MŚ [cz. 3]: Piękny hiszpański futbol
02.06.2002 20:49
Dla polskiego kibica trzeci dzień mistrzostw rozpoczął się już o 7:30 rano. Na tą porę został wyznaczony początek meczu Argentyna - Nigeria. Od pierwszego gwizdka sędziego zarysowała się wyraźna przewaga przedstawiciela Ameryki Południowej. Jednak nikt nie potrafił w piewszej części meczu jej udokumentować. W drugiej odsłonie przewaga Argentyny jeszcze się powiększyła, i Nigeryjczycy mieli problemy z opuszczeniem własnej połowy. Raziła jednak nieskuteczność. W końcu nadeszła 63 minuta kiedy dośrodkowanie Verona wykorzystał Gabriel Batistuta i głową skierował piłkę do siatki. Napór Argentyńczyków nie osłabł do ostatniej minuty, ale bramki już nie zdobyli.
Emocje jeszcze nie opadły a już zaczął się następny mecz. Tym razem zmierzyli się zawodnicy Paragwaju i RPA. Paragwaj osłabiony brakiem Chilaverta rozpoczął z dużym animuszem. Swoją przewagę piłakarze udokumentowali w 37 minucie bramką Roque Santa Cruz. Zawodnik Bayernu miał w pierwszej połowie meczu jeszcze trzy dogodne okazje, jednak za każdym razem znakomicie interweniował Andresse. W drugiej części na 2:0 podwyższył Arce, który popisał się znakomitym strzałem z rzutu wolnego. Ta bramka uśpiła piłkarzy Paragwaju którzy 6 minut później tracą przypadkową bramkę - rykoszet. W szeregi Paragwaju wkradło się zdenerwowanie co zaowocowało niepotrzebnym faulem w ostatniej minucie w polu karnym. Jedenastkę na bramkę zamienił Fortune. Koniec. Remis 2:2.
I znowu nie było czasu na odpoczynek, gdyż kwadrans później rozpoczął się mecz Anglia - Szwecja. Te spotkanie miało dwie zupełnie inne połowy. Pierwsze 45 minut to niezła gra Anglików i nieporadna Szwedów. Bardzo dobrze piłkę rozgrywał David Beckham i to po jego podaniu bramkę głową zdobył Sol Campbel. Drugie 45 minut to szybka i pomysłowa gra Szwedów i niemal beznadziejna Anglików. Dumni synowie Albionu tym razem muszą się cieszyć żę stracili tylko jedną bramkę. Gdyby nie David Seaman mogłobyć dużo gorzej. Bramkę na wagę remisu po błędzie Millsa strzelił Alexanderson.
Na koniec piłkarze przygotowali nam mecz który Włosi określają słowem Bellisimo. Spotkanie Hiszpanii ze Słowenią zadowoliło najbardziej wybrednych fanów futbolu. Tu było wszystko. Dramaturgia, piękne gole, finezja, niekonwencjonalne zagrania. W pierwszej części meczu padła tylko jedna bramka kiedy po indywidualnej akcji Luisa Enrique geniuszem błysnął Raul i zdobył prowadzenie. Druga część meczu to heroiczne i piękne akcje Słowenii. Kiedy wyrównanie wydawało się kwestią czasu z kontrą wyszli Hiszpanie i zrobio się 2:0 Autorem gola był Valeron. Słoweńcy jednak nie rezygnowali. Po pięknej dwójkowej akcji Milenko Acimovica i Sebastjana Cimirotica, ten drugi znalazł się w sytuacji sam na sam z Casillasem i tej szansy nie zmarnował. Słoweńcy w tym momencie postwili wszystko na jedną kartę i rzucili się do ataku. Zemściło się to w 88 minucie meczu. Wtedy to na szarże zdecydował się Morientes i goniący go Gajser ratował się faulem. Jedenastkę na gola zamienił Hierro.
Jutro czekają nas następujące mecze: Chorwacja - Meksyk, Brazylia - Turcja, Włochy - Ekwador.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.