Nowy stadion
05.10.2001 20:25
Trybuny nowego stadionu zmieszczą około 40 tysięcy ludzi, wokół będą się znajdować inne obiekty sportowe dla innych sekcji CWKS Legia, m.in. strzelnica, korty oraz zaplecze komercyjne: hotele, restauracje, bary i sklepy. Powstać ma także jeden ośrodek dla polskich reprezentacji piłkarskich we wszystkich kategoriach wiekowych.
Legia da tereny i część pieniędzy, miasto dołoży trochę tych drugich, PZPN pobłogosławi i obieca, ze biało-czerwoni będą grać tylko na nowym obiekcie. Szacowany koszt 100 milionów USD za sam stadion jest zbyt duży, aby obyło się bez kapitału prywatnego. Ma zostać wyłoniony w drodze przetargu inwestor, który wyłoży główną sumę. Będzie mu się zwracała z prowadzonej działalności.
Perypetie wokół całej sprawy były niemałe. W zeszłym roku władze PZPN-u doszły do wniosku, że obiekt nie musi koniecznie powstać w stolicy, mimo, że jeden już poza nią istnieje.. Miał on powstać tam, gdzie władze klubowe i miejskie przedstawiłyby konkretne propozycje popierając je jakimiś pieniędzmi. Pomysł był lekko poroniony i na szczęście nie doszedł do skutku.
Wybory parlamentarne stały się okazją do zmiany stanu rzeczy. Tak się szczęśliwie złożyło, że szef MON Bronisław Komorowski, od którego zależała sprawa własności gruntów wojskowych przy Łazienkowskiej, prezydent Warszawy Paweł Piskorski i jeden z honorowych członków zarządu PZPNu Andrzej Olechowski, należą do jednej partii. Nie stały więc na przeszkodzie żadne antagonizmy i wszyscy wreszcie się mogli dogadać, z korzyścią dla polskiej piłki.
List intencyjny, który tak naprawdę nikogo do niczego nie zobowiązuje, mógłby być tylko świstkiem, gdyby nie to, że "załatwiła" się sprawa gruntów, załatwiana bezskutecznie od czasów, gdy Daewoo przyszło na Łazienkowską (była to właściwie jedyna bariera, pieniądze podobno jeszcze koncern miał).
Sprawa wygląda w tej chwili poważnie, politycy mają okazję pokazać się od swoich lepszych stron.
Istniejący już obiekt, Stadion w Chorzowie, nieskończony, przestarzały pomnik ku czci byłego prezesa Mariana Dziurowicza, nadal będzie przebudowywany, gdyż utopiono w tym już zbyt dużo pieniędzy. Co będzie z nim za dwa, trzy czy cztery, gdy na Łazienkowskiej meczom przyglądać się będzie 45 tysięcy ludzi, o tym nikt jeszcze nie myśli.
Inicjatywa budowy Narodowego nie jest jedyną w ostatnim czasie. "Stadion Polska" - tak nazwano powołane w zeszłym roku stowarzyszenie, którego celem było zbudowanie 50 tysięcznego obiektu, jaki miał powstać na warszawskiej Białołęce. Uzgodniono szczegóły z gminą, sprawę popierał UKFiS i PZPN, znowu zabrakło pieniędzy, a potrzeba ich było 70 milionów USD. Później chciano przebudować Stadion Dziesięciolecia i od czerwca 2000 poza stroną internetową i dobrymi chęciami nie pozostało nic. Formalnie wszystko pozostaje otwarte, ale nic się nie dzieje.
Podstawową jest oczywiście kwestia finansowa, najtrudniejsza do przebycia bariera.
Wielu upatrywało jej rozwiązania w poważnych planach zorganizowania w Warszawie igrzysk olimpijskich, co zmusiłoby budżet państwa do wpompowania pewnych sum w sport. Kłopoty finansowe nie pozwalają w najbliższym czasie myśleć o tym, więc pozostaje możliwość zaangażowania się inwestorów prywatnych. Ci liczą pieniądze bardzo skrupulatnie i nie mają chęci włożyć chociaż złotego nie mając pewności, że pieniądze zwrócą się z nadmiarem za jakiś czas.
