Najbogatsi chcą wziąć wszystko
19.05.2005 12:51
Jutro Prezydium PZPN podejmie decyzję, kto od przyszłego sezonu będzie rządził ligą - związek czy Ekstraklasa SA. Targi o treści statutu spółki, której PZPN zamierza przekazać organizację rozgrywek, trwają od kilku miesięcy. Kontrowersyjne punkty w statucie spółki są dwa. Pierwszy dotyczy sposobu wyłaniania i składu rady nadzorczej. Druga kontrowersja dotyczy praw telewizyjnych i marketingowych związanych z rozgrywkami ligowymi.
Targi o treści statutu spółki, której PZPN zamierza przekazać organizację rozgrywek, trwają od kilku miesięcy. Najpierw pokłócili się między sobą przedstawiciele klubów. Skupiająca najbogatszych G-4 (Wisła Kraków, Legia Warszawa, Groclin Grodzisk, Amica Wronki) działała z pozycji siły i w większości spornych punktów udało jej się umieścić korzystne dla siebie zapisy, choć głosowania nie były jednomyślne.
Kontrowersyjne punkty w statucie spółki są dwa. Pierwszy dotyczy sposobu wyłaniania i składu rady nadzorczej. To najważniejszy organ spółki akcyjnej, ponieważ w każdej chwili może odwołać prezesa zarządu, przez co ma ogromny wpływ na jego działania. G-4 zaproponowała siedmioosobową radę nadzorczą, w której cztery miejsca z urzędu zajmują przedstawiciele klubów kończących rozgrywki ligowe na czołowych miejscach. Skoro Ekstraklasa SA ma zostać powołana i zarejestrowana jeszcze w maju albo na początku czerwca, przy obsadzie miejsc w radzie nadzorczej będzie się liczył układ w tabeli z ubiegłego sezonu, kiedy Wisła, Legia, Groclin i Amica były najlepsze. Dwa miejsca miałyby przypaść przedstawicielom klubów wyłonionym w wolnych wyborach, a jedno reprezentantowi PZPN. Na dobrą sprawę, ta trójka w ogóle mogłaby nie przychodzić na posiedzenia, bo przegra każde głosowanie. G-4 trzyma się mocno i we wszystkich sprawach ma jedną opinię.
Druga kontrowersja dotyczy praw telewizyjnych i marketingowych związanych z rozgrywkami ligowymi. Na zjeździe w grudniu ub. roku do statutu PZPN dodano paragraf 14, w którym związek zastrzegł sobie, że jedynym właścicielem tych praw jest właśnie on, zgodnie ze statutami FIFA i UEFA. G-4 przez cały czas kwestionuje ten zapis, grozi nawet, że odda sprawę do sądu. Prezes Michał Listkiewicz w korespondencji z G-4 był nieprzejednany: te prawa należą do PZPN i jedynie od jego dobrej woli zależy podział łupów, czyli to, jak dochody ze sprzedaży praw telewizyjnych zostaną rozdzielone.
Tymczasem w statucie Ekstraklasy SA, przedłożonym PZPN, znalazł się zapis: "Podstawowym zakresem działalności spółki jest sprzedaż (...) praw do publicznej emisji meczów ligowych". Spółka domaga się więc przekazania jej praw telewizyjnych, bo ona sama chce nimi rządzić. Jeśli PZPN zgodzi się na taki zapis, wtedy pozbędzie się kontroli nad Ekstraklasą SA, bo 7,2 proc. akcji, które wykupi (kapitał założycielski wynosi 1 mln zł) i jeden przedstawiciel w radzie nadzorczej nie zapewnią związkowi wpływu na podejmowane przez spółkę decyzje.
PZPN proponował G-4 zapis, że on pozostanie właścicielem praw, a spółka będzie nimi rozporządzać, ale cztery kluby się na to nie zgodziły. Chcą opanować radę nadzorczą i stać się jedynym dysponentem praw telewizyjnych. 13-osobowe Prezydium PZPN zagłosuje jutro, czy to możliwe. Jeśli okaże się, że nie, ligą będzie nadal rządził PZPN.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.