Mięciel: Brakuje kogoś takiego jak Pisz
23.12.2009 19:55
Jak ocenisz swoją pierwszą rundę po powrocie na Łazienkowską?
- Średnio jestem zadowolony. Mamy pięć punktów straty do Wisły, a powinniśmy być liderem. Wygraliśmy z najgroźniejszymi rywalami, straciliśmy punkty z zespołami, z którymi nie powinniśmy. Indywidualnie też było średnio. Na początku moim zdaniem grałem nieźle. Nie traciłem piłki, przyjmowałem ją, zastawiałem się. Ale i ja, i zespół nie stwarzaliśmy okazji. Nie byłem skuteczny, bo brakowało zgrania. Samo doświadczenie to nie wszystko. Potrzebowałem czasu. Szkoda, że do transferu z Bochum nie doszło dwa tygodnie wcześniej, a była taka możliwość i zdążyłbym na cały obóz. Może grałbym w podstawowym składzie? W żadnym ze sparingów trener nie wystawił mnie w pierwszej jedenastce. Szansę w lidze dostałem w drugiej kolejce i wyszedł brak zrozumienia. Kiedy zacząłem się rozumieć z chłopakami, naderwałem mięsień dwugłowy i forma uciekła.
Spodziewałem się, że jak do słabej polskiej ligi przyjedzie Marcin Mięciel, to będzie jej gwiazdą.
- Przypomnę, że wiosną 2009 roku też mało grałem w Bochum, bo miałem dwie kontuzje. Raz zbiłem biodro, za drugim razem odbiłem piętę. Wystąpiłem w sumie w dwóch meczach od początku. Gdy przychodziłem do Legii, brakowało mi rytmu. Wiosna będzie lepsza, przekonasz się. Wytrzymałość i czucie piłki wrócą. Początek miałem kiepski, ja nie jestem Ronaldo. Nie wezmę piłki na środku boiska, nie okiwam czterech rywali i nie kopnę do pustej bramki. Do zdobywania bramek potrzeba sytuacji. Ja ich nie miałem i nie stwarzałem. Nie robiliśmy tego też jako drużyna. Myślałem, że Legia będzie miała w każdym meczu po siedem-osiem okazji, a mieliśmy jedną-dwie. Ta drużyna ma duży potencjał i dobrych piłkarzy. Wiosną musimy to pokazać.
Co zastałeś w Legii w porównaniu z tym, jak wyjeżdżałeś.
- Dużo lepiej zorganizowany klub, ale do standardów niemieckich jeszcze daleko. Jest więcej profesjonalizmu, powstaje piękny stadion. Nic mnie nie zdziwiło, bo interesowałem się Legią. Oglądałem jej mecze, czytałem w internecie. Jestem jej kibicem, z tym klubem wiążę przyszłość. Chcę pograć dłużej niż pół roku, a potem pracować jako trener młodzieży. Mogłem zostać w Niemczech, bo miałem jeszcze roczny kontrakt z Bochum albo wyjechać na Cypr czy do Grecji. Zgłosiła się Legia, więc przyjechałem do Warszawy. Tu chcę mieszkać na stałe. Myślałem również o założeniu, z dwoma-trzema byłymi piłkarzami, szkółki piłkarskiej. Ale widzę, że to nie do końca ma przyszłość. Ciężko o grunty pod boiska treningowe.
Polska liga jest lepsza niż była osiem lat temu?
- Niektóre mecze są fajne, inne bardzo słabe. Wyznacznikiem poziomu są chyba europejskie puchary. A w nich za dużych sukcesów nie odnosimy. Odpadamy z coraz słabszymi zespołami, kiedy ci najlepsi dopiero zaczynają. Robimy postęp, ale inni... robią go szybciej.
Raz Legia grała jednym napastnikiem, raz dwoma.
- To kwestia wyborów trenera. Atak mamy, na papierze, najlepszy w Polsce.
Ale goli jak na lekarstwo. Do tego doszły kontuzje - w ani jednym meczu Jan Urban nie miał do dyspozycji zdrowego Mięciela, Grzelaka, Chinyamy, Paluchowskiego i Szałachowskiego. Zawsze któregoś coś bolało.