Coraz lepsza jest atmosfera wobec futbolu, bilety na mecze kadry znikają ledwie po tym jak się pojawią w kasach. Gdyby jeszcze poszczęściło nam się na mistrzostwach, to może się jeszcze zdarzyć, że będzie można wybierać wśród projektów i lokalizacji, a na polskiej piłce będzie można także nieźle zarobić.
A pieniądze mogą wiele.
Legia da tereny i część pieniędzy, miasto dołoży trochę tych drugich, PZPN pobłogosławi i obieca, ze biało-czerwoni będą grać tylko na nowym obiekcie. Szacowany koszt 100 milionów USD za sam stadion jest zbyt duży, aby obyło się bez kapitału prywatnego. Ma zostać wyłoniony w drodze przetargu inwestor, który wyłoży główną sumę. Będzie mu się zwracała z prowadzonej działalności.
Perypetie wokół całej sprawy były niemałe. W zeszłym roku władze PZPN-u doszły do wniosku, że obiekt nie musi koniecznie powstać w stolicy, mimo, że jeden już poza nią istnieje.. Miał on powstać tam, gdzie władze klubowe i miejskie przedstawiłyby konkretne propozycje popierając je jakimiś pieniędzmi. Pomysł był lekko poroniony i na szczęście nie doszedł do skutku.
Wybory parlamentarne stały się okazją do zmiany stanu rzeczy. Tak się szczęśliwie złożyło, że szef MON Bronisław Komorowski, od którego zależała sprawa własności gruntów wojskowych przy Łazienkowskiej, prezydent Warszawy Paweł Piskorski i jeden z honorowych członków zarządu PZPNu Andrzej Olechowski, należą do jednej partii. Nie stały więc na przeszkodzie żadne antagonizmy i wszyscy wreszcie się mogli dogadać, z korzyścią dla polskiej piłki.
List intencyjny, który tak naprawdę nikogo do niczego nie zobowiązuje, mógłby być tylko świstkiem, gdyby nie to, że "załatwiła" się sprawa gruntów, załatwiana bezskutecznie od czasów, gdy Daewoo przyszło na Łazienkowską (była to właściwie jedyna bariera, pieniądze podobno jeszcze koncern miał).
Sprawa wygląda w tej chwili poważnie, politycy mają okazję pokazać się od swoich lepszych stron.
Istniejący już obiekt, Stadion w Chorzowie, nieskończony, przestarzały pomnik ku czci byłego prezesa Mariana Dziurowicza, nadal będzie przebudowywany, gdyż utopiono w tym już zbyt dużo pieniędzy. Co będzie z nim za dwa, trzy czy cztery, gdy na Łazienkowskiej meczom przyglądać się będzie 45 tysięcy ludzi, o tym nikt jeszcze nie myśli.
Inicjatywa budowy Narodowego nie jest jedyną w ostatnim czasie. "Stadion Polska" - tak nazwano powołane w zeszłym roku stowarzyszenie, którego celem było zbudowanie 50 tysięcznego obiektu, jaki miał powstać na warszawskiej Białołęce. Uzgodniono szczegóły z gminą, sprawę popierał UKFiS i PZPN, znowu zabrakło pieniędzy, a potrzeba ich było 70 milionów USD. Później chciano przebudować Stadion Dziesięciolecia i od czerwca 2000 poza stroną internetową i dobrymi chęciami nie pozostało nic. Formalnie wszystko pozostaje otwarte, ale nic się nie dzieje.
Podstawową jest oczywiście kwestia finansowa, najtrudniejsza do przebycia bariera.
Wielu upatrywało jej rozwiązania w poważnych planach zorganizowania w Warszawie igrzysk olimpijskich, co zmusiłoby budżet państwa do wpompowania pewnych sum w sport. Kłopoty finansowe nie pozwalają w najbliższym czasie myśleć o tym, więc pozostaje możliwość zaangażowania się inwestorów prywatnych. Ci liczą pieniądze bardzo skrupulatnie i nie mają chęci włożyć chociaż złotego nie mając pewności, że pieniądze zwrócą się z nadmiarem za jakiś czas.
Coraz lepsza jest atmosfera wobec futbolu, bilety na mecze kadry znikają ledwie po tym jak się pojawią w kasach. Gdyby jeszcze poszczęściło nam się na mistrzostwach, to może się jeszcze zdarzyć, że będzie można wybierać wśród projektów i lokalizacji, a na polskiej piłce będzie można także nieźle zarobić.
A pieniądze mogą wiele.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.