Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Cracovią – dobra gra, chwilami brakło koncentracji

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

26.11.2024 17:00

(akt. 26.11.2024 17:00)

W sobotę Legia w kolejnym meczu pokonała przy Łazienkowskiej Cracovię 3:2. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż dwadzieścia minut nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (5,43 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Jeśli Legia miała pozostać w walce o podium dające w przyszłym sezonie europejskie puchary, trzeba było sobotnie spotkanie z wyżej notowaną w tabeli Cracovią koniecznie wygrać. Na szczęście „Wojskowi” mają wrześniowy kryzys dawno za sobą i od początku października przegrali ledwie jeden mecz i jeden zremisowali, byli więc faworytem tego meczu. A że Cracovia stara się grać ofensywny futbol, można było się spodziewać ciekawego starcia obfitującego w dobre okazje i gole. I rzeczywiście tak było. Od początku meczu zdecydowaną przewagę miała Legia, głównie dzięki bardzo dobrej pracy w środku pola Augustyniaka i Kapustki, którzy zbierali tam zdecydowaną większość piłek. Ten ważny element gry często decyduje o przebiegu meczu, a zwykle nie jest należycie doceniany przez kibiców. To właśnie panowanie w środku pola dało legionistom okazję do budowania szybkich akcji i możliwość rozrzucania jej do wolnych bocznych sektorów, co skutkowało sytuacjami podbramkowymi i golami. Cracovia była w pierwszej połowie groźna tylko przy stałych fragmentach gry, jeden z nich wykorzystała, ale w pierwszej połowie przewaga gospodarzy była duża i dwubramkowe prowadzenie legionistów ją w pełni odzwierciedlało. To było naprawdę dobre czterdzieści pięć minut, po przerwie jednak było już nieco gorzej. Mamy wrażenie, że Legia chwilami nastawiona jest zbyt ofensywnie przez cały mecz, brakuje uspokojenia gry, zbyt dużo piłkarzy czasem zapędza się do przodu, przez co po stracie piłki pod bramką rywali przy kontratakach przeciwnika piłkarzy atakujących pod bramką Legii jest więcej niż obrońców Było to widać nieraz w starciu z Lechem, podobnie było w sobotę przy kontrataku Cracovii w 64. minucie. Przydałoby się, by trener zmienił coś w ustawieniu, by takie sytuacje się nie powtarzały w każdym meczu, bo grozi to łatwą stratą gola. Do tego w końcówce na murawę weszło kilku piłkarzy ofensywnych kosztem środka pomocy – szczególnie wejście Pekharta za bardzo dobrze grającego w sobotę w destrukcji Kapustkę i cofnięcie do drugiej linii Guala miało negatywne konsekwencje. Cracovia właśnie po błędzie Hiszpana strzeliła drugiego gola, odsłoniła się i ruszyła do ataku po remis. Legioniści mogli w końcówce odpowiedzieć dwoma golami, ale Luquinhas i Alfarela zmarnowali sytuacje sam na sam. O mało nie skończyło się to stratą punktów, bo po kolejnym zamieszaniu w polu karnym po stałym fragmencie gry sędzia mógł podyktować karnego po przypadkowej ręce Wszołka. Brakło więc chwilami legionistom koncentracji, przede wszystkim pod bramką przeciwnika, niemniej mecz Legia zakończyła zwycięsko i była zespołem od Cracovii dużo lepszym. Gra gospodarzy mogła się podobać, bo dość zdecydowanie dominowali oni na boisku, a i sytuacji podbramkowych nie brakowało. Nasze oceny w związku z tym są przeważnie dobre, bo piłkarze po prostu na nie zasłużyli, tym bardziej, że pokonany rywal nie był ligowym słabeuszem, może nie jest z najwyższej półki, ale jednak z górnej części tabeli Ekstraklasy. Nikt z podstawowego składu naszym zdaniem nie zagrał złego meczu, gorzej wypadli niestety w większości znów zmiennicy.

Gabriel Kobylak 5 (4,53 - ocena Czytelników). Kobylak na linii i Kobylak w powietrzu to chyba dwaj różni bramkarze – pierwszy jest z Ekstraklasy, drugi tak nie do końca. Dwa razy  mijał się w piłką po rzutach rożnych – za pierwszym razem był gol, za który Kobylak jest winny w stu procentach, za drugim razem sędzia mógł podyktować jedenastkę po ręce Wszołka zdezorientowanego kolejnym nieudanym wyjściem w górę bramkarza. Częściowo zrehabilitował się dwoma dobrymi interwencjami – jedną na początku meczu, gdy odbił „centrostrzał”, pomimo iż był zasłonięty i miał mało czasu na reakcję i jedną w drugiej połowie, gdy obronił dzięki dobremu ustawieniu strzał Kallmana, mocno zresztą ten strzał odczuł. Do gry nogami mamy pewne zastrzeżenia, bo choć raz w pierwszej połowie dobrze zaczął akcję długim podaniem, to raz też podał piłkę zawodnikowi ściśle krytemu pod własnym polem karnym, na szczęście Augustyniak zachował w tej sytuacji zimną krew i nie dał jej sobie odebrać. Dwie dobre interwencje, ale i zawalony gol, ocena mocno przeciętna.

