Miroslav Radović: Derby musimy wygrać
05.08.2008 07:52
Przyzwyczajony do gorących derbów Belgradu wychowanek Partizana <b>Miroslav Radović</b> zapowiada, że w piątkowym meczu z Polonią będzie walczył tak, jakby to było spotkanie ze znienawidzoną Crveną Zvezdą. W ciągu dwóch lat, które Polonia spędziła na zapleczu ekstraklasy, kadra Legii zmieniła się tak bardzo, że niewielu graczy ma na koncie występy przeciw „Czarnym koszulom”. Kilku jednak grało w innych spotkaniach derbowych. W prawdziwej „świętej wojnie” brał udział Miroslav Radović. Serb trafił na Łazienkowską z Partizana Belgrad w 2006 roku, zaraz po spadku Polonii z ekstraklasy. W piątek najprawdopodobniej zadebiutuje w derbach Warszawy.
Derby to święto
– Wiem, że takie spotkania elektryzują piłkarzy i kibiców w całym mieście. Nie mam tremy, bo smak adrenaliny poznałem podczas Wiecznych Derbów (tak nazywane są spotkania Partizana z Crveną Zvezdą). Ciekaw jestem, jak wyglądają derby Warszawy. To bardzo dobrze dla ligi, że na inaugurację odbędzie się taki mecz – przekonuje Radović.
Serb przyznaje, że jest zauroczony niezwykłą atmosferą, jaka panuje podczas batalii Partizana z Crveną Zvezdą.
– W Serbii każdy podświadomie myśli o tych meczach przez cały sezon. Wszyscy mają w głowie to samo marzenie: zdobyć gola w derby. Myślę, że w Polsce jest podobnie, więc nie mam żadnych wątpliwości: nowy sezon musimy zacząć od zwycięstwa – zapewnia 24-letni skrzydłowy. – Dla mnie derby Belgradu są jak święto. Pamiętam, że gdy miałem 13 lat, biegłem na stadion dopingować piłkarzy Partizana, bo zwycięstwo z Crveną Zvezdą to coś wielkiego. Na taki mecz patrzyła cała Serbia – dodaje pomocnik Legii.
Grał przeciw Mourinho
Dla Radovicia derby Warszawy będą jednak tylko jednym z wielu wydarzeń w bogatej piłkarskiej karierze.
– Najważniejszy moment w moim życiu to gra w Lidze Mistrzów. W sezonie 2003/2004 występowaliśmy w tych rozgrywkach. Miałem niespełna 20 lat, a patrzyłem z ławki jak przede mną biegają Zidane, Ronaldo, Beckham, Figo czy Raul. Partizan grał wtedy z Realem Madryt, byliśmy bliscy zwycięstwa, ale skończyło się bezbramkowym remisem – wspomina Radović. – W grupie mieliśmy jeszcze Porto i Marsylię. Ja debiutowałem w Lidze Mistrzów na stadionie Das Antas w Porto. Wszedłem z ławki w 38. minucie. Niestety, przegraliśmy 1:2 i straciliśmy szansę na awans. Jednak wtedy Porto było potęgą. Pod wodzą Jose Mourinho wygrali wówczas Ligę Mistrzów – dodaje „Rado”.
Najlepszy był Iniesta
Jednak nie tylko grając dla Partizana pomocnik Legii rywalizował z gwiazdami światowej piłki.
– Gdy występowałem w młodzieżowej reprezentacji Serbii, grałem m.in. z Hiszpanią. W ich zespole był Andres Iniesta.
Z lepszym piłkarzem nigdy wcześniej ani później się nie spotkałem. Z piłką potrafił zrobić niesamowite rzeczy – ocenia podporę reprezentacji Hiszpanii Radović.
Atmosfera daleka od ideału
Serb wspomina wielkie widowiska, w których brał udział, ale jednocześnie martwi się sytuacją, jaka panuje na stadionie Legii.
- Bardzo ciężko jest rozgrywać wielkie mecze, gdy wszyscy kibice na stadionie oczekują zwycięstwa, a jednocześnie nie wspierają nas dopingiem. Nie bardzo rozumiem, dlaczego na wyjazdach fani Legii tak świetnie śpiewają, a tu w Warszawie siedzą cicho. Mam nadzieję, że w tym sezonie wreszcie się to zmieni. Przecież zupełnie inaczej wygląda wielki mecz, kiedy ma tę otoczkę – głośny doping, świetną atmosferę. Szkoda, jeśli tego w piątek zabraknie. Chciałbym, by wreszcie zakończył się ten spór, bo to przecież leży w interesie nas wszystkich – martwi się jeden z ulubieńców warszawskiej publiczności.
– Zrobimy wszystko, by w piątek wygrać. Polonia ma aktualnie mocną drużynę, ale my też jesteśmy znacznie silniejsi niż przed rokiem. Będzie dobrze – kończy Radović.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.