Marcin Komorowski: Ciągła rywalizacja
05.09.2011 17:00
- Cały czas muszę udowadniać swoją przydatność. W Legii nie dostaje się miejsca za czapkę gruszek, trzeba cały czas walczyć, bo ktoś może wskoczyć na Twoje miejsce. Jestem takim typem zawodnika, że lubię ciężko pracować i zostawiać zdrowie na boisku. Mam też świadomość, że bez pracy na treningach nie stawałbym się lepszym zawodnikiem, nie poprawiał poszczególnych elementów gry, np. przerzutu. Cały czas trzeba się doskonalić, a do tego konieczna jest systematyczność.
Do niedawna, gdy Dickson Choto i Inaki Astiz byli zdrowi, nikt nie wyobrażał sobie składu Legii bez nich. Latem doszedł jeszcze Michał Żewłakow i... wspólnie wysłaliście dotychczasowych pewniaków na trybuny i ławkę rezerwowych. Kiedy naprawdę uwierzyłeś, że taka sytuacja może nastąpić?
- Gdybym w to nie wierzył, nie miałbym po co grać w piłkę. Każdy trening, to element walki o miejsce w pierwszej jedenastce. Cały czas starałem się więc przekonywać trenera swoją postawą, że jeśli na mnie postawi, odpłacę się dobrą grą. Dickson i Inaki to bardzo dobrzy obrońcy, rywalizacja jest bardzo ostra. Teraz gram ja, niedługo mogą grać oni. Wychodzi to jednak z korzyścią dla drużyny.
Za kadencji Macieja Skorzy mocno zmieniła się hierarchia w drużynie. Dla Ciebie, Miroslava Radovicia czy Jakuba Wawrzyniaka, to chyba najlepszy okres w karierze, z kolei kilku innych, dawniej kluczowych zawodników spisuje się znacznie słabiej, wylądowało na ławce lub musiało odejść z klubu. Z czego wynikają te metamorfozy?
- Na pewno pewien wpływ ma na nie osoba trenera Skorży. Za Jana Urbana np. „Rado" i ja nie graliśmy za dużo w podstawowym składzie, nowy szkoleniowiec widział drużynę inaczej i role się zmieniły - my gramy więcej, inni mniej. Maciej Skorża ma swoją wizję, jeżeli przekona się do jakiś zawodników, to na nich stawia.
Byłeś wcześniej zapalonym kibicem? Jakie kluby i piłkarze byli Twoimi ulubionymi?
- Wychowałem się w województwie łódzkim, tata grał w LKS-ie, więc kibicuję temu klubowi. Moim piłkarskim idolem w młodości był Roberto Carlos.
Kto jest według Ciebie najlepszym piłkarzem, z jakim grałeś... i dlaczego Danijel Ljuboja?
- Tego nie powiedziałem (śmiech). Bez wątpienia to zawodnik o uznanej marce w Europie, ma przecież za sobą występy w lidze francuskiej i niemieckiej. Jego przyjście dużo dało Legii, mam nadzieję, że da jeszcze więcej. Z zawodników, z którymi miałem okazję grać dłużej wyróżniał się Jan Mucha, bardzo klasowy bramkarz. Nieprzypadkowo trafił do ligi angielskiej.
Jaki jest Marcin Komorowski poza boiskiem?
- Chamski i wulgarny (śmiech). Staram się być wesoły, pomocny i kulturalny, choć nie zawsze to wychodzi (śmiech). Jeśli chodzi o czas wolny, to świetnie relaksuję się oglądając filmy i seriale, ale to przede wszystkim na zgrupowaniach, dla zabicia czasu. W Austrii Tomek Kiełbowicz polecił mi serial „Pitbull" i zainteresowałem się nim.
Kiedyś piłkarzom rywala przyjeżdżającym na Legią trzęsły się w tunelu nogi. Trener Skorża mówił na początku swojej pracy, że chce przywrócić ten stan. Będzie tak jeszcze kiedyś przy Łazienkowskiej?
- Teraz wychodzimy przez za szerokie pomieszczenie, kiedy na Legii byt wąski tunel, to tam się wiele działo (śmiech). Poważnie mówiąc, chcemy wygrywać wszystkie mecze, z każdym kolejnym zwycięstwem czujemy się coraz pewniej. Jeżeli przeciwnicy będą widzieli, że każdy przyjeżdżający rywal dostaje dwie albo trzy bramki, to będą mieli zakodowane w głowach, że nie będzie im tu łatwo. Od naszych wyników zależy, czy przeciwnicy będą już w tunelu przegrywać 0:1.
Zapis całej rozmowy z Marcinem Komorowskim można przeczytać w najnowszym, wrześniowym numerze miesięcznika "Nasza Legia", który jest dostępny w kioskach na terenie całego kraju.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.