Miroslav Radović: Nowa umowa daje mi spokój w głowie
09.03.2017 09:01
Dociera do pana, że w historii Legii tylko czterech zawodników rozegrało więcej meczów, że nie ma w lidze obcokrajowca, który rozegrałby w niej tyle spotkań (244) i strzelił tyle goli (62), ile pan?
- Fajnie brzmi, ale nie powiedziałem ostatniego słowa. Dopóki gram, mam cele do osiągnięcia i nie wnikam w statystyki. Oczywiście te dane do mnie docierają i są miłe, ale stać mnie ciągle na kilka lat gry na wysokim poziomie. Każde osiągnięcie, z którego jestem dumny, można poprawić. Przede mną wiele roboty, a na podsumowanie przyjdzie czas.
W lutym w turbulencje wpadła Legia – przegrała u siebie z Ruchem i zremisowała z Bruk-Betem Termalicą. Ostatni mecz, wygrany 3:1 w Lubinie, był w waszym wykonaniu lepszy.
- Liczymy, że teraz ruszymy. Nasz cel jest jasny, mimo niespodziewanej straty pięciu punktów w ostatnich spotkaniach na własnym boisku. Mieliśmy słabsze dni i zdarzyły się dwa wypadki przy pracy. W niedzielę zmierzymy się z Wisłą – krakowianie wygrali dwa ostatnie mecze ligowe, ale dla nas liczą się tylko trzy punkty. Potem jedziemy do Gdańska na starcie z liderem.
Przeciwko Zagłębiu zagrał pan jako środkowy napastnik.
- Nic nowego, występowałem już na tej pozycji, żaden problem. Rozmawialiśmy z trenerem Jackiem Magierą i jestem do dyspozycji. Po meczu z Zagłębiem byliśmy zadowoleni, wymienialiśmy wiele szybkich podań bez przyjęcia, stwarzaliśmy szansę do zdobycia bramki. A gdzie będę grał? Trener decyduje. W ataku też dam radę.
Cała rozmowa z w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.