Miroslav Radović: Gdyby nie kibice byłoby gorzej
05.12.2010 13:44
Domyślamy się, że mówisz o trenerze Janie Urbanie. Słyszeliśmy opinię, że pod koniec jego pracy przy ulicy Łazienkowskiej, Ty i Piotrek Giza byliście jego ulubieńcami, ale w złym tego słowa znaczeniu. Nie darzył was zaufaniem, dodatkowo docinał na treningach. Deprymowało Cię to?
- Raczej przeszkadzało. Wiedziałem, że jeśli coś było nie tak, to zawsze i trener wybierze sobie akurat tych, a nie innych zawodników i ich skrytykuje. Mimo tego, że pracowaliśmy razem i trwało to dość długo, zawsze będę jednak mówił, że to moja wina. Ale trochę brakowało mi tego zaufania, nie było między nami takiego przyjacielskiego kontaktu.
Jesteś największym żartownisiem w drużynie?
- Nie, nie... ja już jestem za stary. Jest kilku młodych i dowcipnych, choćby Michał Kucharczyk, Marcin Komorowski, Król Artur Jędrzejczyk, który z tej strony prezentuje się na prawdę ciekawie (śmiech). Dzięki tej trójce zawsze w szatni jest wesoło.
Jak wam się gra przy tak żywiołowo dopingującej publiczności? Nie da się tej atmosfery nijak przyrównać do tej z ostatnich sezonów. Na jesieni kibice pomogli wam w zdobyciu kilku ważnych punktów w Warszawie.
- Gdyby nie kibice, na pewno nie wygralibyśmy meczów z Lechem czy Cracovią. Co tu dużo mówić - dodają nam olbrzymiego „powera", który jest drużynie tak bardzo potrzebny. Fanów, którzy przychodzą na stadion, może nam pozazdrościć cała piłkarska Polska. Zawsze są z nami, za co im, w imieniu całej drużyny, bardzo dziękuję. To na pewno cieszy, wierzę, że razem dobrniemy do upragnionego celu.
Jak się czujecie z małżonką w Warszawie?
- Spędzamy wspólnie wiele czasu z żoną i z rodziną lvicy Vrdoljaka. Zawsze po treningu pójdziemy na jakiś dobry obiad, na zakupy do Galerii...
...gdzie żony wydają pieniądze mężów...
- O, tak! I zawsze im czegoś brakuje, coś się podoba (śmiech).
Gdzie spędzisz nadchodzące wielkimi krokami święta?
- Pojedziemy na święta do Serbii, by spotkać się z naszą rodziną, mamą, siostrą. Przez jakiś czas znów będziemy wszyscy razem. To taki zwyczaj, że w święta gromadzimy się wszyscy w rodzinnym domu, na dużym obiedzie czy kolacji. Jest wtedy dużo mięsa, jest... Rakija, niestety, no i dużo prezentów (śmiech). Uważam wtedy bardzo, żeby nie przytyć.
Zapis całej rozmowy z Miroslavem Radoviciem dostępny jest w najnowszym, grudniowym numerze miesięcznika "Nasza Legia".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.