News: Michał Pazdan: Kiedy byłem małym chłopcem...

Michał Pazdan: Kiedy byłem małym chłopcem...

Redakcja

Źródło: arskomgroup

07.01.2016 13:05

(akt. 07.12.2018 17:49)

- Kiedy byłem małym chłopcem, to... byłem faktycznie naprawdę niski. Nie da się ukryć. Byłem najniższym chłopakiem, to widać do dziś. (śmiech). Ale dawałem sobie radę. Pod blokiem bramki z jednej strony zrobione z kosza na śmieci i z drzewa. Na drugiej połowie z lampy i też z jakiegoś drobnego pnia - tak wyglądało moje boisko, na którym sie wychowywałem - wspomina obrońca Legii, Michał Pazdan.

Jakie koszulki piłkarskie miałeś w szafie?


- W moich czasach wszyscy chodzili w jakichś koszulkach. Moja pierwsza to Davor Suker z Realu Madryt, druga to Marc Overmars z Arsenalu.  Trzecia – wiadomo - Roberto Baggio! Pomagała strzelać te bramki.


Co zapamiętałeś ze szkoły podstawowej?


- Było bardzo blisko! (śmiech) Miałem do przejścia dwie minuty, raptem 120 metrów. Często słyszałem z bloku dzwonek i wtedy dopiero ruszałem na sprincie i udawało mi się jeszcze zdążyć na lekcje bez spóźnienia. To było wygodne. Przedszkole swoją drogą miałem jeszcze bliżej. Gimnazjum też było pod nosem. Idealna lokalizacja.


Co robiłeś, kiedy nie grałeś w piłkę?


- Przeważnie nie było mnie w domu i większość czasu spędzałem na zewnątrz. Zawsze chodziło się pod blok lub gdzieś w okolicę. Na truskawki zdarzały się wypady, każdego lata, bo niedaleko były działki. Powiem tak – nieraz się zdarzyło sąsiadom podjadać jakieś owoce lub warzywa (śmiech). Lubiłem bawić się w chowanego. Niektórzy znajomi robili jeszcze dziwniejsze rzeczy. Różne to fazy były. Wpadli na pomysł trenowania breakdance’a, ale to mnie przerosło. Odpuściłem, stałem tylko i patrzyłem.

 

Czego nie mógłbyś zjeść teraz, co w dzieciństwie było twoim przysmakiem?


- Staram się odżywiać zdrowo, ale nie mam tak, że sobie odmawiam. Mam jeden dzień w tygodniu, gdzie sobie pozwalam na więcej, czekoladę na przykład. A co pozostawiłem w dzieciństwie? Lubiło się wszelkie słodycze. Przede wszystkim w liceum. Zresztą wtedy lubiło się szybko zjeść na mieście. Był okres, że codziennie lub co drugi dzień jadło się hamburgera, hot-doga czy zapiekankę. Sklepik szkolny był „dobrze” wyposażony. Frytki przed treningiem też się zdarzały, nie miałem wtedy zbyt wielkiej wiedzy. Jak była kasa, to się korzystało i jadło to, co było. To się zmieniło, na szczęście.


Najlepsza rada, jaką dostałeś?


- Może to dziwne, ale tak naprawdę nie miałem doradców. Wszystko musiałem wypróbować i poukładać sobie sam. Jakoś sobie radziłem. Nie byłem też w pierwszym szeregu chłopaków z mojego rocznika, ale przez różne doświadczenia to wszystko się rozkręcało. Nie miałem też specjalnie od kogo się uczyć, bo nie miałem znajomego, który grałby w piłkę. W rodzinie też tego nikt nie robił. Można powiedzieć, że udało mi się.


Co robiłbyś teraz inaczej, jeśli chodzi o podejście do piłki w dzieciństwie?


- Powiem tak – pewnie inaczej odżywiałbym się ze świadomością, jak to wszystko wygląda. Mniej byle jakiego jedzenia przed treningiem, ale… to trzeba było przeżyć i wyciągnąć wnioski.


Na co zwróciłbyś uwagę, jeśli twoje dziecko zechciałoby profesjonalnie grać w piłkę?


- Samozaparcie. Dziecko musi chcieć. Nie może być tak, że ja wywieram presje i mam oczekiwania. Jeśli dziecko chce grać, to musi pracować. Nie będzie nigdy inaczej. Tata będąc piłkarzem nie narzuci niczego sam, to bez sensu. Oczywiście, będę je wspierał w każdej decyzji, a zaangażowanie tak dużych marek jak Tymbark i Polskiego Związku Piłki Nożnej w aktywizację dzieci i organizację turnieju jest bardzo pomocne.


Twoje największe lub te mniejsze marzenie z dzieciństwa, które nadal chcesz spełnić?


- Zawsze się śmiałem, że nigdy nie marzyłem, żeby być super piłkarzem i wydaje mi się, że swój najważniejszy cel już odhaczyłem. Chciałem zagrać w reprezentacji i jestem szczęśliwy, ze udało się to zrealizować.

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.