News: Michał Kucharczyk nie zagra w meczu z Gibraltarem

Michał Kucharczyk: Czas rozpocząć nowy rozdział

Piotr Jóźwiak, Miłosz Nasierowski

Źródło: Legia.Net

03.07.2012 14:15

(akt. 04.01.2019 13:42)

Jednym z wyróżniających się legionistów na zgrupowaniu w austriackim Windischgarsten jest Michał Kucharczyk. Z wychowankiem Świtu Nowy Dwór Mazowiecki porozmawialiśmy o końcówce minionego sezonu,reprezentacji, a także o jego obecnej sytuacji w Legii.

Michał, 2 maja to najważniejszy dzień w twoim życiu?


- 2 maja…  A, ogłoszenie listy 26 zawodników, którzy załapali się do szerokiej kadry na Euro… Wiadomo, że było to spore przeżycie, byłem z tą drużyną, szkoda tylko, że nie udało się tam zostać do końca.


Chodzi nam o sam moment ogłoszenia powołań. Oglądałeś w telewizji?


- Byliśmy wtedy na zgrupowaniu przed meczem z Lechią Gdańsk. Siedzieliśmy z Arturem (Jędrzejczykiem - przyp. red.) i nie chcieliśmy tego oglądać, bo wiedzieliśmy, że nie będzie to wielka uroczystość, ale w końcu włączyliśmy telewizję. Nagle spojrzałem – jestem tam ja! Zaczęliśmy się śmiać, że taki ktoś jak Kucharczyk może zagrać na Euro, potem Artur mi pogratulował, a koledzy następnego dnia na przedmeczowym śniadaniu. To było wielkie wyróżnienie.


Tak szczerze – spodziewałeś się?


- Nie, właśnie nie. Wiadomo, jaki miałem za sobą sezon. Gdybym się tam nie znalazł, to krzywda by mi się nie stała, ale cieszę się, że trener zadecydował inaczej. Wcześniej mówił nam, że liczą się dwa, trzy ostatnie sezony. Ja akurat w Ekstraklasie miałem za sobą dokładnie dwa – pierwszy mi wyszedł, drugi już nie. Widocznie Smuda liczył, że się obudzę.


Następnego dnia graliście w Gdańsku z Lechią. To chyba taki najtragiczniejszy moment zeszłego sezonu…


- I wracamy do przeszłości… Nie układało nam się. Nie wygraliśmy ośmiu meczów z rzędu i to zaważyło na tym, że nie zdobyliśmy mistrzostwa. Każdy z nas już dokładnie przewałkował ten temat i nie chcemy do tego wracać.


Po sezonie pojechałeś wraz z kadrą na obóz do Turcji. Tymczasem w mediach przelała się fala krytyki, selekcjoner był atakowany, że zostawił w domu Arkadiusza Piecha, a zabrał ciebie. W ogóle rozpatrywałeś tę sytuację w takich kategoriach?


- Ciekawe pytanie, bo jeszcze dwa lata temu nikt o Piechu za dużo nie mówił, za to było o mnie. Teraz role się odwróciły, dlatego trudno mi to ocenić. Na taką imprezę bierze się zawodników, którzy są w pełni formy – tak jak Piech. Już mówiłem, gdyby nie było mnie wśród powołanych, nic by się nie stało. Widziałbym, że pojechali zawodnicy lepsi w danym momencie i nie mógłbym się tym załamać. Tak samo później, kiedy zrezygnowano z naszej trójki… Jeśli bym się tym przejmował, w głowie miałbym pełno myśli: a jak, a czemu, a przez co… No po prostu nie mogę. Chcę pokazać, że odesłanie mnie było pomyłką.


Kiedy dowiedzieliście się o decyzji Smudy, byłeś jedynym, który poszedł porozmawiać. Podziękowałeś mu, że w ogóle miałeś okazję znaleźć się w gronie szerokiej kadry. To kwestia dobrego wychowania, czy jednak świadomość tego, że niespodzianką był już sam fakt znalezienia się wśród wyróżnionych?


- Nie ukrywam, że jadąc tam, liczyłem się, że mogę się znaleźć w tej trójce. Wylała się ta cała krytyka związana z moim powołaniem, było sporo szumu… Na szczęście już parę dni później grałem w młodzieżówce, z którą musieliśmy na wyjeździe wygrać z Mołdawią. Dzięki temu mogłem się te cztery, pięć dni odizolować, liczył się tylko najbliższy mecz.


Zdarzało ci się wtedy, że myślałeś o sytuacji w klubie? Nie było jeszcze wiadomo, czy zostanie trener Skorża, ogłoszono poszukiwania nowego szkoleniowca…


- Nam, zawodnikom, jest bardzo ciężko o tym mówić i nie powinniśmy tego robić. My jesteśmy drużyną i to co się dzieje między nami, zostaje między nami. Bardziej wtedy skupiłem się na sobie, nie chciałem o tym myśleć, to rola zarządu. Wiadomo, że jak się nie zdobywa mistrzostwa, to najczęściej spada głowa trenera, choć winni byli zawodnicy. Cóż, podjęto decyzję o zmianie i trzeba się teraz do niej dostosować.


