Aleksandar Vuković Mattias Johansson

Mattias Johansson: Jesienią nie byłem gotowy na grę co trzy dni

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

18.03.2022 11:01

(akt. 18.03.2022 11:03)

- Niestety nie zostałem powołany do reprezentacji Szwecji. Dlaczego? Nie wiem. Czułem się dobrze w ostatnich meczach w klubie. Po prostu selekcjoner postawił na innych piłkarzy i tak musi być. Najważniejsza jest dla mnie teraz Legia i to, abyśmy utrzymali formę - mówi Mattias Johansson w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Lubi pan ksywkę „Ikea"?

- Nie ma dla mnie znaczenia, to były takie żarty. Pojawił się kiedyś artykuł w szwedzkiej gazecie, w którym zrobiono z tego wielką rzecz, ale to, że coś zostanie opisane w mediach, nie zawsze oznacza, że w kontakcie twarzą w twarz to jakaś wielka sprawa. W każdym razie efekt jest taki, że dla części kibiców Legii jestem teraz „Ikea", a nie Mattias, ale to naprawdę nie ma dla mnie żadnego znaczenia ani mi nie przeszkadza.

W ostatnich dniach jest pan bardziej „Volvo" niż „Ikeą".
 
- Naprawdę dobrze się aktualnie czuję, ciało nie wysyła żadnych negatywnych sygnałów. Jesteśmy coraz lepsi jako piłkarze i drużyna. Wszyscy razem. Trener dba, żebyśmy byli zjednoczeni.

Był pan też nazywany „szwedzkim turystą".

- Tak, to przede wszystkim z powodu moich problemów z kontuzjami. Wchodziłem do gry nie do końca zdrowy, potem nie mogłem trenować na maksa, ale nie mieliśmy innego prawego obrońcy i tak to się kręciło. Kiedy doznajesz urazu, naprawdę potrzebujesz właściwego okresu rehabilitacji, żeby dojść do siebie, a ja nie miałem takiej możliwości. Trenowałem dwa razy, potem wychodziłem na mecz. Nie jestem robotem, tylko człowiekiem. Nie miałem wystarczająco dużo czasu na powrót do dyspozycji i odczuwałem to na własnym ciele, ale musiałem grać.

Jak bardzo zawiedziony był pan początkami w Legii? Przyszedł pan ze spadkowicza z ligi tureckiej Genclerbirligi do wielkiego klubu, który jest znany i w Szwecji, a nagle znowu znalazł się pan na ostatnim miejscu w tabeli. Jak się pan z tym czuł?

- Oczywiście nie z takimi myślami tu przychodziłem. Mieliśmy bić się o mistrzostwo, taką presję akurat lubię. W Europie szło nam nieźle, ale w lidze to była katastrofa. Słyszałem, że rok wcześniej to samo spotkało Lecha. Nie dawaliśmy sobie rady na kilku frontach, ale nie powinniśmy aż tak bardzo zawalić sprawy w ekstraklasie. Mogę mówić o sobie. Czuję, iż w pierwszych pięciu, sześciu miesiącach w Legii grałem na 20 procent możliwości. Wychodziłem na mecze w pucharach, w lidze zadebiutowałem dopiero w październiku, bo nie byłem gotowy na granie co trzy dni.

Wyniki były poniżej możliwości i zrobiło się gorąco w waszym autokarze.

- Ludzie mają oczywiście prawo do swoich odczuć, ale istnieją granice, których nie powinno się przekraczać. Ja nawet nie zrozumiałem, co właściwie się dzieje, oglądałem coś na Netfliksie, nagle ktoś zaczął krzyczeć coś agresywnie po polsku.

Które miejsce na koniec sezonu pana zadowoli? Jeśli utrzymacie formę, nawet czwarte wydaje się realne. Patrząc, że podnosiliście się z dna, może lokata w górnej połowie tabeli wystarczy?

- Nie, ja przyszedłem tu wygrać ligę i z żadnego innego miejsca niż pierwsze nie będę zadowolony. Wiadomo, że w tym sezonie to już niemożliwe, ale chcemy wygrać każdy kolejny mecz, po drodze Puchar Polski, a spekulacje, do którego miejsca to wystarczy, zostawiam dziennikarzom i ekspertom.

Zapis całej rozmowy z Mattiasem Johanssonem można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.