Domyślne zdjęcie Legia.Net

O ALI BEKDASIE I SERBSKIM ROZBÓJNKU

Piotr Czechowski

Źródło:

31.05.2003 00:00

(akt. 30.12.2018 16:48)

Na taki mecz czekaliśmy naprawdę długo. Lech Poznań ostatnio gościł na Łazienkowskiej kilka ładnych lat temu. Te kilka lat wystarczyło warszawskim fanom, aby stęsknić się za "Kolejorzem". Dlatego też sektory, przeznaczone dla kibiców Legii, zapełniły się do ostatniego miejsca. Nie był to jednak wielki mecz. Lech, tak jak prawie każda drużyna, która przyjeżdża na Łazienkowską, bronił się 11 piłkarzami na własnej połowie. Natomiast Legia tak jak zwykle atakowała dosyć nieporadnie. Stwarzała zagrożenie tylko po stałych fragmentach gry lub po błędach poznańskich obrońców. I nie wygrałaby tego meczu, gdyby nie mistrz motywacji - Drago Okuka, dzięki któremu zobaczyliśmy w drugiej połowie inną Legię. Natomiast piłkarze Lecha wyszli z szatni albo lekko stremowani albo oprawa kibiców Legii trochę ich "zdezorientowała". W każdym razie, dzięki pierwszemu trafieniu Svitlicy, Lech musiał się odsłonić, co ułatwiło legionistom zadanie. Dlatego też mecz w drugiej połowie był o wiele ciekawszy. Gdyby Svitlica nie trafiłby na początku drugiej połowy, to oglądalibyśmy przez kolejne 45 minut obronę Poznania. Cieszy mnie, że Svitlica znów zaczął strzelać bramki. Cieszy mnie to z dwóch powodów. Pierwszy z nich jest dosyć oczywisty, bo dzięki jego bramkom, Legia wygrywa mecz za meczem. Drugi powód mojego zadowolenia może się wydawać niektórym trochę dziwny. Dzięki tym bramkom, będzie można Stanka naprawdę nieźle sprzedać! Wielu moich czytelników pewnie się oburzy, ale uważam, że sprzedaż takiego zawodnika będzie dla Legii bardzo korzystna. Stanko Svitlica strzela dużo bramek dla Legii. Jednak zastanówmy się, czy oprócz tego, przynosi on jakiś pożytek drużynie? Czy potrafi szybko pobiec z piłką, minąć kilku obrońców? Wręcz przeciwnie, traci on bardzo dużo piłek, również ze skutecznością nie jest najlepiej. Poza tym, co dało się zauważyć w spotkaniu z Lechem ma on braki kondycyjne. Czy w takim razie nie opłaca się sprzedać takiego zawodnika za milion dolarów? Wiem, że będzie to trudne do przyjęcia dla większości kibiców, ale ten milionik, za nie aż tak rewelacyjnego piłkarza, bardzo przydałby się naszemu klubowi. Skoro o pieniądzach mowa, to ostatnio pojawiły się w prasie informacje, jakoby turecki biznesmen Sabri Bekdas (znany chociażby ze współpracy ze szczecińską Pogonią) zaczął się interesować losami Legii. Samo zainteresowanie może niewiele znaczy, ale można stwierdzić że tylko dla samej ciekawości Turek tego nie robi. Według mnie Bekdas ma chrapkę na akcję Legii S.S.A. i po prostu zaczyna zbierać informacje o aktualnej sytuacji klubu. Bekdas nie miał szczęścia z Pogonią. Trafił na bardzo opornych ludzi z rady miasta, którzy nie chcieli mu przekazać obiecanych gruntów pod budowę kompleksu wraz z nowym stadionem. Natomiast w Warszawie może mieć łatwiej. Grunty są już przekazane spółce, która ma się zająć znalezieniem inwestorów. A pan Bekdas już dawno chciał zostać inwestorem i pewnie nadal chce! Poza tym, na pewno stać go na wykupienie akcji od Polmotu. Tylko czy jest on zainteresowany taką transakcją? Nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale znając Turka, można przypuszczać, że tak. Zresztą prezes - Bekdas byłby dla nas - kibiców dobrym rozwiązaniem. Pochodzi on z kraju, w którym zarząd klubu musi liczyć się ze zdaniem kibiców. Bo jeśli będzie je lekceważył, to może skończyć jak piłkarze Panathinaikosu po przegranym meczu z Olympiakosem. Dlatego sądzę, że Bekdas naprawdę zastanowiłby się kilka razy nad zwalnianiem Wojtka Hadaja. Jednak jak na razie, możemy tylko gdybać. W tej chwili głównym udziałowcem Legii S.S.A. jest Polmot S.A., a prezesem Miłościwie Nam Panujący Edward Trylnik. Miejmy nadzieję, że nie na długo.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.