No to mamy trenera Urbana. Twoja pierwsza myśl?


- Moja pierwsza myśl? Czas rozpocząć nowy rozdział.


Ale czułeś, że będzie lepiej,  czy może gorzej?


- Nie ma się co zastanawiać, jak będzie. Przed nami sezon, wszystko wyjdzie w praniu. Każdy trener ma swoje założenia, tylko pytanie, w jakim stopniu zostaną one zrealizowane.


Nie jest tajemnicą, że jesteś piłkarzem bazującym na dynamice. Jeśli nie przepracujesz w pełni kolejnych okresów przygotowawczych, to później masz problem ze złapaniem właściwej dyspozycji. A tak było przecież w ostatnim czasie. I nie widzieliśmy już takiego Kucharczyka, jak w meczu z Koroną Kielce, w pierwszym ekstraklasowym sezonie, kiedy znęcałeś się nad rywalami.


- Zgoda. Bez odpowiedniego przygotowania zawsze czegoś brakuje, jednak ostatnio jest pod tym względem lepiej. Jeszcze za trenera Skorży przepracowałem obóz zimowy, ostatnio razem z kadrą przez dwa tygodnie w Turcji, no i teraz rozmawiamy w Austrii, gdzie też będziemy tyle samo czasu. Czyli w pół roku zaliczę aż trzy obozy przygotowawcze… Już teraz widać, że z motoryką jest lepiej, wróciła tak w dziewięćdziesięciu procentach, potrzeba tylko trochę świeżości.


Zmienili się też specjaliści od przygotowania fizycznego. Zamiast Terziottiego, pracujesz teraz z Sanjuanem, któremu pomaga znany w Hiszpanii Iribarren. Skoro ta zmiana wpłynęła na styl treningu, to tym bardziej na twoją dynamikę.


- Tak, wydaje mi się, że mamy teraz więcej siłowni…


Ale mniej lekkoatletyki… Rozgrzewki u Terziottiego były długie.


- No tak, mamy mniej płotków, ale za to jest intensywniej. Według mnie, teraz jestem lepiej przygotowany do treningu.   


W ostatnim czasie najczęściej występowałeś na skrzydle, choć do ligi wchodziłeś jako napastnik. W kadrze wystąpiłeś nawet na prawej obronie. To gdzie docelowo jest twoje miejsce?


- Właśnie, w reprezentacji brakowało mi występu na pozycji, na którą zostałem powołany, czyli w środku ataku. Tego żałuję, Mogę się założyć, że jeśli trenerzy przestawiliby któregoś z nominalnych napastników na bok obrony albo chociaż na skrzydła, to nie zagraliby już tak dobrze.  Trener Skorża rzucał mnie po skrzydłach, z przodu grałem sporadycznie. Dlatego teraz cieszę się, że znów jestem brany pod uwagę w charakterze napastnika, choć w ostatnim sparingu połowę czasu spędziłem też na boku. Biorąc pod uwagę kontuzję Ljuboi, zostałem w zasadzie tylko ja i „Sagan”. Trener Urban daje mi poczucie, że muszę być przygotowany na dwie pozycje.



Skoro już wywołałeś temat Saganowskiego, powiedz, jak widzisz tę rywalizację? Jesteście piłkarzami o podobnym profilu.


- Wiadomo, Marek jest na razie dużo bardziej doświadczony. Niektóre parametry rzeczywiście mamy podobne, więc nie wydaje mi się, żebyśmy mieli razem grać w pierwszej linii, za to bardziej prawdopodobne jest, że tak jak z Universitateą, będziemy współpracować jak skrzydłowy z napastnikiem.


Wspomniałeś mecz z Rumunami. Zacząłeś go z opaską kapitana, pierwszy raz w Legii. To była dodatkowa motywacja, czy też nie przejmowałeś się tym za bardzo, skoro to tylko sparing, a w pierwszej połowie twoja drużyna składała się głównie z młodszych piłkarzy?


- Oczywiście, że to wielkie wyróżnienie, bo nie każdy może być kapitanem w takim klubie jak Legia. Mamy doświadczonych i uznanych piłkarzy, jak Żewłakow, Radović, Ljuboja, Vrdoljak, Astiz, Wawrzyniak czy Kiełbowicz. W pierwszej połowie rzeczywiście graliśmy młodym składem, ale byli na przykład starsi ode mnie Zbozień i Suler. Myślałem, że opaskę dostanie właśnie „Zboziu”, bo Marko był z nami wtedy dopiero kilka dni. Nie wiem, dlaczego ostatecznie ją dostałem, ale bardzo się cieszę.


Trener chciał w ten sposób pokazać, że bardzo na ciebie liczy.


- Tym bardziej super. Ten sezon ma być najlepszy! 

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.