Domyślne zdjęcie Legia.Net

Miroslav Radović: Zwariowane pół roku

Piotr Kamieniecki

Źródło: Przegląd Sportowy

01.02.2011 09:30

(akt. 15.12.2018 00:03)

- Mecz z Ruchem Chorzów w Młodej Ekstraklasie był najważniejszym w mojej karierze. Najłatwiej byłoby powiedzieć: „Nie gram, bo mnie trener nie lubi". Ale wolę uderzyć się w pierś i przyznać, że zawaliłem - opowiada "Przeglądowi Sportowemu" o momentach, które już minęły Miroslav Radović.

Odżył pan u Macieja Skorży, choć długo wydawało się, że jest pan u niego skreślony.

- Za mną najbardziej zwariowane pół roku w życiu, mecz z Ruchem Chorzów w Młodej Ekstraklasie był chyba najważniejszy w mojej karierze. Wcześniej trener Skorża zapowiedział, że niektórzy zawodnicy następnego dnia zostaną przesunięci do Młodej Ekstraklasy. Wiedziałem, że mówi o mnie. Razem ze mną w meczu z Ruchem grali Giza, Iwański i Wawrzyniak. Trener patrzył z trybun, a ja walczyłem o życie. Z całej czwórki tylko mi udało się wybronić. W tej rundzie miałem naprawdę dużo wrażeń.

Momentami było gorąco. Po porażce z Zagłębiem w Lubinie wściekli kibice Legii zatrzymali wasz autokar wracający do hotelu. Nie bał się pan do nich wyjść i porozmawiać.

- Oprócz mnie wyszli też Tomek Kiełbowicz, trener Magiera, trener Skorża. Naprzeciwko nas było 4050 osób z ekipy, hmmm, jakby to powiedzieć, po której widać, że dużo czasu spędza w siłowni. To nie było sielankowe spotkanie. Rozumiałem ich rozgoryczenie, zajmowaliśmy 13. albo 14. miejsce w tabeli, a oni jeździli za nami po kilkaset kilometrów i patrzyli, jak ciągle przegrywamy. Po tamtej wizycie było zwycięskie spotkanie z Lechem w War szawie, z dramatycznymi okolicznościami, gdy całą drugą połowę graliśmy w dziesięciu. Wtedy coś się ruszyło.

Zapis całej rozmowy w papierowej wersji "Przeglądu Sportowego" oraz w sewisie sports.pl

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.