Marek Jóźwiak: Serbia to dobry kierunek dla Legii
03.01.2009 07:37
- Być może w styczniu dołączy do nas dwóch, trzech zawodników. Jeden z nich przeszedł przez wszystkie szczeble szkolenia we Francji, drugi w Niemczech. To Polacy, którzy chcieliby spróbować swoich sił w naszym kraju. Marzą, aby grać w reprezentacji. Warto więc dać im szansę - przekonuje szef skautingu Legii Warszawa <b>Marek Jóźwiak</b>. - Jeżeli jestem w Polsce, najczęściej oglądam sześć - siedem meczów podczas weekendu. Staram się tak planować weekend, by pierwsze spotkanie obejrzeć o godz.12, a ostatnie o 20 - opowiada "Beret".
Nieźle się Legii dostało za przegapienie talentu Roberta Lewandowskiego. Między innymi i panu.
- I niesłusznie się dostało! Przecież Lewandowski trafił do Legii, więc ktoś go musiał wyszukać. Akurat ten temat znam doskonale, bo sam uczestniczyłem w sprowadzaniu "Lewego". O tym, że dziś nie gra w Legii, nie zdecydowali szkoleniowcy, tylko lekarz. Cierpiał na taką dolegliwość, która w tamtym momencie nie pozwoliła mu grać w Legii. Być może później jego kłopoty minęły.
Czyli Legia nie ma sobie nic do zarzucenia?
- Nie. Czasami jest tak, że decydują sprawy medyczne.
Czy zimą możemy spodziewać się efektów pana pracy? Znalazł pan jakiegoś młodego, utalentowanego piłkarza?
- Być może w styczniu dołączy do nas dwóch, trzech zawodników. Jeden z nich przeszedł przez wszystkie szczeble szkolenia we Francji, drugi w Niemczech. To Polacy, którzy chcieliby spróbować swoich sił w naszym kraju. Marzą, aby grać w reprezentacji. Warto więc dać im szansę.
Skauting w Polsce to wciąż chałupnictwo?
- Nie. Przez ostatnie dwa, trzy lata dużo się w tej kwestii zmieniło. Kluby, przynajmniej te czołowe, zaczęły bardziej dbać o wyszukiwanie młodych piłkarzy.
W słabszych zespołach wciąż króluje prowizorka. Jan Złomańczuk, były trener GKS Bełchatów, opowiadał, że Kazimierza Węgrzyna wynalazł w masarni. Jakub Błaszczykowski mógłby nigdy nie trafić do wielkiego klubu, gdyby nie jego wujek Jerzy Brzęczek.
- W słabszych drużynach też jest coraz lepiej. Każdy widzi, że koszty skautingu w porównaniu z korzyściami nie są wysokie. Oczywiście z zachodnimi klubami nie ma się co jeszcze porównywać. Ale pomalutku. Krok po kroku robimy postępy.
W dużych europejskich klubach skautingiem zajmuje się kilkadziesiąt osób. Jak jest w Legli?
- Całkiem dobrze. Oczywiście nie mamy takiego budżetu jak Manchester czy Chelsea. Taki Real Madryt czy Ajax Amsterdam mają nawet swoje ośrodki szkoleniowe w Afryce. Taka baza nie jest droga, kosztuje ok. 500 tys. euro, a korzyści są ogromne. W Legii skautingiem zajmuje się kilkanaście osób. Trener każdego rocznika Akademii Piłkarskiej ma za zadanie monitorować najzdolniejszych graczy w danych rozgrywkach. Poza tym opłacamy kilku ludzi poza regionem. Mam też kontakty zagranicą, głównie z byłymi zawodnikami.
Jak wygląda pana współpraca z trenerem Janem Urbanem?
- Decyduje zaufanie. Gdy wyśledzimy jakiegoś zawodnika, daję znać trenerowi Urbanowi. I wtedy często sam jedzie obejrzeć danego gracza. Zwraca na to wielką uwagę, to jego konik. Trenował przecież młodzież w Hiszpanii.
Ile meczów w weekend ogląda pan osobiście?
- Jeżeli jestem w Polsce, najczęściej sześć - siedem. Staram się tak planować weekend, by pierwsze spotkanie obejrzeć o godz.12, a ostatnie o 20. Gdy wyjeżdżam za granicę, obserwuję trzy - cztery mecze. Wszystkiego obejrzeć się nie da. Zresztą w Polsce nie ma aż tylu dobrych zawodników, by kogoś przegapić. W przypadku młodych piłkarzy problem nie leży w selekcji. Często nastoletni gracze nie chcą rozstawać się z rodziną, wyjechać do Warszawy. Po prostu się boją.
W jakim kraju klub z takim budżetem jak Legia powinien szukać piłkarzy?
- Serbia to bardzo dobry kierunek. Zresztą muszę się pochwalić, że byłem pierwszym skautem, który odkrył Zorana Tosicia. Niedawno kupił go Manchester United za 9 mln euro. Dwa lata temu mogliśmy go kupić, ale Partizan Belgrad zażądał 700 tys. euro. Jak na polskie warunki to duża kwota. Zwłaszcza za zawodnika, który dopiero się rozwija. My nie możemy sobie pozwalać na takie ryzyko.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.