News: Miroslav Radović: Łatwiej grać, niż oglądać mecze w telewizji

Miroslav Radović: Łatwiej grać, niż oglądać mecze w telewizji

Aleksandra Ceglarska

Źródło: Gazeta Wyborcza

27.12.2011 08:27

(akt. 12.12.2018 10:24)

<p>Miroslav Radović został wybrany najlepszym piłkarzem Warszawy w 2011 roku przez redakcję "Gazety Wyborczej". - Najtrudniej było, gdy Legia grała decydujący o awansie do Ligi Europejskiej mecz ze Spartakiem w Moskwie beze mnie. Oglądałem z kolegami i pięć czy sześć razy spociłem się przed telewizorem. Strasznie to przeżywałem. Dużo łatwiej grać, niż oglądać to w telewizji - mówi "Rado".</p>

Rok 2011 jest najlepszym w twojej karierze? 


- Miroslav Radović: Myślę, że tak. Strzeliłem ponad dwadzieścia goli i już to jest wyjątkowe. Jest teraz nad czym pracować, bo muszę utrzymać poziom. Wtedy i ja będę zadowolony, i klub. Były sezony, gdy przeżywałem trudne chwile. Byłem praktycznie skreślony. Wciąż pamiętam, że piłka bywa okrutna.


Dwanaście miesięcy temu powiedziałeś, że w tym roku spróbujesz pobić osiągnięcia z pierwszego sezonu w Legii. Wtedy strzeliłeś sześć goli. Teraz tylko wiosną sześć w lidze, jesienią kolejne sześć w lidze i siedem w europejskich pucharach. Są granice skuteczności Miroslava Radovicia?


- Nie ma. Bardzo się cieszę, że to, co założyłem, udało się, ale nie mam zamiaru na tym poprzestać. Goli może być więcej.


Żałujesz, że grasz w Legii już szósty sezon? Nie wolałbyś występować w lepszym klubie?


- Na pewno chciałbym zagrać w lepszej lidze. Jestem ambitny. W moim wieku wciąż mam na to szansę. Ale nie żałuję. Losy piłkarza toczą się różnie. Z Legią związałem się przypadkiem, a to specyficzny klub, jeśli chodzi o atmosferę i oczekiwania. Zresztą piłkarzom z Bałkanów bardzo łatwo się związać z Polską. Dobrze się tu czujemy, ani się obejrzymy i mija kilka lat.


Już masz polski paszport?


- Sprawa jest w toku. Mam nadzieję, że z początkiem roku dostanę obywatelstwo.


Jak zmieniłeś się przez te lata odkąd, trafiłeś do Legii?


- Jestem starszy. Życie nauczyło mnie wielu rzeczy. Trzeba być normalnym i mądrym, żeby to do ciebie wróciło. Nauczyłem się też, że trzeba walczyć do końca i to chyba dobra recepta nie tylko na piłkę, ale i na życie. Nawet jeżeli nic nie wychodzi, to trzeba wierzyć, bo kiedyś na pewno los się odwróci. Zmieniłem się też mentalnie.


Jesteś spokojniejszy?


- Ja nigdy nie byłem spokojny. Ale wiem, kiedy trzeba się zachować spokojnie, a kiedy wręcz przeciwnie. Teraz inaczej patrzę na ludzi. Wiem na kogo mogę liczyć. Wcześniej myślałem, że każdy, kto mnie poklepuje po plecach, jest moim kumplem. Teraz też wszyscy mi gratulują, mówią, jak dobrze gram. A dopiero jak są słabe momenty, widać, kto jest twoim kolegą.


W tym sezonie grasz z Legią w pucharach. Wreszcie osiągnąłeś to, po co przychodziłeś do Warszawy? 


- To trwało wiele lat, ale warto było ze względu na chwile, które spotkały nas w tym roku. To coś kompletnie innego niż ekstraklasa. Chciałbym to przeżywać co sezon. A 1/16 finału to wcale nie jest szczyt możliwości. To nie będzie dla nas koniec.


Zakładasz sobie w pucharach jakiś cel, czy każdy mecz jest nowym wyzwaniem?


- Teoretycznie każdy rywal, którego mogliśmy dostać w tej rundzie, byłby od nas mocniejszy. Przegrana nie będzie żadnym wstydem, a wygrywając, możemy tylko wiele zyskać. W tym sezonie już pokazaliśmy, że możemy sobie poradzić z faworytami i wygrać z każdym.


Dorośliście do gry na takim poziomie?


- Potrafimy pokazać umiejętności w najważniejszych meczach. Potencjał zespołu właśnie w nich jest najpełniejszy. Ale wiem, że możemy grać jeszcze lepiej. Spędziliśmy już ze sobą trochę czasu. Coraz lepiej się znamy, a w dodatku dołączyli do nas piłkarze, których w poprzednim sezonie brakowało. Coraz lepiej gramy kombinacyjnie, czyli taką piłkę, która się podoba kibicom.


Dużo trudniej strzela się gole w europejskich pucharach niż w lidze?


- Trudniej, choć w lidze często nie ma tyle miejsca. Przeciwko Legii gra się bardzo defensywnie. Często broni się cała drużyna.


Byłeś bardzo zdenerwowany, gdy nie wyszedłeś w pierwszym składzie w meczu z PSV w Eindhoven? 


- Byłem zaskoczony, choć wcześniej rozmawialiśmy z trenerem i powiedział mi, że prawdopodobnie nie wyjdę na boisko w pierwszej połowie. Być może mieliśmy zagrać bardziej defensywnie. Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Dostałem szansę w drugiej. W piłce jest bardzo różnie. Dziś jesteś Bogiem, a jutro cię nie ma. Każda taka historia czegoś cię uczy.


To był najtrudniejszy dla ciebie moment w tym sezonie?


- Najtrudniej było, gdy Legia grała decydujący o awansie do Ligi Europejskiej mecz ze Spartakiem w Moskwie beze mnie. Oglądałem z kolegami i pięć czy sześć razy spociłem się przed telewizorem. Strasznie to przeżywałem. Szczególnie potem, gdy było 2:2 i strzeliliśmy trzeciego gola. Niesamowite. Dużo łatwiej grać, niż oglądać to w telewizji.


Cała rozmowa z Miroslavem Radoviciem w dzisiejszym wydaniu Gazety Stołecznej.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.