Marcin Mięciel: Na start ligi na pewno będę gotów
15.07.2009 17:50
Jak na razie jedynym transferem Legii, nie licząc powrotów z wypożyczeń, jest <b>Marcin Mięciel</b>. Nowy napastnik jak na razie nie strzelił jeszcze gola w żadnym sparingu. Czy to powód do niepokoju? - Spokojnie, trenuję dopiero dwa tygodnie. Obecnie forma jest już lepsza niż podczas zgrupowania w Austrii, ale mam jeszcze zaległości. Będę starał się je nadrobić jak najszybciej. W tym tygodniu trenuję dwa razy dziennie. Kiedy tylko mam możliwość, zostaję też po zajęciach i ćwiczę strzały. Do startu ekstraklasy jeszcze pięć tygodni, więc kupa czasu. Myślę, że spokojnie dojdę do siebie - mówi "Miętowy" w rozmowie z Polska The Times.
Czyli formę szykuje Pan dopiero na ligę? A co z Ligą Europy, w której grę Legia rozpoczyna już w czwartek? Kibice mieli nadzieję, że zastąpi Pan kontuzjowanego Takesure'a Chinyamę.
- Czasu nie da się oszukać. Chłopaki z drużyny są na razie lepiej przygotowani ode mnie, ja mam zaległości, podobnie jak ci, którzy byli na zgrupowaniach reprezentacji. Z doświadczenia wiem, że potrzebuję czterech tygodni, aby dojść do optymalnej formy.
Zdaje Pan sobie sprawę, że kibice mają ogromne oczekiwania? Czekają szczególnie na legendarne przewrotki.
- Oczekiwania zawsze są wielkie. Pamiętajmy, że w Legii, jak w każdym wielkim klubie, jest ogromna konkurencja.
Na razie ta konkurencja jest słabiutka. Kontuzjowani są Chinyama oraz Grzelak i o miejsce w składzie walczy Pan z młodymi zawodnikami. Nie było Panu głupio, kiedy trener Urban powiedział, że na razie lepszy od Pana jest Paluchowski? On się powinien od Pana uczyć!
- Adrian pokazał się z dobrej strony na obozie, nastrzelał bramek w sparingach. I niech strzela dalej, aż ja dojdę do formy (śmiech). Młodzi piłkarze pokazali w Austrii, że mają duże umiejętności, i w przyszłości na pewno będą stanowili o sile Legii. Zresztą Maciek Rybus i Ariel Borysiuk już są ważnymi ogniwami zespołu.
Kiedy ostatnio strzelił Pan gola przewrotką?
- Szczerze mówiąc, nie pamiętam, ale nie zapomniałem, jak się zdobywa bramki w ten sposób. Minus jest tylko taki, że im człowiek starszy, tym kości słabsze, więc lądowanie już takie fajne nie jest. Ale dla mnie przewrotka to normalne zagranie, tak jak strzał z głowy
czy podbicia. Jeżeli stoję tyłem do bramki i mam piłkę na dobrej wysokości, to nawet się nie zastanawiam.
Jak Pan reaguje na opinie, że wcisnął się Pan do Legii? Że to nie klub, a przede wszystkim Pan chciał znowu zagrać przy Łazienkowskiej.
- Prawda jest taka, że to ja pierwszy złożyłem w Legii zapytanie. Ale gdyby klub mnie nie chciał, nie byłoby mnie dziś w Warszawie.
Miał Pan inne oferty?
- Były zapytania z Cypru i Grecji, ale uzgodniliśmy z żoną, że jeśli będzie możliwość powrotu do Legii, wracamy. Córka w tym roku idzie do szkoły, chcieliśmy, żeby do polskiej. Poza tym zawsze marzyłem, aby jeszcze kiedyś zagrać w Legii. To był ostatni dzwonek.
Czas gry w Bochum uważa Pan za udany?
- Na pewno mogło być lepiej, ale i najgorzej też nie było. Nigdy nie siedziałem na trybunach, chyba że zaraz po kontuzji, bo dwie dziwne mi się przytrafiły. W Bochum tylko Stanislav Sestak miał pewne miejsce w składzie. Reszta napastników grała na zmianę. I mieli podobną skuteczność.
Rozmawiał: Paweł Drażba
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.