Marcin Mięciel: Zawsze utożsamiałem się z Legią
03.07.2009 08:28
- Nie zapomniałem, jak się strzela przewrotką, ale im człowiek starszy, tym kości słabsze (śmiech). Dla mnie to normalne zagranie, tak jak strzał z głowy czy z podbicia. Jeżeli stoję tyłem do bramki i mam piłkę na dobrej wysokości, to nie mam czasu na zastanawianie się. A że to szalenie efektowne zagranie, to zapada kibicom w pamięć. Moim idolem zawsze był Hugo Sanchez, który tymi przewrotkami zawojował świat. Kiedy byłem dzieciakiem, pod bramką mieliśmy dużo piasku. No i tam się ćwiczyło. Całymi dniami. Później to weszło mi w krew, stało się naturalne - mówi <b>Marcin Mięciel</b> w rozmowie z Polska The Times.
Zmieniają się pory roku, zmieniają się trenerzy Legii, tylko jedno się nie zmienia - żel na włosach Marcina Mięciela.
- Nie przesadzajmy. Taki mam styl i nie mam zamiaru go zmieniać. Każdy może każdego skrytykować, ale są granice. U nas z łysego się śmieją, że jest łysy, z chudego, że chudy. To strasznie polskie. Mieszkałem w Grecji i w Niemczech i tam nikogo nie interesuje twój styl. Chłopaki golą sobie nogi, stawiają takie fryzury, że nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać, ale nikt tego nie krytykuje. Poza tym żel nosi kilka milionów Polaków.
Sprawia Pan wrażenie wyluzowanego. Nie boi się Pan rywalizacji z Chinyamą?
- Jasne, że nie. Nie przyszedłem do Legii, żeby siedzieć na ławce. Poza tym nikt nie powiedział, że nie będziemy grali dwoma napastnikami. Ja dopasuję się do ustawienia trenera Urbana. W Grecji grałem przecież nawet na skrzydle.
Nie żałuje Pan, że za czasów Janusza Romanowskiego, mimo świetnej oferty z Panathinaikosu Ateny, zdecydował Pan się zostać w Legii?
- Wtedy Legia miała być budowana na Ligę Mistrzów. Klub miał grać tam nie raz na pięć lat, ale rok w rok. Miały iść za tym ogromne pieniądze. Byli trenerzy, dyrektorzy, prezesi, ale nie było dobrych transferów. A mogli grać u nas Żurawski i Kałużny. Jeszcze dwa transfery i mielibyśmy pakę nie z tej ziemi. Mimo propozycji bardzo wysokiego kontraktu od ateńczyków postanowiłem zostać. Może gdybym wyjechał, zrobiłbym wspaniałą karierę? Ale to gdybanie.
W Legii jest wielu młodych zawodników. To dobry plan?
- Na pewno. Za dużo młodych zawodników to niekoniecznie dobra droga, ale kilku w trakcie zgrupowań to świetna sprawa. Taki Borysiuk i Rybus to dziś ważne postacie w Legii. Za rok albo dwa takimi postaciami mogą być Majkowski czy Paluchowski. Obiecuję, że będę im podpowiadał.
Podpowiedzi przydałyby się też Jakubowi Koseckiemu. Może przegoni nawet ojca.
- To może być znakomity zawodnik! Jest szybki, zwrotny. Ma ciekawy drybling. Oby dalej się rozwijał. Tata marzy o tym, aby syn go prześcignął.
Kiedy odchodził Pan do Niemiec, żegnały Pana okrzyki "Manuela za Mięciela". Dziś kibice witają Pana z otwartymi ramionami.
- Taki los piłkarza. Kiedy byłem w Warszawie, spotykałem się z przejawami sympatii. Tamte okrzyki były czymś niezrozumiałym. Sezon, po którym odszedłem, był w moim wykonaniu bardzo dobry. Poza tym utożsamiałem się z Legią.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.