Domyślne zdjęcie Legia.Net

Maciej Skorża: Legia to przeszkoda do celu

Mariusz Ostrowski

Źródło:

23.10.2008 07:42

(akt. 18.12.2018 19:46)

- Mieliśmy z tym problem na wiosnę, bo zawodnicy zdradzali oznaki zbytniej pewności siebie. Trudno oczywiście mówić o nieudanej rundzie, bo przecież przegraliśmy tylko na Legii i to w momencie, gdy już mieliśmy tytuł w kieszeni. Teraz odpadliśmy w pucharach, ale ważne jest to, żeby w psychice piłkarzy zostało już tylko to, co było dobre, choćby krakowskie mecze z Beitarem i Barceloną. Musimy walczyć, żeby w przyszłym roku otrzymać kolejną szansę na zaistnienie w Europie - mówi przed meczem z Legią trener Wisły <b>Maciej Skorża</b>.
Z Maciejem Skorżą, trenerem Wisły Kraków, rozmawia Bartosz Karcz.Ilu Pan stracił przyjaciół po meczu z Tottenhamem? - Prawdziwych przyjaciół nie straciłem. Opowiem panu jednak pewną anegdotę. Mieszkam w Krakowie w bardzo fajnym miejscu. Tam jest taka rozsuwana brama. Gdy wygrywamy mecz, wystarczy, że podjadę, a brama sama się otwiera. Jak przegrywamy, muszę wysiąść z auta i sam ją otworzyć. Wtedy wychodzi pan z ochrony i pyta się - i co to trenerze się stało? Po meczu z Tottenhamem brama była zamknięta, ale też nikt nawet nie wyszedł. Mówiąc poważniej, to od dnia meczu z londyńczykami mniej mnie bolą plecy od poklepywania. Gdyby Pan mógł cofnąć się w czasie, zmieniłby Pan coś? - Nie miałem za wielkiego pola manewru. Natomiast żałuję, że nie potrafiliśmy z taką determinacją zagrać całego meczu jak jego końcówkę. To mnie najbardziej zaskoczyło, bo bardziej się bałem, że piłkarze mogą zlekceważyć Tottenham. W mediach przecież aż huczało od doniesień, że to my jesteśmy faworytem. Nie spodziewałem się natomiast, że podejdziemy ze zbytnim respektem do rywala. Nawet jednak gdybyśmy od początku zagrali tak, jak sobie założyliśmy, to nie gwarantowałoby nam sukcesu. Graliśmy z drużyną doświadczoną na europejskiej arenie. Dla nich takie mecze to normalna sprawa, dla nas to było wielkie wydarzenie. A gdy dzisiaj Pańscy koledzy po fachu, tak jak np. Franciszek Smuda, w wywiadach wbijają Panu szpilki, twierdząc, że oni poradziliby sobie z Tottenhamem. Nie denerwuje to Pana? - Różne są charaktery i metody współpracy z mediami. Każdy trener musi się liczyć z tym, że jak jest porażka, to jest i krytyka. Jak już jesteśmy przy krytyce, to tak się składa, że właśnie Pan, a także Jan Urban z Legii byliście w ostatnim czasie najbardziej pod jej obstrzałem. - Jak się prowadzi takie drużyny jak Wisła czy Legia, to się trzeba oswoić z presją otoczenia. W takim klubie musisz wygrywać. Jak słyszy Pan hasło Legia, to co Pan sobie myśli? - Na pewno początek mojej drogi trenerskiej. Obecnie natomiast Legia to synonim jednego z głównych rywali, przeszkoda, którą muszę ze swoimi piłkarzami pokonać w drodze do celu. Gdy na początku sezonu Legia spisywała się kiepsko, Pan jako jeden z nielicznych przewidywał, że ten zespół pozbiera się bardzo szybko. - Poznałem trenera Urbana przez ostatni rok. To świetny fachowiec, tak jak zresztą cały sztab Legii. Dlatego spodziewałem się, że ta drużyna, poważnie wzmocniona latem, wcześniej czy później zacznie dobrze grać. Najgroźniejszy rywal w walce o mistrzostwo to Legia? - Nie zdecyduję się na wskazanie jednego rywala, bo w tym sezonie jest możliwych bardzo wiele rozwiązań. Tabela jest wyjątkowo spłaszczona i wystarczą dwa, trzy mecze, żeby znaleźć się w czołówce albo szybko z niej wylecieć. Rok temu przełomowym momentem sezonu było Wasze zwycięstwo nad Legią, gdy uciekliście konkurentowi na osiem punktów. Myśli Pan, że jeśli wygracie w Warszawie, to też może być to taki przełomowy moment? - Nawet jeśli wygramy, to nie sądzę, żeby to wyjaśniło kwestię walki o tytuł w takim stopniu jak rok temu. Niedzielny mecz jest szalenie ważny pod każdym względem, ale może dać Legii lub nam maksimum trzy punkty. Przegraliście z Legią cztery ostatnie potyczki. Jest w Pańskiej drużynie chęć rewanżu? - Legia wygrała z nami kilka ostatnich bitew, ale przecież najważniejszą wojnę to my wygraliśmy i to w bardzo dobrym stylu. Moim zdaniem nikt w niedzielę o godz. 17 nie będzie pamiętał o tym, co było. Motywacja będzie na takim poziomie jak w europejskich pucharach? - Europejskie puchary to coś odświętnego, a polska liga to... polska liga. Choć z drugiej strony, jeśli miałbym wskazywać mecz, który wyzwala podobną motywację jak puchary, to rzeczywiście właśnie starcie z Legią.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.