Mariusz Piekarski: Europa ucieka Brazylii
02.07.2007 09:27
- Rozmawiałem z Kamilem Grosickim. Piłka jest dla niego wszystkim - sposobem na życie, może nawet jedyną rzeczą, jaką umie robić. Nie zapominajmy, że kadra to wielki honor i ambicja, ale dla każdego piłkarza podstawą jest gra w klubie. Kamil uznał, że priorytetem będzie dla niego wywalczenie miejsca w składzie Legii i po pierwszych treningach oraz sparingach wszyscy są nim zachwyceni. Mówią, że to materiał na wielkiego piłkarza, Grosicki wybrał taką drogę. Nawet jeśli popełnił błąd, nie można tego chłopaka przekreślić - mówi menedżer <b>Mariusz Piekarski</b>.
- Czy uważa Pan, że Świat uciekł Brazylii?
- Tak, ponieważ piłka się zmienia. Dziś zawodnik nawet słabszy technicznie, ale szybki oraz silny przydaje się bardziej. Warto zauważyć, że taki Robinho, który w Brazylii był absolutną megagwiazdą, na boiskach europejskich już tak nie bryluje. Jego fantastyczna technika jest zabijana przez siłę fizyczną i organizację gry rywali. Wiecie, czego Brazylijczycy potrzebują najbardziej? Trenerów z Europy. Gdyby zaczęli sprowadzać szkoleniowców z najwyższej półki, dali im popracować w Brazylii, na pewno sporo by na tym zyskali. Ich młodzi piłkarze byliby bardziej ukształtowani i przygotowani do wymogów, jakie stawia nowoczesny futbol.
- Brazylijscy trenerzy są zacofani?
- Tak. W ostatnim czasie jeździłem tam regularnie i obserwowałem ich pracę. Niektórych znam osobiście. Oni po prostu za mało się uczą. Powinni przyjechać do Europy, zobaczyć, jak się tutaj pracuje. Piłkarze w Brazylii są dobrze prowadzeni w wieku juniora, mają świetną koordynację ruchową, ale odstają w kwestii przygotowania fizycznego.
- Reasumując, jakie największe błędy popełnili Brazylijczycy?
- Zachłysnęli się sukcesami Na każdym kroku słyszę - mamy najpiękniejszy kraj, najlepszych piłkarzy, wszystko u nas jest "naj". Zakochali się w samych sobie i we wszystkim, co ich otacza. Dziś zbierają tego owoce - dostają po głowie. Mam nadzieję, że tych parę ciosów sprowadzi ich na ziemię i zaczną nad sobą pracować. W Europie jest dużo większa odpowiedzialność. Na popisy dwóch Brazylijczyków pracuje ośmiu zawodników, którzy biegają przez 90 minut, walczą o każdą piłkę, a także dbają o to, aby notować jak najmniej niecelnych podań. Teraz gra się dużo bardziej fizycznie i nawet sędziowie nie gwiżdżą już w wielu sytuacjach, które jeszcze kilka lat temu uznaliby za faul. W Brazylii czasem wystarczy tylko się przewrócić, a arbiter dyktuje rzut wolny.
- Trochę się Pan do Brazylijczyków zraził również jako menedżer?
- To prawda. Teraz bardziej stawiam na Polaków, gdyż lepiej się z nimi dogaduję. To są piłkarze ambitni, którzy myślą nie tylko o pieniądzach, ale o grze, o sukcesach. Jeżeli chodzi o Brazylijczyków, to różnie z tym bywa...
- Wróćmy do kadry Under-20. Jak teraz wyglądają Kamil Grosicki i Maciej Korzym, którzy zrezygnowali z udziału w tej imprezie?
- Ten kij ma dwa końce. Oni są bardzo młodymi zawodnikami. W tym wieku popełnia się błędy. Ja też je popełniałem. Dziwię się Leo Beenhakkerowi i wypowiedziom, że obaj już nigdy za jego kadencji nie wystąpią w reprezentacji. Holender jako starszy człowiek i doświadczony trener powinien brać poprawkę na to, że Korzym i Grosicki nawet nie skończyli 20 lat. Staram się zrozumieć ich sytuację. Rozmawiałem z Kamilem. Wiem, że jest strasznie ambitny. Piłka jest dla niego wszystkim - sposobem na życie, może nawet jedyną rzeczą, jaką umie robić. Nie zapominajmy, że kadra to wielki honor i ambicja, ale dla każdego piłkarza podstawą jest gra w klubie. Kamil uznał, że priorytetem będzie dla niego wywalczenie miejsca w składzie Legii i po pierwszych treningach oraz sparingach wszyscy są nim zachwyceni Mówią, że to materiał na wielkiego piłkarza, Grosicki wybrał taką drogę. Nawet jeśli popełnił błąd, nie można tego chłopaka przekreślić. Jeśli rozwinie się w ciągu dwóch-trzech lat, wyjedzie do dobrej ligi na Zachodzie, to nie ma dostać szansy w kadrze? Beenhakker powinien ważyć słowa.
- Czy kiedyś dojdzie do tego, że czołowi piłkarze brazylijscy zaczną grać w polskiej lidze?
- Wierzę, że tak - po mistrzostwach Europy w 2012 roku. Powstaną duże stadiony, na trybuny zacznie przychodzić więcej ludzi, w konsekwencji będą rosły budżety klubów. Pojawią się nowi sponsorzy. Nie tylko z Polski, też z zagranicy. A piłka to jest show-biznes. Główni aktorzy są na boisku, reżyser na ławce rezerwowych, a producent siedzi w loży. Na tym to polega. W Polsce nadal zawodzi marketing i działania z zakresu public relations. Prezesi czasem obierają złą drogę. Najlepszy przykład Legia. To niby najbardziej medialny klub, ale wszystko robi w ciszy. W Poznaniu wygląda to lepiej. Tam mają stadion i kibiców, ale brakuje spektakularnych transferów.
- Ogramy również pierwszą reprezentację Brazylii?
- Pewnie. Polacy trafiają do silnych lig, mają już obycie z gwiazdami światowego futbolu. Po otwarciu granic staliśmy się pewniejsi siebie, pozbyliśmy się niepotrzebnych kompleksów. Dziś już nawet nie wszyscy chcą wyjeżdżać. Jak mają dobry kontrakt i perspektywy rozwoju, to wolą siedzieć w domu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.