Miroslav Radović: O mistrza będą się biły Legia i Lech
28.12.2011 08:05
Ile w tegorocznej formie Miroslava Radovicia jest zasługi Macieja Skorży?
- Dużo. To on mnie przywrócił do życia. Zaufał, odblokował i dał swobodę na boisku. Doceniam to. Bardzo chciałbym w tym sezonie zdobyć wreszcie mistrzostwo, bo zasłużyliśmy na to. To jest trener, który bardzo dba o detale. Lubi mieć kontrolę nad wszystkim. Ma dokładnie opracowaną strategię, jak wszystko ma wyglądać, by ostatecznie osiągnąć sukces. Dlatego jestem przekonany, że w maju będą efekty.
A sam trener Skorża i metody jego pracy zmieniły się między pierwszym półroczem w Legii, gdy niewiele drużynie wychodziło, a tym ostatnim, gdy gracie dużo lepiej?
- Przed rokiem oczekiwano od niego od razu sukcesów, choć zespół był w połowie nowy. Niektórzy piłkarze nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, do jakiego klubu trafiają. A mistrzostwo musiało być i koniec. A na wszystko potrzeba czasu. Wystarczy porównać, jak Real Madryt grał rok temu, a jak gra teraz. Trener jest ten sam, a zespół gra zupełnie inaczej. W sposobie pracy nie widzę różnicy. To samo robił wtedy i teraz, tylko że teraz wszystkich lepiej zna. Wie, czego może się po każdym spodziewać. W dodatku ma jeszcze młodych piłkarzy, którym daje szansę, a oni ją wykorzystują.
Historia Macieja Rybusa i Ariela Borysiuka jest podobna do twojej. W pewnym momencie wydawało się, że ich kariera się zatrzymała, a w tym sezonie są jednymi z najlepszych w Legii.
- Nabrali pewności siebie. Im też trener dał pewną swobodę na boisku. Maciek gra najlepszy sezon w karierze. Ariel biega po boisku z taką pewnością siebie, jakby miał za sobą dziesięć sezonów i 300 meczów w ekstraklasie. To przyszłość Legii. Zresztą nie tylko oni. Rafał Wolski ma ogromny potencjał i kiedyś będzie bohaterem wielkiego transferu. Michał Żyro, Michał Kucharczyk... To dobra droga.
Głównymi postaciami w zespole są jednak ci, którzy przyszli przed sezonem. Michał Żewłakow i Danijel Ljuboja to tacy asystenci trenera na boisku?
- Obaj mają doświadczenie, które wykorzystują dla dobra zespołu. Wyczuwają moment na boisku, gdy trzeba coś powiedzieć i zmobilizować innych. Przy nich młodzi piłkarze mogą się uczyć. Tego rok temu brakowało.
Ty i Danijel Ljuboja wzajemnie się napędzacie?
- Daje mi taką energię, że muszę grać dobrze. Ma ogromne doświadczenie, którego mnie brakuje. Dużo rozmawiamy o grze, o tym, jak i gdzie powinienem się poruszać po boisku. Wykorzystuję to. Nie znaliśmy się wcześniej, ale od pierwszego treningu złapaliśmy kontakt. Widać było, że to wszystko pójdzie w dobrym kierunku.Na boisku czasem widać, że on się strasznie irytuje. To gorąca krew. Ale poza boiskiem to naprawdę bardzo dobry człowiek i bardzo pozytywny. Miał propozycję, by zostać we Francji, ale wybrał Legię i z tego, co wiem, będzie chciał zostać na kolejny sezon. Z punktu widzenia klubu to bardzo dobry transfer. Wielu mówiło, że on przyjechał tu na wakacje, pogra może rok. A on pokazał, że jest gościem z charakterem i jesienią zagrał najwięcej meczów w zespole.
Powiedziałeś jakiś czas temu, że jak długo będziesz w Legii, to w szatni nie będzie żadnych kłótni. Były momenty, gdy trzeba było uderzyć pięścią w stół i powiedzieć kilka mocnych słów?
- Były. Rok temu przegrywaliśmy i musieliśmy popatrzyć jeden na drugiego. Tak było po przegranej z Ruchem czy porażce ze Śląskiem przy Łazienkowskiej. Słowa, które wtedy padły, nie były przyjemne. W szatni są różne charaktery. Gorące i spokojniejsze. Czasem, gdy nie idzie, trzeba krzyknąć. To nie odnosi się tylko do mnie. Jest Michał, Danijel, jest Ivica. Wszyscy mają takie charaktery, że muszą coś powiedzieć, żeby zrobić krok do przodu. To nie stanowi problemu.
Ja krzyknę na kogoś, ktoś krzyknie na mnie, ale jesteśmy jedną drużyną. Owszem, czasami jest gorąco, ale takie kłótnie nie wychodzą poza boisko, a drużyna jest podzielona na grupy. Nigdy nie było takiej sytuacji, że potem ktoś miał pretensje o jakieś słowa.
Dlaczego nie wyszło Srdji Kneżeviciowi?
- Przyszedł do Legii z kontuzją, ale nie mówił o niej, bo to ambitny chłopak, który chciał wywalczyć miejsce w pierwszym składzie. To był błąd. Potem Legia nie grała dobrze, stracił miejsce, złapał kolejną kontuzję. W praktyce stracił cały sezon. Dalej uważam, że to dobry piłkarz. Jeśli dostanie jeszcze jedną szansę, choć wiem, że to trudne, to jestem przekonany, że ją wykorzysta. To przecież piłkarz, który regularnie grał w Partizanie Belgrad i ma na koncie ponad 40 meczów w pucharach.
Niedawno dyrektor Miklas zapytany o ciebie stwierdził, że Adrian Mierzejewski odszedł z Polonii do Trabzonsporu za ponad 5 mln euro. Nad sprzedażą Radovicia będzie się zastanawiać, jeśli będzie podobna oferta.
- Chyba żartował (śmiech). Jeśli przyjdzie jakaś dobra oferta, to dlaczego nie? Ale jestem wiernym pracownikiem tego klubu. Nie mam nic przeciwko temu, by zostać tutaj do końca mojej kariery.
Zadomowiłeś się w Warszawie?
- Moim marzeniem po zakończeniu kariery jest trenować dzieci. Coraz częściej zastanawiam się, czy nie zostać tutaj na stałe. To chyba najlepiej świadczy o tym, jak mi się tu żyje i jak szanuję ten kraj. W Warszawie wszystko jest fajne. Lubię Stare Miasto, Nowy Świat. Są galerie, dobre restauracje, dużo parków, dobre sushi... Mam stąd samolot do Belgradu. Mieszkam z żoną. Synek urodzi się w styczniu. Wszystko zależy od tego, jak sobie każdy poukłada życie. Piłkarz ma często dużo czasu. Jak jesteś sam, to wiadomo. Jestem człowiekiem, który nie lubi siedzieć w domu. Dzwonię do kolegów. "Idziemy tu czy tam". A wiadomo, jak to jest, jak ktoś czeka w domu. Przygotuje obiad czy kolację. Potem pójdziemy do kina albo na spacer. Z rodziną jest dużo lepiej.
Czego ci życzyć w nowym roku?
- Zdrowia i żeby Legia w 2012 r. świętowała mistrzostwo i żeby Rado zagrał w reprezentacji Serbii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.