Domyślne zdjęcie Legia.Net

Mirosław Trzeciak: Petroniuszem nie będę

Redakcja

Źródło: Życie Warszawy

01.02.2007 08:30

(akt. 24.12.2018 02:21)

- Czy można mnie nazwać doradcą Mariusza Waltera ds. futbolu? To Petroniusz doradzał Neronowi i mówił, że wspaniale gra na harfie, choć fałszował... Ja na to tak nie patrzę. Nie mam obsesji władzy, rządzenia. Chciałbym być pomysłodawcą czy inspiratorem w sektorze sportowym klubu. Większych roszczeń nie mam - mówi nowy dyrektor sportowy Legii <b>Mirosław Trzeciak</b>
Dlaczego nie zdecydował się Pan objąć funkcji trenera w polskim klubie, tylko dyrektora sportowego? To właściwa kolejność? - Najbardziej chciałbym być piłkarzem (śmiech)... Drugim zajęciem, które chciałbym wykonywać, to trenerka. Dlaczego więc zdecydowałem się przyjąć posadę dyrektora sportowego w Legii? Przekonano mnie do pracy w tym klubie, choć miałem wiele innych ofert. Ale te pomysły odkładam na razie na bok. Gdy był Pan piłkarzem, miał przejść do Legii z Lecha razem z Jerzym Podbrożnym. Fani "Kolejorza" wywiesili wówczas transparent: "Bóg wybacza. Kibice - nigdy". Ale Pan jest chyba ponad podziałami? - Wolę o tym nie rozmawiać. Po co rozbudzać animozje, przecież nikomu to nie służy. Poza tym jestem wychowankiem Gwardii Koszalin. Nie chcę być w centrum uwagi, pragnę tylko uczciwie oraz solidnie pracować. Czy rozmawiał Pan już z trenerem Wdowczykiem o zasadach współpracy? - Jeszcze nie. Przez telefon to nie jest rozmowa. Trzeba usiąść w spokoju i podjąć dialog. Na razie nie ma jednak z tym problemu. Legia ma zamkniętą kadrę na rundę wiosenną. Sztab szkoleniowy rozpoczął z zespołem przygotowania. Klub stworzył piłkarzom odpowiednie warunki do pracy. Nie ma więc pośpiechu. Przez pierwsze pół roku nie będzie Pan miał zbyt wiele do powiedzenia, bo - jak sam Pan mówi - transfery i przygotowania zostały już uzgodnione oraz zatwierdzone. Ale od lipca będzie Pan już decydował o tym, co dzieje się w Legii. - Pewnie tak. Na pracę w Legii patrzę - jak mawiają politycy - zadaniowo. Coś będę chciał doradzić, zaproponować. Jeśli dojdziemy do porozumienia z trenerem Wdowczykiem, będziemy nasze cele realizować. Nie przyjeżdżam do Warszawy rządzić ani jednoosobowo podejmować decyzje. To wolno tylko właścicielom. Jak Pan ocenia grę mistrzów Polski? - Oglądałem spotkania ligi polskiej, w tym także Legii. Zespół miał trudny okres, zupełnie jak Osasuna w Hiszpanii. Po trzech tygodniach od rozpoczęcia treningów Legia rozgrywała najważniejszy dwumecz w sezonie, który decydował o wszystkim - splendorze i wielkich pieniądzach (walka z Szachtarem o awans do Ligi Mistrzów). Nie jest łatwo przygotować zespół w tak krótkim okresie, rozgrywając do tego jeszcze spotkania sparingowe, a później ligowe, i będąc stale pod ogromną presją. Pozycja oraz liczba punktów po rundzie jesiennej skłania mnie jednak do stwierdzenia, że Legia obroni mistrzostwo. Ma Pan pomysł na to, jak doprowadzić Legię do gry w Lidze Mistrzów? - Nie jestem trenerem, więc nie mam (śmiech). Nie będę zajmował się sprawami szkoleniowymi. Chcę zmienić jedynie co nieco w grupach młodzieżowych. Natomiast o stylu gry pierwszej drużyny decyduje trener. Czyli w Legii nie będzie sytuacji, że jest trener i "nad-trener"? - Nie słyszałem nigdy, żeby dyrektor sportowy miał wpływ na treningi czy skład pierwszej drużyny. Po mundialu i porażkach naszej kadry narzekaliśmy na przygotowanie fizyczne piłkarzy, odżywianie czy mentalność. W Hiszpanii otworzono Panu oczy na ten problem? - W Hiszpanii nauczyłem się więcej niż przez wiele lat, kiedy grałem w piłkę w Polsce. Poza tym w tym kraju jest bardzo przyjazne społeczeństwo. Nie boi się Pan ogromnej presji wyniku, jaka ciąży na Legii? - Czym większy klub, tym większa presja. Ale im większy klub, tym więksi piłkarze, którzy potrafią sobie z tym radzić. Na razie będę miał "miękkie wejście" w warszawską drużynę , bo przez pół roku skupię się na przyglądaniu się. Ale od pierwszego dnia mojej pracy ludzie zarządzający Legią Warszawa będą ode mnie wymagali pomysłów, podpowiedzi czy rad oraz ułożenia kompetencji i obowiązków pracowników pionu sportowego. Jakby nie patrzeć na Pańską funkcję, będzie Pan doradcą Mariusza Waltera ds. futbolu... - To Petroniusz doradzał Neronowi i mówił, że wspaniale gra na harfie, choć fałszował... Ja na to tak nie patrzę. Nie mam obsesji władzy, rządzenia. Chciałbym być pomysłodawcą czy inspiratorem w sektorze sportowym klubu. Większych roszczeń nie mam. Kiedy spotka się Pan z piłkarzami? - Trochę te nagłe przenosiny do Polski wprowadziły zamęt w moim życiu służbowym i prywatnym, ale muszę się wziąć w garść. Jutro lecę z Hiszpanii prosto na Cypr i spotkam się z całą drużyną i sztabem. Miał Pan okazję grać przeciwko Wdowczykowi? - Pamiętam, że dobrze grał głową i był szybki. Te walory przeniósł do trenerki. Kiedyś graliście przeciwko sobie, teraz zagracie w jednej drużynie... - Chcemy tego samego. To nie tylko współpraca trenera z dyrektorem, ale wszystkich ze wszystkimi w Legii.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.