Marek Saganowski: Jestem jak Tarantino
18.03.2013 11:00
Wiecie już z czego wziął się ten słaby start wiosną?
- Wydaje mi się, że to efekty tej długiej przerwy zimowej w Polsce. Przyjechaliśmy z Hiszpanii, gdzie graliśmy na innych boiskach. Do tego zima, mróz. My chcemy grać szybko, piłką, a w takich warunkach trudniej jest stworzyć dobre widowisko. Oczywiście nie tłumaczę tym naszej porażki w Kielcach i remisu z PGE GKS Bełchatów. Nie ulega wątpliwości, że Korona wygrała, bo była bardziej zdeterminowana, a GKS wciągnął nas w swoją grę, rozbijanie i chaos. Trzeba oddać tym drużynom, że zaprezentowały się dobrze, a my słabiej. Jednak podkreślę, że naszą siłą jest szybka gra, zmiana ciężaru, arytmia. To pokazaliśmy w meczu z Górnikiem.
Do stu goli w ekstraklasie brakuje panu jedenastu. Zostało 11 kolejek. Da pan radę?
- Będzie ciężko. Postaram się strzelić jak najwięcej, a jak nie dam rady, to w przyszłym sezonie coś dołożę. Czy zostaję w Legii? Tego jeszcze nie wiem i na razie nie ma to znaczenia. W moim wieku ważne jest, że ktoś mnie chce, a ja cieszę się graniem. Najważniejsze jest jednak, by ten sezon skończyć na pierwszym miejscu.
Wciąż jest pan pod kontrolą lekarzy?
- Jestem, ale nie taką, że codziennie czy raz w tygodniu mnie badają. Standardowo piłkarze są kontrolowani co pół roku, ja będę częściej, co 2-3 miesiące. A lekarze są zadowoleni, że ta cała sprawa skończyła się po mojej myśli i wróciłem na boisko.
Na Legię mówi się FC Hollywood. Patrząc na pana, to jest pan takim Antonio Banderasem...
- Banderasem? Nie. Wolę Quentina Tarantino. Lubię sobie postrzelać i wprowadzić trochę chaosu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.