Domyślne zdjęcie Legia.Net

Marcin Klatt: Wydoroślałem

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

04.04.2007 07:35

(akt. 23.12.2018 15:29)

W ostatnim roku <b>Marcin Klatt</b> wyleciał z dwóch klubów: Legii Warszawa z powodu słabej formy oraz Kolportera Kielce za niesportowe zachowanie. Gdy w końcu zaczął podnosić się z upadku w Zawiszy Bydgoszcz, zespół ten wycofał się z rozgrywek II ligi. Nic dziwnego, że koledzy piłkarze nazywają Klatta największym pechowcem polskiego futbolu.
Kiedy rozmawiam z Marcinem, na myśl przychodzi mi jeszcze jedno określenie: najbardziej zdezorientowany zawodnik naszej piłki. 22-latek myśli bowiem, że jest piłkarzem Legii, choć jego kartą zawodniczą dysponuje Zawisza. - Jestem wypożyczony do Bydgoszczy do końca sezonu - mówi Klatt. - Nie ma racji - odpowiadają jednym głosem menedżer Zawiszy Jarosław Kowalkowski i dyrektor Legii Mirosław Trzeciak. - Jest futbolistą bydgoskiego klubu - dodają. Ten stan rzeczy potrwa jednak tylko do czerwca. Potem jeden ze zdolniejszych polskich napastników chce zmienić barwy. - No bo przecież nie będę grał całe życie w V-ligowych rezerwach Zawiszy - uzasadnia. Już teraz Klattem interesowały się Unia Janikowo i Pogoń Szczecin. I pewnie trafiłby do jednej z tych drużyn, gdyby nie pech. - Istnieje przepis, który mówi o tym, że jeden piłkarz w ciągu sezonu może grać tylko w dwóch klubach - mówi zawodnik. - A ja reprezentowałem już barwy Kolportera i Zawiszy, dlatego PZPN nie pozwolił mi na kolejny transfer. A powinien zrobić wyjątek, bo przecież nie miałem wpływu na to, że bydgoski zespół wycofał się z rozgrywek. Nic, pocierpię trochę i w wakacje wrócę do gry na wysokim poziomie. O tym, że stać go na to, by zrobić dużą karierę, świadczą jego mecze w sezonie 2005/06, jeszcze w barwach Legii. Klatt strzelił wówczas hat-tricka w meczu z GKS Bełchatów na wyjeździe, potem zdobył bramkę w spotkaniu z Wisłą Płock. - To był piękny czas w moim życiu - wspomina. Fakt, zaczął pojawiać się na okładkach gazet, media nazwały go, z racji umiejętności, słusznej postury i groźnego wyglądu, polskim Wayne'em Rooneyem. - Potem przyszły gorsze chwile. Kontuzja kolana zabrała mi 4,5 miesiąca gry i formę - mówi Klatt. Gdy wydawało się, że w Kielcach znów zacznie strzelać gole, popełnił szczeniacki błąd. Po pijanemu uszkodził samochód. Kilka godzin później szefowie Kolportera kazali mu się pakować. - Szkoda, że życie potoczyło mi się w taki sposób. Ale nie załamuję się. W ostatnich miesiącach bardzo wydoroślałem i wiem, że jeszcze będę grał na wysokim poziomie - zapowiada Marcin. W jego umiejętności wierzy też Trzeciak: - To młody zdolny chłopak, którego stać na wiele. Nie skreślałbym go też za wydarzenia z przeszłości. Przecież ludzie w jego wieku często popełniają błędy.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.