia. Pan i Dawid Janczyk pochodzicie z Nowego Sącza. Latem dołączy do was Paweł Kozub z Sandecji. To chyba kopalnia talentów? - Ale kopalni tam nie ma (śmiech). A kopać potrafią. Może tam rodzą się ludzie, którzy mają szczęście? Nie wiem, trudno powiedzieć. Ale fajnie by było kiedyś wspólnie zagrać dla Legii. W podstawowym składzie oczywiście.
Zawodnik Austrii Wiedeń, Arkadiusz Radomski powiedział, że to właśnie pan napsuł im w środę najwięcej krwi. - Cieszą mnie takie słowa. Nie ukrywam, że wreszcie chciałbym zaistnieć w Legii. Jestem tu drugi rok, ostatnio za dobrze mi się nie wiodło. W maju skończę 19 lat i chyba już wypada udowodnić ludziom, którzy we mnie nie wierzyli, że nie mieli racji. W Odrze grał pan na lewej pomocy. W Legii raczej w ataku. Gdzie jest lepiej? - W ataku. W Odrze to był eksperyment trenera Fornalika. Co prawda jakieś gole strzelałem, ale przyznam, że nie lubię występować na skrzydle. W Legii jest czterech napastników, a miejsca tylko dwa... - Mam się tu od kogo uczyć. Oczywiście, że chciałbym grać w I lidze, bo tutaj poziom jest zdecydowanie wyższy niż w rezerwach. Cóż, mamy przygotowania, walczę o swoje. Mam nadzieję, że dostanę teraz więcej szans niż jesienią. Jeśli tak się stanie, będę starał się pokazać z jak najlepszej strony. Chcę strzelić pierwszą bramkę dla Legii, bo to duża rzecz. Zimą nie chciał pan odejść? - Chciałem. Miałem w tej sprawie spotkanie z działaczami. Powiedziałem, że chcę, aby mnie gdzieś wypożyczyli, ale usłyszałem, że mam zostać. Teraz cieszę się, że tak się stało. Warto czasem słuchać innych. W Hiszpanii dużo czasu spędza pan na rozmowach z Jackiem Magierą. - Rozmawiamy prawie codziennie. Ciekawe są te pogawędki. Nie tylko na temat piłki, ale i spraw życiowych. Dwa lata temu był pan uważany za ogromny talent. Pojawiał się nawet temat Chelsea. - Piotrek Świerczewski załatwił mi kiedyś wyjazd do Monaco, ale traktowałem to bardziej w kategoriach przygody. Chciałem zobaczyć, jak to jest w tak młodym wieku wyjechać z kraju, opuścić rodzinę. Poczułem smak wielkiej piłki. Ciężko żyć pod taką presją? - Na pewno jest sporo ludzi, którzy we mnie nie wierzą. Chcę grać jak najlepiej, podjąć walkę i może kiedyś zmienią zdanie. Okrzyknięto mnie kiedyś talentem i muszę to udowodnić. Swego czasu zrobiono wielki szum wokół mojej osoby. Od tych ciągłych pytań chciało mi się wymiotować. Wielu piłkarzy nie wykorzystało szansy w Legii. Z panem tak nie będzie? - Jestem góralem, więc mam charakter. Nie odpuszczę, dopóki czegoś nie osiągnę. Spodziewał się pan, że przez te dwa lata w seniorskiej piłce osiągnie więcej? - Kiedy trafiłem do Legii, nie liczyłem, że tak szybko zadebiutuję. Wszystko szło nie po mojej myśli, ale w dobrym kierunku. Potem był epizod w Odrze, z którego jestem zadowolony. Oczywiście zawsze może być lepiej, w życiu nie można być minimalistą. A co będzie, jeśli nadchodząca runda okaże się dla pana nieudana? - Na razie o tym nie myślę, przejmuję się tylko tym, co będzie jutro. Dostałem wezwanie na komisję wojskową, to mnie teraz martwi, a co będzie w przyszłości, zobaczymy. Trzeba być pozytywnie nastawionym do życia. Pan i Dawid Janczyk pochodzicie z Nowego Sącza. Latem dołączy do was Paweł Kozub z Sandecji. To chyba kopalnia talentów? - Ale kopalni tam nie ma (śmiech). A kopać potrafią. Może tam rodzą się ludzie, którzy mają szczęście? Nie wiem, trudno powiedzieć. Ale fajnie by było kiedyś wspólnie zagrać dla Legii. W podstawowym składzie oczywiście.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.