Mateusz Cichocki przed szansą debiutu
20.03.2012 10:40
O przesunięciu zdolnego obrońcy do ekipy Macieja Skorży zaczęło się mówić po pierwszych kolejkach rundy jesiennej Młodej Ekstraklasy. Skuteczność interwencji, wprowadzanie spokoju w poczynania defensywy i bezkompromisowy styl gry zwróciły na niego uwagę obserwatorów. – Mateusz należy do najważniejszych zawodników w mojej drużynie. Zrobił duże postępy, jego zagrania stały się dojrzałe. Myślę, że poradziłby sobie w pierwszym zespole – twierdził w październiku Dariusz Banasik.
Niestety, dobra passa Cichockiego skończyła się w Pruszkowie, gdzie Młoda Legia podejmowała swoich rówieśników z Ruchu Chorzów. Ofiarny wślizg zakończył się wizytą w szpitalu. Zamiast biegać, kilka tygodni poruszał się o kulach. – Ta kontuzja kostki nadeszła w nieodpowiedniej chwili. Był dopiero półmetek rundy, a ja już miałem ją z głowy. Koledzy szli na trening, mnie z kolei pozostawała rehabilitacja. Nigdy tak bardzo nie chciałem grać w piłkę – obrońca wspomina wydarzenia sprzed kilku miesięcy.
Przygotowania do rundy wiosennej rozpoczął już razem z drużyną. We Włoszech legijny narybek zostawił w pokonanym polu czołówkę Campionato Primavera. Co więcej, takim firmom, jak Inter, Udinese i Brescia nie udało się nawet ani razu oszukać defensywy warszawian. Po urazie Cichockiego nie było śladu, choć niedosyt pozostał. Znajdował się w grupie młodych legionistów, których kandydatury rozpatrywano pod kątem wyjazdu na cypryjskie zgrupowanie pierwszego zespołu, ale ostatecznie pojechali inni. Niejako na osłodę, w spadku po Dominiku Furmanie, otrzymał opaskę kapitana w Młodej Legii.
Na swoją szansę w pierwszym zespole czekał aż do poniedziałkowego treningu. – Super przeżycie, długo pracowałem na tę chwilę. Czy mam nadzieję, że wystąpię już w meczu z Gryfem? Nadzieję, to można mieć na wygraną w Lotto. Piłkarz jest od grania, nie od decyzji personalnych – zaznacza w swoim stylu. Piłkarsko ukształtował się, podobnie jak Marcin Smoliński,w stołecznym GKP Targówek. Obaj pochodzą też z Bródna. – Kiedy Marcin strzelał gola Austrii Wiedeń, miałem 12 lat. W klubie wszyscy przeżywali jego sukcesy, żyli tym. Dla nas, wtedy jeszcze trampkarzy, jego dobre występy też były ważne. Widzieliśmy, że ciężko trenując, możemy pójść jego śladami – wspomina.
Niespełna 4 lata później, Cichocki trafił do Akademii Piłkarskiej. Teraz stawia kolejny krok w swoim piłkarskim życiu, pewnie nie ostatni. Musi tylko w ekspresowym tempie zdobyć zaufanie Macieja Skorży…
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.