Domyślne zdjęcie Legia.Net

Mecz z ŁKS-em oczami trenera Jana Urbana

Marcin Szymczyk

Źródło:

03.05.2009 10:09

(akt. 17.12.2018 19:57)

- To będzie trudny mecz, ŁKS pokazał, że potrafi odbierać punkty rywalom. Ten zespół uwierzył w siebie i mimo ubytków kadrowych jest bardzo groźny - mówił przed meczem trener Legii <b>Jan Urban</b>. Szkoleniowiec przyszykował kibicom jedną niespodziankę w składzie, pierwszy raz bowiem na ławce rezerwowych usiadł <b>Maciej Iwański</b>. - Śledząc i analizując grę Maćka widzę że jest bardzo pracowity, ale brakuje mu odrobinę świeżości. Stąd też taka, a nie inna decyzja - tłumaczy Urban.
Piłkarze Legii podobnie jak w meczu z Ruchem rozpoczęli bardzo niemrawo. Sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Chyba nie takiej gry oczekiwał trener Legii? - Zgadza się, mieliśmy problemy z odpowiednim wejściem w ten mecz. Gra nam się nie układała, nie wyglądało to najlepiej - mówił Urban. W 21 minucie meczu Takesure Chinyama w niemal idealnej sytuacji z metra trafił w słupek. Zagrywał mu Piotr Rocki. - Tak, to była znakomita sytuacja Tejksia. Rocki zagrał tylko połówkę, gdyż nie szło mu tak dobrze jak w meczu Pucharu Polski. Być może odczuwał jakieś zmęczenie, gdyż spotkanie z Ruchem na pewno kosztowało go mnóstwo sił. Z ŁKS-em podejmował nie zawsze odpowiednie decyzje i dlatego w przerwie zastąpił go Miroslav Radović - ocenia trener. W 33. minucie serce zabiło mocniej wszystkim legionistom. Po wyrzuceniu piłki z autu, bardzo dobrze główkował Dejan Djenić i bramkarz Legii obronił z najwyższym trudem. - Bardzo dobra parada Janka Muchy. Gdyby nie on rzeczywiście mogłoby być 0:1 - komentuje szkoleniowiec. W pierwszej części gry nie było wielu okazji by oklaskiwać piłkarzy Legii. Na pewno jednak słowa uznania należą się Arielowi Borysiukowi za soczysty strzał tuż przed przerwą. - Bardzo dobre uderzenie Ariela z dystansu, niestety minimalnie niecelne. Zaraz potem sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy meczu. W szatni trochę pokrzyczeliśmy na siebie, staraliśmy się jakoś obudzić. Prosiłem też zawodników by pokrzyczeli na siebie na boisku, czasem taka mobilizacja jest bardzo potrzebna - opowiada trener Legii. Już na początku drugiej połowy w słupek trafił prawy obrońca Legii Jakub Rzeźniczak. - To był bardzo dobrze rozegrany rzut wolny. Wszyscy spodziewają się zagrania w pole karne, tu było wycofanie do tyłu i bardzo dobry strzał Rzeźniczaka w słupek. Do odbitej piłki doszedł jeszcze Borysiuk, i gdyby dobrze przyjął piłkę to powinna być bramka. Szkoda - wzdycha Urban. Niewykorzystana szansa mogła się zemścić już minutę później, kiedy to sam na sam z Muchą znalazł się Djenić. - Tak, bardzo dobra sytuacja gości. Choć mieli trochę szczęścia, gdyż najpierw strzelał Biskup, piłka rykoszetem odbiła się od Kumbeva i tylko dlatego w sytuacji sam na sam znalazł się Djenić. Kolejny raz jednak dobrze zachował się Janek Mucha, który wytrzymał do końca napastnika łodzian i nie pozwolił się przelobować - chwali "Muszkina" trener. Czas mijał a wynik wciąż bezbramkowy. W 72. minucie po zagraniu Piotra Gizy w polu karnym na strzał decyduje się Chinyama, ale nie trafia w bramkę z dość dobrej sytuacji. - Na pochwałę zasługuje zwłaszcza bardzo dobre podanie Piotrka Gizy. Gdyby ta piłka odbiła się od murawy trochę inaczej, nie wyhamowała tak nagle, to na pewno strzał byłby bardziej okazały. Chini jednak powinien trafić w światło bramki, a gdyby tak było to Bodzio Wyparło miałby małe szanse na skuteczną interwencję - mówi szkoleniowiec. W 74 minucie nawet Urbana poniosły nerwy, który po niewykorzystanej sytuacji przez Gizę cisnął marynarką o ziemię. - Giza dostał świetną piłkę od Rogera i choć nie ma warunków fizycznych do walki w powietrzu to głową gra nieźle. Ta sytuacja była bardzo czysta, był sam w bliskiej odległości od bramki a mimo to przestrzelił. Końcówka meczu i nerwy troszeczkę puszczały. Zdjąłem marynarkę i rzuciłem gdzieś w kąt. Pomyślałem że może to pomoże, człowiek w takich chwilach staje się zabobonny - mówi Urban. W końcu nadeszła 93 minuta meczu i samobójczy gol Roberta Sieranta. - Bardzo się ucieszyłem z tej bramki, gdyż do końca nie wyobrażałem sobie, że możemy stracić punkty w meczu z ŁKS-em na własnym stadionie. Choć wiedzieliśmy, że nigdy nie wygrywaliśmy z nimi wysoko i zdecydowanie, że wynik zawsze był dość niepewny. Mieliśmy trochę szczęścia w tej sytuacji. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie zbyt wielu meczów, w których mielibyśmy szczęście. Raczej nam go brakowało, dziś w końcu się do nas uśmiechnęło - odetchnął z ulgą Urban. Legia wygrała szczęśliwie, ale szczęście sprzyja lepszym. - Nie zachwyciliśmy na pewno, a byliśmy lepsi o tą jedną bramkę. ŁKS miał swoje sytuacje i były one bardzo groźne. My mieliśmy o dwie czy trzy sytuacje więcej. Punktów nie ma jednak za sytuacje tylko za to co wpadło do sieci. My dziś mieliśmy szczęście, ale naprawdę chyba po raz pierwszy w tym sezonie.Dotąd jeśli graliśmy poniżej oczekiwań, to zwykle traciliśmy punkty. Czekaliśmy na moment, kiedy szczęście i do nas się uśmiechnie i dziś się doczekaliśmy. Choć oczywiście wolelibyśmy wygrać w innych okolicznościach, strzelić dwie bramki dużo wcześniej. Takie mecze się jednak zdarzają i są bardzo ważne dla morale zespołu - kończy ocenę meczu trener Jan Urban.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.