Marek Papszun

Marek Papszun: Decyzję podejmę na koniec grudnia

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: sport.tvp.pl, TVP Sport

20.12.2021 22:45

(akt. 20.12.2021 22:48)

– Wywiad Dariusza Mioduskiego i to, że chce mnie w Legii? Oczywiście, od razu zareagowałem i przekazałem piłkarzom, jak wygląda sytuacja. Powiedziałem im, że nic się nie zmienia, walczymy o swoje cele i na tym się skupiamy. Dalej była już głównie "szydera" i żarty. Na Mikołajki dostałem od zespołu... sweter Legii. Bardziej żyły tym media i piłkarska Polska. My koncentrowaliśmy się zupełnie na czym innym - komentuje w rozmowie ze sport.tvp.pl trener Rakowa, Marek Papszun.

– Nie przeżywałem tego, bo Legia nie jest klubem, w którym dzisiaj pracuję. Oczywiście, cała sytuacja stała się już męcząca. W wypowiedziach moich czy władz obu klubów doszukiwano się nie wiadomo czego, a żadne decyzje nie zapadły. Skala tego była olbrzymia, dzwonili do mnie znajomi, którzy żartowali, że zaraz chyba wyskoczę z ich lodówki. Zdaję sobie jednak sprawę, że to część gry, w którą wszedłem. Wiem z czym wiąże się praca na tym poziomie. Gdybym zadowolił się pracą w klubie z "okręgówki", nie musiałbym przejmować się kolejnymi telefonami od dziennikarzy. Nie mam nikomu za złe, że dzwoni i zadaje pytania o Legię i całą sytuację.

Wiadomo już coś więcej odnośnie pana przyszłości?

– Nic się nie zmieniło, decyzji należy spodziewać się na koniec grudnia. Chcę usiąść i poważnie się nad wszystkim zastanowić, porozmawiać o tym z rodziną. Kontrakt obowiązuje do końca sezonu, teraz planujemy okres przygotowawczy, który będzie dość krótki.

Czyli raczej nie dojdzie do sytuacji, w której kluby osiągną porozumienie i jeszcze w styczniu zostanie pan trenerem Legii?

– Nie sądzę, by tak się stało. Oczywiście, w piłce zawsze jest jakaś możliwość, to kwestia dogadania się zainteresowanych stron, w tym kontekście władz obu klubów. To dzieje się jednak rzadko i dla mnie jest mało realne. Być może szefowie klubów kontaktowali się w takiej sprawie, a ja o tym nie wiem? Taką opcję też trzeba brać pod uwagę.

A jak interpretować pojawienie się w Legii Pawła Tomczyka? Skoro klub zatrudnia pana byłego współpracownika, to nietrudno połączyć to również z ewentualnymi negocjacjami z panem...

– Paweł wykonał w Rakowie świetną pracę jako dyrektor sportowy. Na naszym rynku mało jest osób tak kompetentnych, jeśli chodzi o ten zakres pracy. Można to łatwo skojarzyć z moją osobą, bo wszystko zbiegło się w czasie. Wcześniej polecałem Pawła innym klubom, więc mówienie, że trafił do Legii na mój wniosek, to też nadinterpretacja.

W Rakowie pracuje pan już prawie sześć lat. Trenerzy w Legii spędzają znacznie mniej czasu. Czy to, że władze klubu z Warszawy tak chętnie zmieniają szkoleniowców nie odstrasza pana?

– Gdyby decyzja była prosta i nie byłoby żadnych znaków zapytania, to temat byłby dawno zamknięty. Jest wiele elementów, które trzeba wziąć pod uwagę i rozważyć.

Nie brakuje głosów, że w Legii miałby pan mniej do powiedzenia w kwestii strategii klubu. W mediach pojawiały się doniesienia, że Czesław Michniewicz nie miał wpływu na niektóre transfery...

– To wszystko do mnie dociera, ale dalej są to głównie medialne spekulacje. Nie znam do końca ludzi pracujących w Legii, ale myślę, że w każdym klubie jest jeden cel – wygrywanie. Na wszystkich obszarach musi być jednak spójność, jedna koncepcja. Mam świadomość, że trzeba brać pod uwagę rozmaite aspekty – kwestie budżetowe, koncepcję stawiania na młodzież. Najważniejsze jest jednak to, by na koniec mieć wspólną filozofię na wszystkich poziomach. W środowisku wszyscy się znają, jeśli ktoś chce mnie zatrudnić, to już wie, jaką jestem osobą i czego oczekuję.

Nie ma pan obaw o to, że może "poparzyć się" na pracy w Legii?

– Jestem zbyt doświadczony, by obawiać się pracy w jakimkolwiek klubie. Uważam się za osobę kompetentną, o czym zresztą świadczy to, co udało się osiągnąć w Rakowie. W piłce przeżyłem już sporo, dlatego nie czuję strachu.

Załóżmy, że podpisuje pan kontrakt z Legią, ale przez najbliższe pół roku prowadzi Raków. Z drużyną z Warszawy zagracie jeszcze w Ekstraklasie, możecie też trafić na siebie w Pucharze Polski. Nie czułby się pan nieswojo?

– To nie miałoby dla mnie znaczenia. Wiem, że po ostatnich wydarzeniach ludzie tym bardziej obserwują moją pracę i zastanawiają się, czy jestem skupiony na Rakowie. Wiele zawdzięczam osobom w klubie, darzymy się wzajemnym szacunkiem. Moja motywacja na pewno nie jest mniejsza. Wiem, że gdy teraz przegramy, to pojawiają się spekulacje, czy przypadkiem myślami nie jestem poza klubem. Dla mnie te sugestie są absurdalne. Zrobię wszystko, by zdobyć Puchar Polski i zakończyć ligę na jak najwyższym miejscu.

Zapis całej rozmowy z Markiem Papszunem można przeczytać na sport.tvp.pl

Polecamy

Komentarze (83)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.