Michał Karbownik: Mam tu jeszcze sporo do wygrania
09.07.2020 09:25
Ten rok pokazał ci mocno, jak szybko wszystko się zmienia w życiu piłkarza. Jesteś o krok od mistrzostwa, a mogło cię w ogóle nie być w tej drużynie.
- Fakt, bo byłem o krok od wypożyczenia do Radomiaka Radom. Taki był plan, ale pojawiła się kontuzja, ja pokazałem się z dobrej strony w gierce kontrolnej i trener dał mi szansę. Zaraz mogę zostać mistrzem Polski w ważnej roli, a scenariusz miał być zupełnie inny. To jest właśnie magia piłki. Pamiętajmy jednak, że to działa w dwie strony. W jednej chwili możesz być na szczycie i zaraz z niego spaść. Nie można popaść w samozadowolenie. Mam w głowie, że jestem bardzo wysoko, ale szybko mogę stąd zniknąć. Ostatecznie jednak cierpliwość i ciężka praca popłacają, co pokazał mój przypadek. Przez to właśnie można gdzieś zawędrować.
Bardzo wcześnie zacząłeś zwracać uwagę na rozwój sprawności, czyli rolowanie, podpory do robienia pompek i tak dalej. W tak młodym wieku to raczej wyjątek niż norma.
- Przechodziłem kolejne szczeble, grałem coraz wyżej, z juniorów trafiłem do rezerw i zrozumiałem, że bardziej muszę zadbać o siebie oraz poznać swoje ciało. Pomaga mi to, bo jak przychodziłem do Legii, to miałem sporo kontuzji. Inna intensywność, inne boiska, ale odkąd zacząłem o siebie dbać, to zdecydowanie lepiej się czuje. Ciało lepiej reaguje. To mi pomaga, więc w to idę. Sporo czasu poświęcam na przygotowanie przed i po treningach. Życie piłkarza nie kończy się na boisku. Pracujesz ze swoim ciałem, dlatego musisz o nie dbać… Przygotowanie do aktywności, ćwiczenia wzmacniające, kilka zadań po treningach, odnowa, rolowanie, rozciąganie, odżywianie, sen. To ma wielkie znaczenie. Moja świadomość mocno się poprawiła, odkąd tu przyszedłem.
W ostatnim czasie wyłapałeś coś nowego?
- Na przykład staram się ograniczyć mięso. Więcej jem ryb czy owoców morza, to taka zmiana po pandemii. Cały czas próbuję szukać odpowiedniej diety dla siebie, czegoś, co najlepiej wpłynie na mój organizm. W naszej drużynie pracuje dietetyk, mamy dużo zawodników, którzy interesują się tą tematyką, więc mam od kogo czerpać wiedzę.
W marcu miałeś debiutować w reprezentacji. Trener Jerzy Brzęczek opowiadał o tym wprost. Twój debiut planował na mecz z Ukrainą. Jest żal, że nie dane było zagrać?
- Na pewno ucieszyłem się, że mogę już być w takim gronie i że myśli o mnie w kontekście tworzenia kadry narodowej. To wielka duma i wyróżnienie, ale przerwa na świecie to powstrzymała. To więc przeszłość. Nie ma co tym żyć, bo aby zostać powołanym, liczy się aktualna forma. Ważne jest to, co tu i teraz, więc nie będę tego rozpamiętywał, zastanawiał się, co by było, tylko postaram się od nowa zapracować na powołanie. Muszę jeszcze raz pokazać, że mogę pojechać na kadrę i co ważniejsze, mogę tam coś wnieść i zostać na dłużej. Przyjeżdżają na nią zawodnicy klasy światowej, więc do tej bardzo wysoko zawieszonej poprzeczki muszę doskoczyć poprzez pracę.
Nie uwierzę, że kiedy wszyscy zostaliśmy zamknięci w domach, nie żyłeś ciągłymi informacjami ze strony mediów wkładających cię do połowy klubów Europy. Powiedz lepiej, jak nie odlecieć w takiej sytuacji?
- Taki to był specyficzny czas, że nie było piłki, więc coś się musiało dziać. W Legii spotykamy zainteresowanie na każdym kroku, co też przygotowuje do odnalezienia się w tym, a później pracy w dużych klubach zagranicą. Co do plotek transferowych, rzeczywiście sporo było tych wiadomości. Na początku wszyscy znajomi podsyłali mi linki, więc nie mogłem tego uniknąć, aby się o nich nie dowiedzieć. Nie dało się odciąć. Po jakimś czasie jednak już zobojętniałem i nie czytałem tych rzeczy. Akurat sam wiem, co jest prawdą, a co nie, więc jakoś specjalnie mojego losu to nie zmieniało. Mogłem jedynie porównać, czy trafiają z informacjami.
Ile rzeczy się sprawdzało?
- Było kilka konkretów, kilka plotek wyssanych z palca. Prawda jest taka, że dziś trudno sprawić, aby takie informacje nie wychodziły. Liczy się jednak spokojne podejście. Dużo rozmawiamy z moim menedżerem, wiemy, na czym stoimy, co jest jeszcze do zrobienia. Sezon przecież trwa.
Zdarzało Ci się szukać informacji o danych klubach, pogłębiać wiedzę? Może to była lekcja geografii, jakiej w szkole nie było? Zawsze najlepiej uczyć się w praktyce.
- Jednak z lekcji w szkole wyciągnąłem znacznie więcej. Nie, naprawdę na spokojnie do tego podchodziłem. Podpisałem nowy kontrakt z Legią, mam tu jeszcze sporo do wygrania, resztę zostawiam na odpowiedni czas.
Pewnie w takim razie zaniepokoiła Cię rywalizacja z Filipem Mladenoviciem w kolejnym sezonie.
- Co ty, bardzo fajnie, jeszcze lepiej. Porządne wzmocnienie dla klubu, zdrowa rywalizacja. Dobrze, że idziemy w takim kierunku.
Jaką widzisz największą różnicę między debiutującym Karbownikiem a dzisiejszym?
- Odpowiedzialność. I do tego odpowiedzialność za piłkę. Mam większą świadomość, jak trzeba grać w takim zespole, jak Legia, gdzie wymagania są wyjątkowe. Mocno też poprawiłem grę w obronie, zdecydowanie. Na początku dużo rzeczy robiłem instynktownie, niektóre dobrze, niektóre źle, ale na bazie emocji. Teraz wszystko bazuje na spokoju, dyscyplinie taktycznej i można powiedzieć, że gram bardziej świadomie.
Całą rozmowę z Michałem Karbownikiem można przeczytać tutaj.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.