Domyślne zdjęcie Legia.Net

Najpierw doping potem ochrzan

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

03.04.2011 09:03

(akt. 14.12.2018 15:50)

Na meczu z Ruchem Chorzów w sobotą na trybunach zasiadło nas ponad 17 tysięcy. Szkoda, że poprzez skrupulatne sprawdzanie przy wejściu przepustowość bramek trochę straciła rację bytu. Tym razem jednak nikt nie narzekał - pogoda fajna, słoneczko świeciło. Kiedy wszyscy już dotarli na miejsca zbliżał się początek spotkania. Ludzie odśpiewali "Sen o Warszawie" z nowym podkładem, potem była jeszcze minuta ciszy pamięci Jana Pawła II i zaczęło się. Od pierwszej minuty wszyscy zdzierali gardła, trwał głośny i bezustanny doping.

Kibice gości dotarli na Łazienkowską w liczbie około tysiąca. Nie byli jednak w stanie się przebić z przyśpiewkami przez głośny doping fanów Legii. Początkowo za atmosferę odwdzięczali się piłkarze - po bramkarza Macieja Rybusa i Miroslava Radovicia zapanowała ekstaza. "Wyginam śmiało ciało, 2:0 mało!" - niosło się po stadionie.

Później przyszły bramki dla Ruchu, ale nie osłabiło to znacząco dopingu dla Legii. "Legia gol allez, allez" czy "Hej Legia gol" zagrzewały piłkarzy do gry. Niestety zawodnicy po tym jak goście doprowadzili do wyrównania całkowicie się posypali i w efekcie przegrali 2:3. Kibice po ostatnim gwizdku dali wyraz niezadowolenia z takiego faktu. "Gdzie te transfery, hej Miklas gdzie te transfery" - huczało z Żylety. Były też okrzyki do piłkarzy - "Legia grać, k... mać!". Zawodnicy nie mieli chęci do rozmów, zeszli szybko do szatni w złości i smutku. W podobnych nastrojach stadion opuszczali kibice.

Polecamy

Komentarze (33)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.