- Bramek mało, sytuacji mało. A kontuzji - plaga. Nie wiem, jak wcześniej było, ale to, co działo się jesienią, to jakiś dramat. Nie wiem, czy można nazywać to pechem, skoro co chwila ktoś schodził z meczu albo z treningu z naderwanym bądź naciągniętym mięśniem. Pocieszam się tym, że z napastnikami jest w Legii jak na Zachodzie. Trener ma z kogo wybierać. Wiosną, mam nadzieję, wszyscy będziemy zdrowi.
Strzeliłeś cztery gole w 13 występach w lidze i jesteś najskuteczniejszym z legionistów.
- To mało. Ale gdyby zebrać minuty, uzbierałoby się osiem-dziewięć występów, czyli pół gola na mecz. Graliśmy nierówno jako cała drużyna. Ja byłem nieprzygotowany, Grzelak kontuzjowany. Zagrali Paluchowski z Szałachowskim, za chwilę ten drugi doznał kontuzji. Wróciłem i znowu dopadł mnie uraz. Przez całą rundę nie byliśmy w optymalnej formie, dwutygodniowa przerwa powoduje, że piłkarz wypada z rytmu. Pocieszam się, że teraz czeka nas dwa miesiące przygotowań, wzmocnimy mięśnie, popracujemy nad siłą i wiosną każdy osiągnie z nas wysoką formę. I będzie łatwiej o sytuacje oraz gole. Chodzi o cały zespół - kontuzje były w każdej formacji.
Czy ta Legia wytrzymuje porównanie z poprzednimi drużynami z Łazienkowskiej, w których grałeś?
- Z tą z Ligi Mistrzów absolutnie. Tam byli sami reprezentanci Polski kupieni z dobrych klubów zagranicznych.
A z tą Mirosława Jabłońskiego, gdzie właściwie cały sezon 1996/97 graliście w 12-13?
- Wtedy było biednie, ale przyjemnie. Mieliśmy znakomitą atmosferę, świetnie się czuliśmy. Wygrywaliśmy mecz za meczem, każdy był pewniakiem. Graliśmy na swoim maksymalnym poziomie, bez obciążeń. Później paru piłkarzy odeszło z tamtej Legii, ale nigdzie już nie grali tak dobrze. Może dlatego, że nie potrafili wywalczyć miejsca poprzez rywalizację?
Której Legii byś nie wymienił, gwiazdą i tak był bramkarz: Szczęsny, Szamotulski, teraz Mucha...
- No tak. Teraz, na każdej pozycji mamy bardzo dobrych zawodników. Możliwości, jak na naszą ligę, mamy naprawdę spore. Tylko nie umiemy zagrać na ich miarę. Zremisowaliśmy z Polonią i Cracovią, przegraliśmy ze słabą Odrą. Musimy usiąść na obozie i porozmawiać, czego nam brakuje. Niektórzy mówią, że nie mamy zawodników z charakterem, lidera, który krzyknie i przeklnie k... mać. Możemy się wyzywać, ale to nic nie da. Liderem to był Leszek Pisz. Jak nie szło, brał piłkę i strzelał z wolnego albo podawał do napastnika tak, że ten tylko dostawiał nogę. Takiego zawodnika brakuje, a nie kogoś kto będzie krzyczał i wyzywał.
Jak ocenisz sytuację na trybunach?
- Wolę się nie wypowiadać. Nikt, piłkarze, prezesi i sami kibice nie są zadowoleni. Kiedyś fani dodawali nam skrzydeł, teraz mamy je podcięte.
Kontrakt masz do końca sezonu. To prawda, że aby został przedłużony, musisz rozegrać minimum 900 minut?
- Prawda, że jest taki zapis, ale tych minut jest dużo więcej. Chciałbym, żeby umowa została przedłużona.
Czy Legia będzie mistrzem Polski?
- Pięć punktów to nie jest dużo. Musimy patrzeć tylko na siebie, nie oglądać się na Wisłę. Nie ma się co oszukiwać, każdy z nas musi dać na boisku więcej niż jesienią. Oprócz rzecz jasna Jano Muchy, on niech broni, jak bronił. Wszyscy powinniśmy być w tak wysokiej formie jak on.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.