Michał Żyro: Czerczesow nie jest zamordystą
05.11.2015 07:51
Z powodu operacji straciłeś dużo czasu. Kostka do zabiegu nadawała się jednak znacznie wcześniej. Nie żałujesz, że zabiegu dokonano dopiero wtedy, gdy był on niezbędny?
- Nie, widocznie tak musiało być. Nie myślę co by było, gdybym operacji poddał się na przykład w maju. Wtedy na pewno nie zagrałbym w finale Pucharu Polski i miałbym czego żałować. To było wielkie widowisko, wspaniałe wydarzenie zakończone naszym dużym sukcesem. Miałem w tym swój udział. Warto było poczekać.
Sam opóźniałeś datę operacji?
- Nie do końca. Wiosną po prostu nie było takiej potrzeby. Zadowalające efekty przynosiły ćwiczenia i doraźne zastrzyki, więc nie chciałem robić niczego na siłę. W sierpniu, po rewanżu z FK Kukesi, kiedy po jednym ze starć doznałem urazu mechanicznego, nie miałem wyjścia - wtedy pomóc mogła już tylko operacja.
Jak po niej wyglądał twój powrót, indywidualne zajęcia?
- Najtrudniejsze były początki. Przez pierwszy miesiąc tylko leżałem w łóżku z gipsem na nodze, by ta była odpowiednio usztywniona. Później założono mi lżejszy opatrunek, ale i tak poruszałem się jedynie na wózku. Po kolejnych kilku tygodniach mogłem w końcu wejść do siłowni i zacząć właściwą pracę, która miała na celu wzmocnienie zoperowanej kostki. To były trudne zajęcia, bo z reguły są one znacznie intensywniejsze niż te, które mamy na co dzień z piłką przy nodze. Do tego nie były łatwe pod względem psychicznym. Dzisiaj już z innej perspektywy patrzę na Ivicę Vrdoljaka, który codziennie jeździ na rowerze wzmacniając kolano. Współczuję mu. Nie jest łatwo wstawać każdego ranka z myślą, że czekają cię serie ćwiczeń, które wykonywałeś wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu. Ale to także część naszego zawodu i z takimi przypadkami musimy sobie dawać radę.
Ciężej znosiłeś bezczynne leżenie czy intensywną pracę na siłowni?
- Zdecydowanie najgorsze było leżenie. Jesteśmy sportowcami, więc uwielbiamy się ruszać. Dlatego, kiedy w końcu mogłem wejść do siłowni, poczułem się znacznie lepiej. W końcu dało się odczuć, że zbliżam się do powrotu na boisko. Mozolnie, ale przynajmniej do przodu.
Postępy przychodziły szybko?
- Nie, bo w przypadku takich kontuzji niczego nie można przyspieszyć. Momenty zniecierpliwienia były wtedy, gdy przez gips praktycznie nie mogłem się ruszać. Wraz z rozpoczęciem ćwiczeń wrócił optymizm. (...)
Zmiana trenera w środku sezonu to dobra decyzja?
- Graliśmy w kratkę, więc można było się spodziewać, że coś takiego może się stać, ale nie do mnie należy ocena takiego ruchu . Oczywiście dochodziły do nas informacje z mediów o możliwości zmiany szkoleniowca, ale nikt nie zaprzątał sobie tym głowy. Razem z trenerem Bergiem robiliśmy swoje.
Wypytywałeś byłych kolegów z szatni o Czerczesowa?
- Czytałem, że trener ma swoje specyficzne metody pracy, ale nigdy nie sugeruję się opinią mediów czy innych piłkarzy. W tym przypadku też spokojnie czekałem na spotkanie z nowym szkoleniowcem i możliwość poznania go. Nie chciałem być w jakikolwiek sposób uprzedzony.
Co teraz, po niespełna miesiącu pracy w Legii, możesz powiedzieć o Czerczesowie?
- Na pewno nie jest żadnym zamordystą. Treningi są cięższe, ale to nie znaczy, że po zajęciach muszę usiąść czy się położyć, bo nie mam na nic siły. Dotychczas nic nie wskazuje na to, by metody trenera Czerczesowa były zdecydowanie inne. Ale zobaczymy jak to będzie zimą. Na razie jesteśmy w środku sezonu, gramy co trzy dni i nie ma czasu na drastyczne zmiany.
Całą rozmowę z Michałem Żyrą można przeczytać w serwisie Legia.sport.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.