Paweł Wszołek 6 (5,99). Bardzo solidna gra w obronie, bez żadnych błędów. Tym razem Wszołek dość rzadko włączał się do ofensywy, ale gdy to robił, to zawsze była z tego jakaś korzyść. Najważniejsza była oczywiście asysta przy golu Urbańskiego, do tego dochodzi jeden wywalczony rzut rożny. Nie mamy też żadnych pretensji do Wszołka w kwestii operowania piłką, bo praktycznie nie miał strat, choć też dość rzadko brał się za wyprowadzanie akcji - najczęściej Legia robiła to środkiem lub lewą stroną. Byłaby na pewno wyższa ocena, gdyby nie sytuacja w polu karnym w doliczonym czasie gry, piłka trafiła Wszołka w podniesioną do góry rękę, za co większość sędziów podyktowałaby rzut karny niezależnie od tego, że w żaden sposób nie wpłynął ten kontakt piłki z ręką na przebieg akcji. A ten rzut karny skończyłby się zapewne utratą gola i dwóch punktów, prawy obrońca Legii miał w tej sytuacji sporo szczęścia.

Radovan Pankov 7 (6,11). Nie popełnił ani jednego błędu w obronie, co zawsze skutkuje wystawieniem przez nas dobrej oceny obrońcy za mecz. Bardzo dobrze się ustawiał i nie dopuszczał rywali do piłki, Pankov zresztą w tej rundzie przyzwyczaił nas do takiej gry. Pokazał się też dwa razy w pierwszym kwadransie pod bramką przeciwnika, oddał niecelny strzał po rzucie rożnym, raz dobrze podał w pole karne. Strat też prawie nie miał, zapamiętaliśmy tylko jedną. Wcześnie dostał po nieudanym wślizgu żółtą kartkę, to było przyczyną wczesnej zmiany Pankova w drugiej połowie, bo trener obawiał się ewentualnych kolejnych fauli Serba, a na ławce obrońców akurat nie brakuje. Był to kolejny w tej rundzie dobry występ Pankova, najrówniej grającego legionisty w tej rundzie.

Steve Kapuadi 6 (6,11). Dobra pierwsza połowa w defensywie, wygrywał z łatwością powietrzne pojedynki z rywalami, dobrze się ustawiał, zablokował też jeden strzał. Na początku meczu dwa razy podał niecelnie, resztę piłek dograł dokładnie. Niestety druga część meczu była już słabsza, zablokował wprawdzie kolejny strzał, ale miał też dwie straty, raz złamał linię spalonego, do tego pogubił się też przy kontrze Cracovii i nie doskoczył do Kallmana, który na szczęście trafił wprost w dobrze ustawionego Kobylaka. Ocenę w związku z tym otrzymuje o punkt niższą od Serba.

Ruben Vinagre 7 (7,35). Kilka dobrych wyjść z piłką w pierwszej połowie, fantastyczna akcja zakończona asystą przy drugim golu i jeden wywalczony rzut rożny, ale też parę strat i niedokładnych podań. Podobnie było po zmianie stron, jedno doskonałe podanie do Guala, które powinno być drugą asystą. Ale też dwie wrzutki niedokładne, był też błąd w obronie, gdy Sokołowski dopadł przed nim do piłki w polu karnym na początku drugiej połowy, zabrakło też raz zdecydowanego powrotu pod bramkę przy kontrze Cracovii. Nie dziwne więc, że w końcówce za niego do bronienia wyniku pojawił się Jędrzejczyk. Nie zmienia to oczywiście faktu, że Vinagre należał do najlepszych piłkarzy na boisku i zasłużył sobie na dobrą ocenę za sobotni występ, a akcję z 26. minuty można oglądać wiele razy i się nie nudzi.

