Marcin Komorowski wytrzyma obciążenie
13.02.2009 08:14
Bełchatów? Nie miałem tam łatwo, nie byłem faworytem trenera <b>Oresta Lenczyka</b> i dostałem prawdziwą szkołę życia. Sosnowiec? Tam odżyłem. Bytom? Służyło mi śląskie powietrze. Legia? Wielkie wyzwanie, ale moje ambicje sięgają jeszcze wyżej. Jak wysoko? Nie powiem, żeby nie zapeszać - mówi <b>Marcin Komorowski</b>. Nowy lewy obrońca stołecznego klubu, który ma zastąpić sprzedanego do Panathinaikosu Ateny <b>Jakuba Wawrzyniaka</b>.
Komar lub Komor tak nowi koledzy nazywają Komorowskiego. Ten na razie wystąpił w jednym meczu sparingowym i zaprezentował się bardzo przyzwoicie. Zaimponował umiejętnością włączania się do akcji ofensywnych, nie był jedynie skoncentrowany na defensywie. - Naprawdę nie chciałbym sam siebie oceniać. Wiem, że może być jeszcze lepiej i mam nadzieję, że tak będzie - mówi Komorowski. Jego przejście do Legii nie było takie proste. Wprawdzie bardzo szybko ustalił warunki kontraktu, ale dokumentom związanym z transferem chcieli przyjrzeć się właściciele klubu. - Byłem spokojny. Skoro Legia się zainteresowała, to nie po to, aby rezygnować. Ja od razu zapowiedziałem, że chcę tu grać - dodaje.
Bez szarańczy
Choć najbardziej rozwinął się pod wodzą trenera Marka Motyki, nie ma zamiaru namawiać stołecznych trenerów do stosowania jakże popularnej szarańczy. - Oj, działo się, kiedy ćwiczyliśmy to zagranie. Na początku każdy podszedł do tego pomysłu z humorem. Ale po zdobyciu pierwszego gola utwierdziliśmy się w przekonaniu, że jednak można. Trener siedział na ławce i powtarzał: A mówiłem wam - opowiada Komorowski, który nie wspomina już tak miło pobytu w Bełchatowie, gdzie był w zespole wspólnie z Tomaszem Jarzębowskim. Usłyszał bowiem od Lenczyka bardzo wiele przykrych słów.
- Tak faktycznie było, ale to wszystko teraz procentuje. Przeszedłem tam prawdziwą szkołę życia, nie było łatwo. Trafiłem do Bełchatowa z czwartej ligi, więc może dlatego tak się działo. Ale te doświadczenia teraz mnie wzmocniły. Wiem, że w Legii obciążenie psychiczne jest bardzo duże. Ale skoro wytrzymałem tam, wytrzymam i tu. Najważniejsze, żeby oddzielić to, co jest na boisku, od tego, co poza nim - opowiada Komorowski.
Kłopot z prawą
Na trenerów musi uważać. Już podczas pierwszego dnia treningów usłyszał od Jana Urbana, że prawa noga służy mu tylko do podpierania się. - Za dużo nad nią nie pracowałeś, prawda? - rzucił w końcu szkoleniowiec. - To na pewno mój minus, ale to nieprawda, że nad nim nie pracuję. Mam nadzieję, że wszyscy niebawem zobaczą efekty moich starań. To kwestia odpowiedniego podejścia do pracy. Najważniejsze, to zawsze myśleć pozytywnie. I ja tak robię - podkreśla Komorowski, który ma zastąpić w Warszawie Jakuba Wawrzyniaka, a w kadrze, być jego zmiennikiem.
- Kuba grał swoje, ja będę robił swoje. Zobaczymy, jak wyjdzie. Każdy z nas ma marzenia. Jakie są moje? Nie powiem. Nie chcę zapeszyć - kończy reprezentant Polski.
Autor: Adam Dawidziuk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.