Nie zdążymy ze stadionem
13.09.2006 09:00
Premier Kaczyński zapewniał delegację UEFA o poparciu rządu dla polskich starań o Euro 2012. Tymczasem projekt stadionu narodowego nie wyszedł poza stadium luźnej koncepcji, a w zaciszu gabinetów upadł pomysł finansowania inwestycji z budżetu.
Na miejscu warszawskiego Stadionu Dziesięciolecia do 2012 roku ma powstać gigantyczne Narodowe Centrum Sportu.
W jego skład wejdzie stadion na 70 tysięcy widzów, kompleks pływalni spełniających wymagania organizacji imprez mistrzowskich, hala na 15 tysięcy widzów, hotel dla sportowców, biurowiec oraz kompleks handlowo wystawowy.
Tylko wybudowanie części sportowej ma kosztować 1,2 mld złotych. Sam stadion, na którym powinien zostać rozegrany mecz otwarcia Euro 2012, ok. 690 mln złotych. Po ostatnich wyborach premier Kazimierz Marcinkiewicz potwierdził w expose, że Polska chce wybudować (a więc przynajmniej częściowo za pieniądze budżetowe) stadiony na turniej Euro 2012.
Tymczasem nie przeszedł nawet pomysł finansowania z budżetu kompleksu w Warszawie. Powstał wprawdzie odpowiedni projekt, ale nie trafił pod obrady Rady Ministrów. Rząd po cichu wycofał się z obietnic Marcinkiewicza. Teraz w Ministerstwie Sportu trwają gorączkowe prace nad nowym sposobem sfinansowania budowy "narodowego".
Pomysł jest prosty: to gracze totalizatora zrzucą się na tę inwestycję. W jaki sposób? Płacąc więcej za grę. Obecnie do ceny każdego zakładu dodaje się 22 procent, które później przekazywane są na konto Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej. Rocznie daje to 170 mln złotych. Z tych pieniędzy buduje się w całej Polsce baseny, sale gimnastyczne i stadiony.
Gdyby jednak chcieć przeznaczyć te środki na centrum w Warszawie, po pierwsze byłoby ich za mało, po drugie wszystkie inne inwestycje musiałyby zostać wstrzymane. Zakładając, że wybudujemy na razie tylko stadion, potrzeba prawie czteroletnich dochodów Funduszu. A należy dodać, że władze
Gdańska, Wrocławia i Poznania także liczą na dofinansowanie swoich stadionów z tej puli. Łącznie trzy obiekty Euro - Baltic Arena w Gdańsku, Stadion Olimpijski we Wrocławiu i Stadion Miejski w Poznaniu - mają kosztować prawie 900 mln złotych. Jeśli tylko połowa pieniędzy na te inwestycje będzie pochodziła z Funduszu, daje to razem z warszawską ponad miliard złotych!
Do 2012 roku Fundusz nie wygeneruje zaś więcej niż 850 milionów. Tymczasem wedle wymagań UEFA obiekty powinny być gotowe już w drugiej połowie 2010 roku.
Urzędnicy chcą, więc zwiększyć dopłaty do zakładów i poszerzyć listę gier, z których pieniądze byłyby przekazywane na Fundusz. W przypadku totalizatora dopłaty wzrosłyby z 22 do 37 procent, a więc prawie drugie tyle.
Puszczenie kuponu totka może, więc zdrożeć nawet o 20 procent. Czy przełkną to gracze? Czy zgodzą się władze Totalizatora? Rząd ponoć jest przychylny temu pomysłowi, raczej, więc będzie "klepnięty", ale to wymaga zmiany ustawy o grach losowych. To z kolei musi potrwać nawet kilka miesięcy. A czasu już nie ma. Jeśli sprawa dalej będzie się tak ślimaczyć, stadion w stolicy nie powstanie na czas.
O ile w Poznaniu przebudowa już się zaczęła, a w Gdańsku i Wrocławiu trwa faza projektowania, to Warszawie nie wydano nawet warunków zabudowy. Bez nich żaden architekt nie postawi kreski na papierze. A później potrzeba jeszcze pozwolenia na budowę, projektów wykonawczych, słowem setek dokumentów.
Jeszcze niedawno władze Centralnego Ośrodka Sportu (potencjalny inwestor) obiecywały nam, że pierwsze prace na terenie stadionu ruszą w połowie przyszłego roku. Już wiadomo, że to nierealne. - Samo zaprojektowanie takiego kompleksu to praca na jakieś 12-15 miesięcy - mówi jeden z najbardziej znanych polskich architektów obiektów sportowych, były szermierz Wojciech Zabłocki. - Patrząc na skalę inwestycji, nie ma, co się łudzić, że pierwsze prace ruszą wcześniej niż za trzy lata. Tyle trzeba w polskich realiach, pod rządami ustawy o zamówieniach publicznych, na przygotowanie wszelkich potrzebnych dokumentów i rozstrzygnięcie przetargów - dodaje główny architekt Warszawy Michał Borowski.
Ponad trzy lata temu prezydent Lech Kaczyński obiecał warszawiakom nowy stadion Legii. Póki, co, nie rozstrzygnięto nawet przetargu na inwestora.
Módlmy się o pogodę
Słynną Alianz Arenę - stadion w Monachium, budowano przez 30 miesięcy. Warszawski obiekt będzie podobny. Policzmy. Trzy lata do rozpoczęcia budowy (bierzemy wersję Michała Borowskiego) daje jesień 2009 roku. Jeśli chcemy zmieścić się w terminie UEFA, na inwestycję zostanie nam rok. Nie zdążymy! Załóżmy jednak, że budujemy do ostatniego dnia. Utrzymując tempo, Alianz Areny, kończymy wiosną 2012. Euro zacznie się pewnie w czerwcu. Musimy, więc modlić się o łagodne zimy, a budowę powierzyć Niemcom. A jeśli wszystko pójdzie "zgodnie z polską normą"? Wnioski nasuwają się same.
KROTKA HISTORIA NARODOWEGO
Przez wiele lat mianem stadionu narodowego określano obiekt w Chorzowie. Otwarty 22 lipca 1956 r. Stadion Śląski mógł pomieścić nawet ponad 100 tys. widzów (rekord - 120 tys. padł 18 września 1963 r., gdy Górnik Zabrze rozgrywał spotkanie w eliminacjach Pucharu Europy Mistrzów Krajowych z czwartkowym rywalem Legii Austrią Wiedeń (1:0).
Nowoczesny stadion narodowy ma powstać w Warszawie. Początkowo mówiło się o obiekcie Legii przy ul. Łazienkowskiej. 19 września 2003 r. ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński powołał spółkę do zorganizowania przetargu. Stadion, który ma powstać przy Łazienkowskiej (30-35 tys. miejsc) okazał się jednak zbyt mały.
W lutym 2006 r. postanowiono, że stadion narodowy musi być większy (55-70 tys. miejsc). Władze Warszawy wspólnie z Ministerstwem Sportu ustaliły, że najlepszym miejscem na ten obiekt będzie obecny Stadion Dziesięciolecia. Z myślą o tym Ratusz zmienił nawet plany trasy drugiej linii metra, tak by powstała stacja Stadion.
Do połowy 2007 roku na Stadionie Dziesięciolecia nadal będzie działało zarządzane przez Damis targowisko Jarmark Europa.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.