Michal Hubnik: Musi być dobrze
01.02.2012 11:20
Michal, nie możemy zacząć inaczej, niż od pytania o to, ile brakuje ci do dyspozycji z wiosennego meczu z Cracovią? Wtedy zrobiłeś wielkie wrażenie na fachowcach.
- Najważniejsze, że nie czuję już bólu i mogę w pełni angażować się w treningi i mecze. Moja umowa upływa w czerwcu. Bardzo chcę tu zostać, ale wiadomo, że każdy potrzebuje zdrowego zawodnika. Chcę strzelać jak najwięcej goli i to od razu. Tak się niestety nie da, forma przyjdzie z czasem, musi być dobrze.
Mówisz o skuteczności. W Polsce kojarzymy Michala Hubnika jako strzelca 12 goli jesienią 2010 roku w czeskiej Gambinus Lidze. Jak wyglądała twoja kariera na wcześniejszym etapie?
- Moim pierwszym poważnym klubem był zespół z Vsetina, miasta położonego 15 kilometrów od granicy ze Słowacją. Do Ołomuńca trafiłem w wieku 17 lat, wtedy dołączył też mój rok młodszy brat. Co ciekawe, w tamtych czasach to ja byłem stoperem, a on napastnikiem. Teraz role się odwróciły (śmiech).
Twój transfer do Legii nie był nagłośniony w mediach. Długo negocjowałeś z Legią?
- Przeprowadzenie transferu trwało dość długo. To nie było tak, że Sigma chciała mnie sprzedać. Mieliśmy bardzo dobrą rundę, klub miał też swoje ambicje.
Z czego wynikał fakt, że Sigma strzelała wtedy gola za golem?
- Trener postawił na ofensywne ustawienie 4-3-3. Na początku mieliśmy kłopoty z właściwym ustawieniem, ale z każdym kolejnym meczem nasza gra wyglądała coraz lepiej. Jesień 2010 roku była dla nas znakomita, idealnie poruszaliśmy się w przednich formacjach, myliliśmy w ten sposób rywali (Michal wziął długopis i zaczął rozpisywać nam tę taktykę i sposób przemieszczania się trójki napastników).
W Sigmie grałeś razem z obecnym zawodnikiem Polonii – Pavolem Sultesem. W Warszawie również utrzymujecie kontakt?
- Tak, Pavol mieszka niedaleko stadionu Polonii. Raz ja przyjadę do niego, innym razem on do mnie. Często się spotykamy.
Wasza relacja nie przekłada się na oba kluby. Dogryzacie sobie z tego powodu?
- Nie, nie ma takiej potrzeby.
Jak wpływa na ciebie atmosfera spotkań rozgrywanych przy Łazienkowskiej? Cała otoczka pomaga, czy raczej paraliżuje?
- Gramy dla kibiców. Kiedyś rodzice odwiedzili mojego brata w Berlinie i wybrali się na mecz Herthy. Tam na stadionie było blisko 70 tysięcy ludzi. Kiedy przyjechali do Warszawy, stwierdzili, że tutaj trybuny są zdecydowanie głośniejsze. My czujemy ten doping.
Razem z bratem – Romanem, prowadzicie szkółkę piłkarską w Czechach. Skąd taki pomysł?
- Jest to letni obóz. Który organizujemy dla młodych chłopaków w wieku 7-14 lat z całych Czech. W tym roku były 2 turnusy – na pierwszym pojawiło się 48 chłopaków, na drugim aż 51. Mają zajęcia z dobrymi trenerami, są uczeni podstaw zdrowego odżywiania i dbania o zdrowie. Mieszkali w najlepszym hotelu na Morawach, chodzili do aqua parku, mieli do dyspozycji masażystów. Korzystaliśmy z obiektów szkoleniowych Sigmy, dzieciakom niczego nie brakowało. Podobne „campy” organizuje, i to z powodzeniem już od 7 lat, Petr Cech. On robi to w Pradze, my postawiliśmy na Ołomuniec.
Na tych obozach pojawiacie się osobiście?
- Oczywiście. Na pierwszym turnusie przez dzień byłem ja, na drugim, również przez dzień, był mój brat.
Jakim piłkarzem jest brat?
- Roman bardzo dobrze gra głową, nie przegrywa pojedynków powietrznych. Jego styl nie jest może zbyt widoczny na boisku, raczej wykonuje tę „czarną” robotę. Występuje w Herthcie jako środkowy obrońca, ma za zadanie asekurować
Mieliście okazję zagrać kiedyś przeciwko sobie?
- Tak, raz była taka sytuacja. Ja grałem w Sigmie, a brat występował wtedy w Sparcie Praga.
I kto był górą w tym pojedynku?
- (śmiech) No niestety, Sparta wygrała 1:0. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył zresztą brat, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego. Ale wtedy była duża różnica między naszymi klubami.
Teraz Sparta nie potrafi nawiązać do tamtych czasów świetności…
- Obecnie w Czechach dużo mówi się o Victorii Pilzno. Tę drużynę budowano 3 lata, na początku grali nierówno, chociaż kolejne sezony kończyli na podium. W tym sezonie wystrzelili i od razu udało im się trafić do Ligi Mistrzów.
Z czego wynika, słabsza niż dawniej, pozycja Czech na futbolowej mapie? Poborsky, Smicer, Berger, Nedved, Koller - to były nazwiska znane na całym świecie.
- Po prostu trafiła się znakomita generacja. Nie wiem, dlaczego teraz jest inaczej. Ciężko mi to wytłumaczyć.
Jakie jest twoje najprzyjemniejsze wspomnienie związane z Legią?
- Zdecydowanie wiosenne derby z Polonią, które na swoim stadionie wygraliśmy 1:0. Nie był to jakiś wielki mecz, ale walczyliśmy o każdy metr boiska, nie odpuściliśmy żadnej piłki i rywal był bezradny. Później mogliśmy cieszyć się z fanami, stadion eksplodował.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.