Rafał Augustyniak 7 (6,06). Bardzo ważny i nieco niedoceniony piłkarz sobotniego spotkania. Bardzo dużo piłek zebranych w środku pola, kilka interwencji też we własnym polu karnym, w tym wybicie piłki z bramki po nieczystym uderzeniu Sokołowskiego na początku drugiej połowy. Raz dał się minąć na początku meczu w polu karnym, nie udało mu się też zablokować strzału przy drugim golu, ale o to ostatnie akurat pretensji nie mamy, bo nie miał po koszmarnej stracie Guala czasu na lepszą reakcję. W pierwszej połowie poza mocnym, celnym strzałem na początku meczu, po którym był rzut rożny, Augustyniak koncentrował się głównie na odbiorze piłki, w drugiej brał się też często za jej wyprowadzanie. Naszym zdaniem należał do najlepszych legionistów na boisku, ale jesteśmy przyzwyczajeni, że defensywnego pomocnika i jego pracę rzadko się docenia. Cieszymy się natomiast, że Augustyniak u trenera Feio odnalazł się na tej pozycji, pamiętamy jak nie radził sobie w pomocy na samym początku tego roku po odejściu Slisza.

Kacper Chodyna 6 (5,12). Zaczął od zmarnowania kontry bardzo niecelnym strzałem, a miał komu podać. Zrehabilitował się kilka minut później, gdy wyłożył piłkę na strzał Kapustce, rywal zablokował go ręką i Legia miała rzut karny. I przez cały mecz Chodyna przeplatał dobre zagrania niedokładnymi, a dobre rozegrania stratami. Wywalczył dwa rzuty rożne, do tego po wykonanym przez niego kornerze piłka wylądowała na górnej części poprzeczki, miał też dobrą okazję po dryblingu i wejściu w pole karne, ale uderzył za lekko i Ravas łatwo złapał piłkę. Zmieniony został w końcowej fazie meczu, niestety po raz kolejny okazało się, że zmienników wartościowych wśród piłkarzy ofensywnych Legia na razie ma niewielu. Chodyna zagrał naszym zdaniem przeciętnie, ale na pewno lepiej od Alfareli.

Bartosz Kapustka 7 (6,53). Pierwszy gol dla Legii jest niemal w całości jego zasługą - najpierw wywalczył rzut karny, a potem pewnie go wykorzystał, miał też spory udział przy trzecim golu, gdy dokładnym podaniem wypuścił na wolną pozycję Wszołka. Kapustka jednak imponował nam swoją grą od początku meczu. Dobre wyprowadzanie piłki łączył ze skutecznym jej zbieraniem i przechwytywaniem w środku pola, brakowało może niekiedy dokładności przy podaniach, ale i tak ogromna większość akcji przechodziła przez kapitana Legii, a niejednokrotnie się od niego zaczynała. Zejście Kapustki z boiska niemal natychmiast spowodowało utratę panowania w środku pola przez legionistów, gra się wyrównała, a goście coraz częściej byli przy piłce i zaczęli przenosić grę pod bramkę Legii. Najlepszy naszym zdaniem legionista w sobotnim meczu, zbyt pochopnie naszym zdaniem zmieniony przy dwubramkowym prowadzeniu. Ale też rozumiemu, że meczów będzie sporo i trzeba rozsądnie zarządzać siłami zawodników.

Ryoya Morishita 5 (4,97). Pierwsza połowa słaba, jeden dobry powrót do obrony, jedno dobre rozegranie z pierwszej piłki, poza tym parę strat, w tym jedna na własnej połowie, jeden kompletnie nieudany strzał, do tego dwa razy dał się złapać na spalonym. Poprawił się nieco Japończyk po zmianie stron, grał zdecydowanie dokładniej, do tego sporo pomagał w defensywie, niestety ten zryw ograniczył się do kwadransa, potem znów miał więcej strat niż udanych zagrań. Mocno przeciętny występ, trudno nam powiedzieć, czym kierował się trener ściągając Urbańskiego i Kapustkę, a zostawiając na boisku Morishitę, zwłaszcza, że Japończyk ponad dwadzieścia minut grał z żółtą kartką jako jedyny z pomocników.

Wojciech Urbański 7 (6,35). Zaczął od odpuszczenia krycia Kallmana w polu karnym po rzucie rożnym, gdyby Fin nawet lekko trącił piłkę po dośrodkowaniu, Kobylak nie miałby nic do powiedzenia, na szczęście piłka nie trafiła w napastnika Cracovii i bramkarz Legii wykazał się świetną interwencją. To samo miało miejsce przy pierwszym straconym golu, Urbański na początku był przy Kallmanie, ale ten mu szybko uciekł. Na pewno nie można tak robić, że kogoś się kryje, a potem zostawia, bo to dezorientuje obrońców, którzy nie są w stanie nadążyć z reakcją. Do tego po jego niedokładnym zagraniu w środku pola na początku drugiej połowy poszła kontra, po której Cracovia mogła zdobyć gola. Z tyłu nie było jednak tak całkiem źle, bo dwie piłki rywalom odebrał, jednak zdecydowanie lepiej szło Urbańskiemu z przodu. Jego dobre dośrodkowanie do Chodyny zainicjowało sekwencję zdarzeń, po której Legia strzeliła pierwszego gola, a pod koniec pierwszej połowy znakomicie wbiegł w pole karne i strzałem głową pokonał Ravasa. Do tego kilka razy potrafił się utrzymać przy piłce w środku pola mimo ataków rywali. Byliśmy zaskoczeni jego szybką zmianą, bo przecież sporo dawał w ofensywie, strzelił gola, nie miał na koncie żółtej kartki, ani do tego nie zagra na Cyprze, więc nie trzeba go było oszczędzać. Jak pokazał dalszy przebieg meczu, jego zmiennik zagrał w sobotę zdecydowanie gorzej.

