Domyślne zdjęcie Legia.Net

Michniewicz: Większe szanse daję Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

03.04.2010 09:30

(akt. 16.12.2018 07:54)

- W Wielką Sobotę czyli już dziś zobaczymy, czy trener Stefan Białas obudził groźnego niedźwiedzia, czy wygrana z Lechią była tylko pojedynczym zrywem. Lech ma więcej atutów, ale to nie musi przesądzić o zwycięstwie - uważa były szkoleniowiec Lech Poznań <strong>Czesław Michniewicz</strong>.

- Nowy trener Stefan Białas doszedł do wniosku, że musi zmienić ustawienie swojego poprzednika. Maciej Iwański wreszcie gra jako reżyser, a nie defensywny pomocnik. W obronie pracują za niego Jarzębowski i Borysiuk. A wiadomo, że Maciek jest najgroźniejszy, jak piłkę dostanie na połowie przeciwnika. Jako jedyny pomocnik w Polsce stara się grać w pierwszym kontakcie z piłką do przodu i robi to niesamowicie szybko i dokładnie. Zawsze szuka podania: albo do skrzydłowych, albo prostopadłego do Grzelaka - komentuje były szkoleniowiec Lecha i Zagłębia Lubin, który podpowiada Kolejorzowi, jak poradzić sobie z obrońcą Legii Inakiem Astizem.

- Hiszpan gra dosyć schematycznie. Bardzo często fauluje w okolicy linii środkowej boiska, przerywając w ten sposób groźne akcje przeciwnika. Sędziowie rzadko upominają go za to żółtymi kartkami, bo wychodzą z założenia, że do bramki była jeszcze daleka droga. Astiz ostatnio nie jest w najlepszej formie i popełnia sporo błędów w ustawieniu i kryciu. Potem ratuje się faulami, stąd aż dwa karne w ostatnich meczach. Tu widzę szansę dla Lewandowskiego, bo skoro Hiszpan miał problemy z zatrzymaniem Dawidowskiego, to tym bardziej "Lewy" powinien sobie z nim poradzić - stwierdza Michniewicz.

Odkąd trenerem Legii został Stefan Białas, zespół z Warszawy jest dużo groźniejszy przy stałych fragmentach. Wicemistrzowie Polski strzelali w ten sposób bramki i Śląskowi Wrocław, i Ruchowi Chorzów, i ostatnio dwukrotnie Lechii Gdańsk. - Trzeba zwrócić uwagę na rzuty rożne. Lech kryje strefą około 5-6 metrów od bramki, a Legia stosuje taki wariant, że czterej zawodnicy nabiegają na piłkę z linii pola karnego, a jeden, najczęściej Grzelak, ustawia się przy bramkarzu. Jeśli Iwański jest w formie, potrafi celnie dośrodkować w miejsce, gdzie są jego partnerzy. Z kolei Legia broni się przed rzutami rożnymi, zostawiając nawet trzech zawodników na linii środkowej boiska. Chodzi o to, by rywal musiał pozostawić jak najwięcej graczy do asekuracji w obronie i nie miał przewagi w ich polu karnym - mówi Michniewicz.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.