Domyślne zdjęcie Legia.Net

Marek Saganowski - drogi rezerwowy

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

03.01.2007 07:58

(akt. 24.12.2018 07:11)

Był najdroższym letnim zakupem klubu. Najpierw trafił jednak na ławkę rezerwowych, potem na trybuny, a teraz <b>Marek Saganowski</b> został odsunięty od pierwszego zespołu Troyes. Polak nie pojechał z drużyną na obóz. Saganowski grywał już w rezerwach, ponieważ od dłuższego czasu nie należy do ulubieńców trenera <b>Jeana-Marca Furlana</b>, ale dotąd przynajmniej trenował z pierwszym zespołem.
Szkoleniowiec nie widział go w składzie, a Polak narzekał na swoją sytuację w mediach. Wiadomo było, że musi szukać sobie klubu, więc wyjechał na testy do angielskiego Watfordu, gdzie jednak nie zdołał przekonać do siebie menedżera Aidy'ego Boothroyda. W Troyes nie czekano jednak na niego z otwartymi ramionami. - Marek nie pojechał na obóz przygotowawczy z pierwszą drużyną Troyes - informuje menedżer zawodnika Jarosław Kołakowski. We Francji nie można jednak, ot tak sobie, przesunąć piłkarza do rezerw. - Jeżeli są zawodowcami muszą mieć w drugiej drużynie trenera mającego uprawnienia do pracy z piłkarzami profesjonalnymi - mówi menedżer z Paryża Tadeusz FogielZa dużo zarabia Saganowski musi dalej szukać klubu. Polak wyrobił sobie świetną markę w Portugalii, w tamtejsze lidze strzelił przecież 12 goli i cztery w Pucharze UEFA dla Vitorii Guimaraes w zeszłym sezonie. Problemem może być jednak wysokość jego kontraktu. Jedynie największe kluby - Porto, Benfikę i Sporting - stać na to, by zapłacić mu tyle ile inkasuje w Troyes (ok. 600 tys. euro rocznie). - Interesują się nim Sporting Braga i właśnie Guimaraes, ale jego zarobki są nie do przyjęcia dla obu tych klubów. Na dodatek Vitoria gra tylko w drugiej lidze, wątpliwe by Polak chciał grać na zapleczu ekstraklasy. Kluby z "wielkiej trójki" interesowały się "Saganem", ale latem. Teraz nie szukają raczej wzmocnień w ataku - informuje Norberto Lopes z Journal de Noticas". Finansowo bardziej opłaci mu się więc nawet trenowanie w rezerwach Troyes niż gra w Portugalii - Nawet jak nie ćwiczy z pierwszym zespołem, to i tak na tym nie straci - mówi Tadeusz Fogiel. Wysokie wynagrodzenie może być właśnie przyczyną, dla której Troyes chce się go pozbyć. Polak jest w pewnym sensie "ofiarą" własnego kontraktu. Odpowiednią gażę zapewniłby mu Watford, gdzie testy zorganizował mu znany menedżer Raymond Sparkes. - Testy były tam źle przygotowane. Wcześniej nikt z klubu nie widział Saganowski ani na żywo, ani na kasetach, a piłkarz pojechał, gdy był przeziębiony - mówi Kołakowski. Boothroyd zresztą przyznał, że nie wiedział jakiego typu zawodnikiem jest Saganowski. - A piłkarzowi spoza Wysp ciężko przebić się w taki sposób. Zamiast Marka Watford zatrudnił Mosesa Ashikodiego. Wcześniej był w kadrze Glasgow Rangers, ale przez półtora roku zagrał tam tylko przez minutę - opowiada Jarosław Kołakowski. Problemy od początku Problemy Saganowskiego zaczęły się na początku sezonu. Dołączył do drużyny, gdy ta wznowiła już treningi. Dlatego na początku sezonu wylądował na ławce, ale liczył, że po kilku kolejkach przebije się do pierwszej jedenastki, zwłaszcza że początkowo trener bardzo go chwalił. Był przecież najdroższym letnim zakupem klubu (1,6 mln euro) i dostał najwyższy kontrakt w drużynie. Mijały tygodnie a sytuacja "Sagana" jedynie się pogarszała. Polak coraz częściej musiał grywać jedynie w rezerwach, bo nie łapał się nawet na ławkę. Coraz bardziej go to denerwowało. - To dziwne dla wszystkich, że nie gram, ale nie dziwne dla tego trenera. A jestem w dobrej formie. Pokazuję to tylko na treningach i w drużynie rezerw - mówił nam zawodnik. Raz na wozie... Dla Marka Saganowskiego problemy to nic nowego. Jego kariera jest ilustracją powiedzenia "raz na wozie, raz pod wozem". Już w wieku 17 lat strzelił 11 bramek dla ŁKS, debiutował w reprezentacji. Potem grzał ławę w Feyenoordzie i HSV. Wrócił do Polski, zdobył mistrzostwo z ŁKS, ale po wypadku motocyklowym nie grat przez rok, a potem przez kolejne 3 lata dochodził do formy. Nie wiodło mu się w w Płocku i Wodzisławiu, do dawnej dyspozycji wrócił dopiero w Legii. Po 2,5 roku, w 2005 r, przeszedł do Vitorii Guimaraes, strzelił 12 goli, ale jego klub spadł z ligi. We Francji też jakoś nie ma szczęścia.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.