Marc Gual 5 (4,71). No i jak tu Hiszpana ocenić? Gola strzelił, nie ma znaczenia, że po głowie obrońcy, dobrze znalazł się w polu karnym i pokonał bramkarza. Gola też zawalił, tracąc bezsensownie piłkę pod własną bramką, nie miał już szans nikt naprawić tego potwornego błędu Guala, nauka dla trenera Feio, żeby pod żadnym pozorem nie robił już z Hiszpana nawet na chwilę pomocnika. Gual z piłką pod własną bramką to niebezpieczeństwo dla całej drużyny, tak było w Poznaniu, tak było i w sobotę. Do tego zmarnował stuprocentową sytuację po podaniu Vinagre, ale też stuprocentową sytuację wypracował kapitalnym prostopadłym podaniem do Luquinhasa. Jedna z jego akcji skończyła się rzutem rożnym po groźnym, celnym strzale, druga skończyła się rzutem rożnym po nieudanym, zablokowanym strzale. Generalnie w pierwszej połowie grał lepiej niż w drugiej, im dłużej trwał mecz, tym mniej było dokładności, wyłączywszy rzecz jasna wspomniane wyżej podanie do Luquinhasa. Ostatecznie dajemy mu ocenę przeciętną, bo pomógł mocno w końcówce gościom odzyskać nadzieję i wprowadził mnóstwo nerwowości swoją stratą. Wystarczyło po prostu wybić piłkę na róg, jeśli nie wiedział, co z nią zrobić, końcówka meczu wyglądałaby zupełnie inaczej.

Luquinhas 4 (4,21). Niestety wejście z ławki Brazylijczyk miał tym razem wyjątkowo marne. Mało kontaktów z piłką, kilka strat, zmarnowana stuprocentowa sytuacja sam na sam z bramkarzem, czasem tylko dobra pomoc w defensywie. Trener Feio ma nad czym myśleć, jak przywrócić Luquinhasa do formy z początku sezonu.

Jan Ziółkowski 7 (5,69). Nie zardzewiał nam wychowanek Legii podczas pobytu na ławce i dobrze, bo wchodząc w trakcie meczu spisuje się bez zarzutu. Godnie zastąpił Pankova grając nie gorzej od niego, pewnie, skutecznie i blisko rywala. A dodać do tego trzeba brak strat i fantastyczne prostopadłe podanie w doliczonym czasie gry do Alfareli, które tylko ze względu na niefrasobliwość Francuza nie było asystą. Dobra zmiana, jedyny piłkarz z ławki, który zagrał na naprawdę dobrym poziomie.

Miguel Alfarela 4 (3,65). Jeden odbiór, spory zestaw strat, zmarnowana sytuacja sam na sam na koniec meczu, raz też dał się ograć pod własną bramką. Francuz wyszedł na boisko z dużym animuszem, dużo biegał, starał się pomagać w obronie, brać udział w budowaniu kontrataków. Problem jednak, że mimo tego zaangażowania znów mało co mu się udawało.

Tomas Pekhart 4 (4,08). Jedną piłkę odebrał, wygrał tylko raz powietrzne starcie, raz się utrzymał przy piłce pod kryciem resztę piłek stracił. Zadziwiająco łatwo radzili sobie z nim obrońcy przy długich podaniach wyprzedzając i przepychając skutecznie wysokiego Czecha w środku pola. Podobnie jak w przypadku pozostałych zmienników, poza Ziółkowskim, jego zmiana nie pomogła zespołowi, a powinna pomóc w bezpiecznym dowiezieniu przewagi do końcowego gwizdka.

Artur Jędrzejczyk grał zbyt krótko, by go oceniać.

Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy wybrali Rubena Vinagre, a redaktorzy Bartosza Kapustkę.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.35 Ruben Vinagre

6.53 Bartosz Kapustka

6.35 Wojciech Urbański

6.11 Steve Kapuadi

6.11 Radovan Pankov

6.06 Rafał Augustyniak

5.99 Paweł Wszołek

5.69 Jan Ziółkowski

5.12 Kacper Chodyna

4.97 Ryoya Morishita

4.71 Marc Gual

4.53 Gabriel Kobylak

4.21 Luquinhas

4.08 Tomas Pekhart

3.65 Migouel Alfarela

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.